Rozdział 15
Minęło kilka dni i prawie zapomniałam o tym podejrzanym fragmencie rozmowy. Nie wydarzyło się też nic co by w jakikolwiek sposób potwierdzało, to co usłyszałam. Próbowałam dowiedzieć się czegoś od Lokiego, jednak nigdy nie uzyskałam konkretnej odpowiedzi. Wolałam się za bardzo nie dopytywać, nie byłam do końca pewna do czego jest zdolny.
Zrobiło się późno, poszłam więc się szybko wykąpać. Wróciłam i niemal podskoczyłam widząc Lokiego.
- Co ty tu robisz? - Zapytałam, zaskoczona jego wizytą o tej porze.
- Czekałem na ciebie. - Odpowiedział, podchodząc bliżej.
- Co takiego ważnego chcesz mi powiedzieć, że nie mogłeś zaczekać z tym do rana?
- A kto powiedział, że przyszedłem rozmawiać? - Zaczął bawić się kosmykiem moich włosów. Cofnęłam się o krok zwiększając dzielącą nas odległość.
- Powinieneś już iść. - Powiedziałam, podchodząc do drzwi i otwierając je. Przeliczyłam się sądząc, że będzie to takie proste. Loki zbliżył się, jednak zamiast wyjść, zamknął z powrotem drzwi., opierając ręce po dwóch stronach mojej głowy. Stał tak blisko, że czułam jego oddech na policzku.
- A jeżeli nie? - Zapytał i pocałował mnie nie czekając na odpowiedź. Znowu mu uległam, ostatnio coraz częściej się to zdarzało.Po chwili przerwał, wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko. Pochylił się nade mną i zaczął całować mnie po szyi. Odchyliłam głowę, dając mu znak, żeby nie przerywał. Loki mruknął coś zadowolony. Poczułam jak jego zimna dłoń przesuwa się w górę po moim udzie, wywołując przyjemny dreszcz. Z mojego gardła wydobył się jęk rozkoszy, gdy muskał ustami mój obojczyk. Dopiero, kiedy zaczął powoli zdejmować ze mnie ubranie naszły mnie wątpliwości. Rozsądek podpowiadał, że powinnam zaprotestować, ale nie zrobiłam tego.
***
Nie żałowałam później decyzji, którą podjęłam. Rano dokładnie pamiętałam każdą chwilę z minionej nocy, każdy dotyk i każdy pocałunek. Spojrzałam na Lokiego, wyglądało na to, że jeszcze śpi. Po chwili stwierdziłam, że sama i tak już nie zasnę.
- A ty dokąd? - Usłyszałam, gdy zamierzałam wstać.
- Ubrać się. - Odpowiedziałam.
- Jest jeszcze wcześnie. - Stwierdził, ciągnąc mnie z powrotem do łóżka. Otoczył mnie ramieniem, wtulając się w moje plecy. - Śpij.
- Nie chce mi się spać. - Leżałam tak przez chwilę, aż wpadłam na pewien pomysł. Zaczęłam delikatnie gładzić palcami jego dłoń.
- Przestań, łaskoczesz. - Burknął po chwili. Uśmiechnęłam się do siebie widząc, że podziałało.
- Ja nie mogę wstać, to ty nie będziesz spał.
- Nie dasz się przekonać? - Zapytał, całując mnie w ramię.
- Nie tym razem. Spróbuj przekonać tego konia. - Loki zmroził mnie spojrzeniem. Ostatnio bardzo nerwowo reagował gdy tylko wspominałam o koniach.
- Będziesz mi to wypominać przy każdej możliwej okazji?
- Możliwe. - Wstałam, poszłam się ubrać i zeszłam na śniadanie. Po drodze zauważyłam dziwne poruszenie panujące w zamku. Zazwyczaj o tej porze było jeszcze bardzo cicho, a na korytarzach, nie widywałam nikogo oprócz kilku strażników. Tym razem co kilka kroków kogoś spotykałam. W końcu zatrzymałam dwie służące, które gorączkowo o czymś rozmawiały.
- Przepraszam czy coś się stało? - Zapytałam.
- Podobno jakąś godzinę temu, jeden z patroli odnalazł Wszechojca. Niestety nie wiemy nic więcej. - Odparła szybko jedna z nich. Podziękowałam im za wiadomość i poszłam dalej. Gdy dotarłam do jadalni, Loki kończył rozmawiać z jednym z uzdrowicieli. Mężczyzna minął mnie szybko, wyraźne zestresowany i może się myliłam, ale wyglądał na trochę przestraszonego.
- Słyszałam, że znaleźli Odyna.
- A ty skąd o tym wiesz?
- Daj spokój. Wszyscy o tym mówią, ciężko nie wiedzieć. Jak on się czuje?
- Za późno go znaleźliśmy. Nie dało się nic zrobić. - Gdy to mówił nie usłyszałam cienia smutku w jego głosie. Tak jakbyśmy rozmawiali o pogodzie, a nie o czyjejś śmierci.
- Współczuję, musi być ci ciężko. W końcu to twój ojciec.
- Nie byliśmy spokrewnieni. Muszę iść, później porozmawiamy
Wiedziałam, że Loki potrafi świetnie ukrywać emocje, ale nie mogłam się pozbyć wrażenia, że tym razem wcale nie musiał tego robić.
- A ty dokąd? - Usłyszałam, gdy zamierzałam wstać.
- Ubrać się. - Odpowiedziałam.
- Jest jeszcze wcześnie. - Stwierdził, ciągnąc mnie z powrotem do łóżka. Otoczył mnie ramieniem, wtulając się w moje plecy. - Śpij.
- Nie chce mi się spać. - Leżałam tak przez chwilę, aż wpadłam na pewien pomysł. Zaczęłam delikatnie gładzić palcami jego dłoń.
- Przestań, łaskoczesz. - Burknął po chwili. Uśmiechnęłam się do siebie widząc, że podziałało.
- Ja nie mogę wstać, to ty nie będziesz spał.
- Nie dasz się przekonać? - Zapytał, całując mnie w ramię.
- Nie tym razem. Spróbuj przekonać tego konia. - Loki zmroził mnie spojrzeniem. Ostatnio bardzo nerwowo reagował gdy tylko wspominałam o koniach.
- Będziesz mi to wypominać przy każdej możliwej okazji?
- Możliwe. - Wstałam, poszłam się ubrać i zeszłam na śniadanie. Po drodze zauważyłam dziwne poruszenie panujące w zamku. Zazwyczaj o tej porze było jeszcze bardzo cicho, a na korytarzach, nie widywałam nikogo oprócz kilku strażników. Tym razem co kilka kroków kogoś spotykałam. W końcu zatrzymałam dwie służące, które gorączkowo o czymś rozmawiały.
- Przepraszam czy coś się stało? - Zapytałam.
- Podobno jakąś godzinę temu, jeden z patroli odnalazł Wszechojca. Niestety nie wiemy nic więcej. - Odparła szybko jedna z nich. Podziękowałam im za wiadomość i poszłam dalej. Gdy dotarłam do jadalni, Loki kończył rozmawiać z jednym z uzdrowicieli. Mężczyzna minął mnie szybko, wyraźne zestresowany i może się myliłam, ale wyglądał na trochę przestraszonego.
- Słyszałam, że znaleźli Odyna.
- A ty skąd o tym wiesz?
- Daj spokój. Wszyscy o tym mówią, ciężko nie wiedzieć. Jak on się czuje?
- Za późno go znaleźliśmy. Nie dało się nic zrobić. - Gdy to mówił nie usłyszałam cienia smutku w jego głosie. Tak jakbyśmy rozmawiali o pogodzie, a nie o czyjejś śmierci.
- Współczuję, musi być ci ciężko. W końcu to twój ojciec.
- Nie byliśmy spokrewnieni. Muszę iść, później porozmawiamy
Wiedziałam, że Loki potrafi świetnie ukrywać emocje, ale nie mogłam się pozbyć wrażenia, że tym razem wcale nie musiał tego robić.