piątek, 22 maja 2015

Rozdział 17


Przez całe moje życie wojna, egzekucje, skazywanie kogoś na śmierć, były tylko odległym tematem. Czymś co mnie nie dotyczyło, o czym mówili w wiadomościach lub pokazywali w filmach. Nie robiło to na mnie wrażenia, jednak w momencie, gdy stało się  to rzeczywistością okazało się, że znacznie trudniej jest sobie z tym poradzić. To co widziałam  i co powiedziała mi Anais sprawiło, że przestałam ufać Lokiemu. Jak nigdy wcześniej zapragnęłam wtedy wrócić do domu, do przyjaciół. Zobaczyć ich,  porozmawiać, mieć pewność, że nic im nie jest. Zamiast tego siedziałam w swojej komnacie, wściekła na samą siebie, że dałam się tak oszukiwać. Cały urok i piękno tej krainy nagle zniknęły, gdy okazała się ona więzieniem. Nie mogłam opuścić tego miejsca, bez zgody Lokiego, a nie sądziłam, żeby pozwolił mi tak po prostu odejść.  Całkowitą ciszę zakłóciły otwierające się drzwi. Nie musiałam nawet sprawdzać kto przyszedł. Nie zamierzałam się odwrócić, ani odezwać.  Po co rozmawiać z kimś od kogo zapewne usłyszę tylko kolejne kłamstwa? Nadal patrzyłam więc na widok za oknem. Pomagało mi to zachować   spokój. Kolejna kłótnia nie była mi potrzebna, nie miałam nawet na nią siły. Słyszałam zamykające się drzwi, kroki, gdy się zbliżał.
- Jest coś ciekawego za tym oknem?  - Nie słyszałam gniewu w jego głosie.  Zacisnęłam zęby powstrzymując się od odpowiedzi. - Amy? - Złapał mnie za ramię i odwrócił przodem do siebie.
- Nie dotykaj mnie. - Warknęłam, odpychając go gwałtownie.
- Sądziłem, że Anais wszystko ci wyjaśniła.
- Wyjaśniła. Nawet więcej niż musiała. Po co to wszystko? Jak długo zamierzałeś mnie okłamywać?
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- Jesteś mordercą i oszustem. Zależało ci tylko na władzy i pozbyciu się avengersów. A ja głupia uwierzyłam, że ci na mnie zależy. - Byłam wściekła, zaciskałam ręce w pięści, a mięśnie same się napinały, gdy coś mówił.
- Amy, uspokój się. Nie wiesz wszystkiego. Masz rację okłamałem cię. Powiedziałem ci wtedy, że cię kocham, tylko po to żeby osiągnąć swój cel. Nic wtedy do ciebie nie czułem. Ale to się zmieniło, uwierz mi. - Wykonał gest, jakby chciał mnie przytulić, uspokoić. Na co natychmiast się cofnęłam.
- Tobie? A niby dlaczego powinnam?
- Zastanów się, gdy zostałaś ranna mogłem cię po prostu zostawić i taki, był mój plan na początku. Nie zrobiłem tego, nie potrafiłem cię tam zostawić, dlatego kazałem zabrać cię do Asgardu i wyleczyć.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Przez cały czas powstrzymywałam łzy, byłam nie tylko zła, było mi przykro. Od samego początku mówiłam mu prawdę. Wiedział o mnie znacznie więcej niż ja o nim. Mimo to miałam wrażenie, że nadal mi nie ufa.
- Wiedziałem jak zareagujesz. Nie chciałem cię niepotrzebnie denerwować.
- Wolałabym usłyszeć to od ciebie. Zamiast tego znów dowiaduje się czegoś od zupełnie obcej osoby. Jeżeli jest coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć, to powiedz mi to teraz.
Przez krótką chwilę zobaczyłam niepewność, wahanie, którego nie udało mu się ukryć. Czyli było coś jeszcze. Czekałam na odpowiedź, ta jednak nie następowała. Naprawdę chciałam mu wybaczyć, powiedzieć, że nic się nie stało. W końcu wciąż go kochałam, ale nie mogłam tolerować dalszych sekretów.
- Czyli kolejne tajemnice. - Stwierdziłam, nie miałam siły ani ochoty wyciągać z niego prawdy. Postanowiłam dać mu zdecydować. - Porozmawiamy, gdy zaczniesz być ze mną szczery. Teraz wyjdź, chcę być sama.
Nie liczyłam na to, że mnie przeprosi, był zbyt dumny, żeby to zrobić. Chciałam chociaż raz usłyszeć od niego prawdę. To nie było wiele. Loki patrzył na mnie jeszcze przez chwilę z nadzieją, że zmienię zdanie, jednak byłam nieugięta.
***
Patrzenie na przygotowania do egzekucji tylko pogarszały mój nastrój. Wiedziałam, że Loki nie zmieni zdania, dlatego rozmowę z nim uznałam za bezsensowną. Czułam się okropnie bezradna, jedyną osobą, z którą mogłam ostatnio szczerze porozmawiać była Anais. Przez te kilka dni była dla mnie ogromnym wsparciem
- Naprawdę nie da się nic zrobić? - Codziennie zadawałam to pytanie. - Musiałyśmy coś pominąć, przecież nawet Lokiego obowiązują jakieś zasady.
- Nie było czego pominąć. Wola króla stanowi prawo, jedyne co mogło uratować Thora to zmiana decyzji Lokiego. Teraz jest już za późno, żeby cokolwiek zrobić.
- Jak to za późno? O czym ty mówisz?
- Przygotowania zostały zakończone, egzekucja jutro o świcie. 
Zaczęłam nerwowo chodzić tam i z powrotem. Miałam jeszcze jeden pomysł, jednak wolałabym z niego nie korzystać. Było to bardzo ryzykowne, jednak nie pozostało mi nic innego. Nie darowałabym sobie, gdybym nie spróbowała.
- Jest jeszcze coś co mogę zrobić. Uwolnię Thora i wyprowadzę go z Asgardu. - Anais popatrzyła na mnie otwierając szerzej oczy ze zdziwienia.
- Zwariowałaś? Nie dasz rady. Złapią cię, a tego Loki ci nie daruje. Nie możesz tak ryzykować.
- Poradzę sobie. Wiem jakie to niebezpieczne, dlatego nie proszę cię o pomoc. Powiedz mi tylko wszystko co wiesz o więzieniu.
- Amy, przemyśl to. - W jej głosie, było tyle troski i niepokoju, a przecież znałyśmy się zaledwie kilka dni. - Twój pomysł nie ma szans powodzenia.
- Powiedz mi co wiesz o resztę się nie martw.
Nie wyglądała na przekonaną, jednak byłam pewna swojej decyzji i Anais chyba to zauważyła.
- No dobrze, więzienie jest w podziemiach. Będziesz musiała przekonać strażników, żeby wpuścili cię do środka. Jest to też tylko jedno wyjście tą samą drogą. Cele dla więźniów są po dwóch stronach korytarza, jednak Thora nie znajdziesz w żadnej z nich. Loki obawiał się, że nie są wystarczające żeby zatrzymać jego brata, dlatego odpowiednio wcześniej kazał zbudować dodatkową celę. Na tylnej ścianie więzienia są jeszcze jedne drzwi strzeżone przez dwóch żołnierzy. Nie wiem jakie zabezpieczenia są dalej.
- Dziękuje ci to bardzo wiele. Klucz do tych drzwi mają ci strażnicy tak? - Nie miałam jeszcze pojęcia co dokładnie zrobię, ale każda informacja była bardzo cenna.
- Niestety nie. Większość żołnierzy była kiedyś bardzo oddana Thorowi. Któremuś mogłoby przyjść do głowy spróbować go uwolnić.
- No to kto? 
Anais nie musiała odpowiadać, na to pytanie. Szybko sama się domyśliłam, że klucz ma Loki. To trochę komplikowało sytuację. Czasu było niewiele musiałam więc działać natychmiast. 

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 16



Od tamtej nocy coraz rzadziej zasypiałam w samotności. Obecność Lokiego szybko przestała mi przeszkadzać. Zaczęłam się raz nawet zastanawiać, jakim cudem tak się do siebie zbliżyliśmy. Przecież na początku, tak bardzo go nienawidziłam. Jak wiele się zmieniło przez ten czas. Bardzo długo nie interesowałam się tym co dzieje się na Ziemi  Co jakiś czas docierały do mnie jakieś wieści. Niektóre nawet bardzo niepokojące, jak to, że Loki kazał żołnierzom zabijać każdego kto bierze udział w buntach, czy namawia do tego innych. Próbowałam z nim wtedy o tym rozmawiać. Przekonać, że w ten sposób niczego nie osiągnie, a będzie tylko gorzej. Niestety nie chciał mnie słuchać, albo wmawiał mi, że wszystko jest w porządku i mam się nie przejmować, a ja w tamtym momencie wierzyłam mu na tyle, żeby go posłuchać. Bardzo długo dawałam się tak oszukiwać, jednak w pewnym momencie Loki posunął się za daleko. Od kiedy rozeszła się wieść o śmierci Odyna, ludzie oczywiście chcieli wiedzieć, kto stoi za zniknięciem i zamordowaniem Wszechojca.
Najbardziej byłam zaskoczona tym, kogo o ten czyn oskarżono. Pomijając fakt, ile naprosiłam się Lokiego, żeby w ogóle pozwolił mi pójść obejrzeć proces. Ostatecznie po wielu próbach zniechęcenia mnie i wmawiania jakie to będzie nudne i jak długo może trwać. W końcu się zgodził, chociaż, nie był zachwycony moim pomysłem. Byłam jedynie gościem w pałacu, mogłam więc tylko stać i obserwować, nie wolno mi było się odzywać. Nie miałam nawet zamiaru nic mówić, byłam po prostu ciekawa, jak to tutaj wygląda.
W sali tronowej panował gwar i było całkiem sporo osób. Wszyscy rozmawiali o czymś między sobą. Nikogo z obecnych jednak nie znałam, stanęłam więc sobie tak żeby widzieć co się będzie działo i czekałam. Po kilku minutach do sali wszedł Loki, w tym samym momencie zapanowała całkowita cisza. Muszę przyznać, byłam pod wrażeniem, gdy przechodził wszyscy tylko pokornie pochylali głowy. Swoją drogą pokonanie odległości między drzwiami a tronem zajęło mu nienaturalnie dużo czasu. Chyba właśnie znalazłam pierwszy powód, przez który te wszystkie ceremonie tak długo trwają. Tak więc kilka nieznośnie długich chwil później dało się słyszeć szczęk zbroi i podzwanianie łańcuchów, gdy strażnicy wprowadzali do sali więźnia. Najwyraźniej nie tylko mnie zaskoczył fakt, że żołnierze przyprowadzili Thora. Ludzie przez moment szeptali coś do siebie nawzajem, jednak szybko milkli. Zaczynałam mieć naprawdę złe przeczucia, coś mi podpowiadało, że wcale nie będę się nudzić. Spojrzałam na Lokiego, który siedział na tronie, z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Wyraźnie zadowolony obserwował, jak strażnicy rzucają przed nim Thora na kolana i przykuwają łańcuchami do specjalnych obręczy zamontowanych w podłodze. Nie podobało mi się to. Gromowładny nie wyglądał na kogoś, kto zamierza podjąć próbę ucieczki, przynajmniej nie w tym momencie. Wręcz przeciwnie, gdy szedł ledwo powłóczył nogami, a gdy żołnierze, wkładając w to stanowczo zbyt dużo siły, rzucili go na ziemie nawet nie spróbował się podnieść czy zaprotestować. Wyglądał na totalnie wycieńczonego, ostatkiem sił zachowywał równowagę. Nie wiedziałam jakie warunki panują w tutejszym więzieniu, ale wątpiłam, żeby każdego więźnia doprowadzano do takiego stanu. Zrobiło mi się naprawdę żal Thora, Loki nie miał żadnego prawa tak go traktować. Czułam się współwinna temu co się działo, przecież mogłam do tego nie dopuścić, ale teraz było już za późno.  Pozostało mi obserwować.
- Witaj, bracie. Dawno się nie widzieliśmy. - Powiedział Loki, wstając z tronu. Nie dostał jednak odpowiedzi, Thor nawet nie zaszczycił go spojrzeniem. - Nie powitasz mnie? - kontynuował - Czyżby warunki w celi okazały się nieodpowiednie?
- Mów czego chcesz i nie zmuszaj mnie do słuchania twojej paplaniny.
- Nie ładnie. Widzę, że Odyn nie nauczył cię szacunku do władcy, ale nie szkodzi. Zaraz to naprawimy.
W tym momencie jeden ze strażników wymierzył Gromowładnemu, cios w żebra drzewcem halabardy.Na co ten jęknął i odruchowo spróbował złapać się za bolące miejsce, jednak łańcuchy skutecznie mu to uniemożliwiły. Zachowanie Lokiego napawało mnie obrzydzeniem. Jemu najwyraźniej było mało znęcania się nad bratem i postanowił kontynuować.
- A skoro już mowa o Odynie. Dotarły do mnie bardzo przykre wieści o jego śmierci. Ale ty przecież, dobrze o tym wiesz, skoro sam go zamordowałeś. - Thor po raz pierwszy podczas tej rozmowy podniósł wzrok.
- Co? Loki, czyś ty oszalał? O czym ty mówisz? - Wszyscy na sali byli równie zaskoczeni. Część osób wydała się również oburzona tymi oskarżeniami. Nie miałam pojęcia co mam o tym wszystkim myśleć. To jakiś absurd, przecież nie ma szans, żeby ktokolwiek w to uwierzył.
- Nie udawaj zaskoczonego. To ci w niczym nie pomoże. Zaraz po odnalezieniu ciała, kazałem uzdrowicielowi sprawdzić przyczynę zgonu. Okazało się, że Wszechojciec został zamordowany Mjolnirem, który jak każdy doskonale wie należy do ciebie.
- Sprytnie bracie, bardzo sprytnie. Oboje dobrze wiemy, że cała ta historyjka jest kłamstwem. Jednak jeżeli sądzisz, że będę cię teraz błagał o litość to się grubo mylisz.
- Skoro to wszystko co masz do powiedzenia. Nie pozostaje mi nic innego jak ogłosić wyrok. Thorze Odynsonie, za królobójstwo niniejszym skazuję cię na śmierć.                                                          
Nie mogłam tego dłużej słuchać. Ktoś kogo pokochałam właśnie skazał niewinną osobę na śmierć. Do tego jeszcze nikt z obecnych nie miał odwagi się odezwać. Nie zastanawiałam się nad tym co robię podeszłam do Lokiego, powstrzymując się przed przywaleniem mu na oczach tych wszystkich ludzi.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - krzyknęłam - Nie pozwolę ci skazać niewinnej osoby.
Czułam na sobie wzrok każdego będącego w tym pomieszczeniu.
- Amy, uspokój się. - Powiedział łapiąc mnie za nadgarstek i odciągając gdzieś na bok.
- To boli, puść! - Szarpnęłam się z całej siły próbując uwolnić, jednak na daremnie.
- Nie będziesz publicznie podważać moich decyzji. Zrozumiano? - Powiedział to tak zimnym i stanowczym tonem, że przez chwilę miałam ochotę od razu się na wszystko zgodzić i odejść. Trwało to jednak tylko krótki moment.
- Bo co? - Znów się szarpnęłam tym razem skutecznie. - Myślisz, że się ciebie boję?  - Tak naprawdę to trochę się bałam, byłam w końcu zdana na jego łaskę. Jednak nie dałam tego po sobie poznać.
- Nie mieszaj się do spraw, które cię nie dotyczą.
- Chyba nie sądziłeś, że w takiej sytuacji będę siedzieć cicho. Król powinien być sprawiedliwy, ty taki nie jesteś.
Gdyby nie to, że w tym momencie ktoś nam przerwał, ta kłótnia prawdopodobnie źle by się dla mnie skończyła.
- No już spokojnie. - Usłyszałam kobiecy głos i poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. - Porozmawiam z nią, panie.  - Zwróciła się do Lokiego. Nie zdążyłam nawet zareagować, bo kobieta błyskawicznie pociągnęła mnie do wyjścia.  Zatrzymała się dopiero na korytarzu.
- Czego chcesz? - Zapytałam, starając się zapanować nad nerwami.
- Ratuje ci życie. Ja naprawdę nie wiem czy ty jesteś tak odważna czy raczej głupia. - Wbiła we mnie spojrzenie swoich ciemnych oczu i czekała, aż się uspokoję. Była wyższa ode mnie, a jej długie ciemne włosy opadały luźno na ramiona.
- Nikt cię nie prosił o pomoc.
- Chodź coś ci opowiem, ale nie tutaj.
Niezbyt chętnie, ale poszłam za nią. Nadal byłam wściekła. Może chociaż dowiem się o co tutaj chodzi. Weszłyśmy do jakieś komnaty. Kobieta gestem nakazała mi żebym usiadła na krześle, sama usiadła na przeciw mnie.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłaś? Kim ty w ogóle jesteś?
- Posłuchaj mnie, nazywam się Anais i jestem członkinią królewskiej rady. Nie powinnam ci mówić tego co za chwilę usłyszysz, ale twój brak informacji jest niebezpieczny dla ciebie samej.
Zaciekawiło mnie to co powiedziała, więc zaczęłam uważniej słuchać.
- Nie ty jedna pomagałaś Lokiemu w dojściu do władzy, było więcej osób przynajmniej tutaj w Asgardzie. Sama brałam w tym wszystkim udział z czego nie jestem szczególnie dumna. Wiem co łączy cię z królem, dlatego to co usłyszysz może ci się nie spodobać.
- A co do tego wszystkiego mają moje uczucia? - Zapytałam, usiłując coś, z tego zrozumieć.
- No więc, w momencie, gdy go poznałaś Midgard był jedynym spośród dziewięciu królestw, nad którym nie miał żadnej władzy. Postanowił to zmienić. Udało mu się to z twoją pomocą, wiem co ci wyznał kilka dni przed tym atakiem i przykro mi że muszę ci o tym powiedzieć, ale okłamał cię.
- Co? A skąd ty możesz o tym wiedzieć?  - Nie mogłam uwierzyć w to co mówiła ta kobieta.
- Taki był jego plan nie mógł przekonać cię groźbą więc zagrał na twoich uczuciach. Sama pomyśl, gdyby wtedy nie powiedział że cię kocha, wydałabyś go, prawda?
- Skąd ty możesz to wiedzieć? - Czułam się okropnie, nie wiedziałam już komu mam wierzyć.
- Wiedzą o tym wszyscy którzy mu pomagali. Nie wiem czy nadal cię okłamuje, czy teraz jest to szczere.
- A co z śmiercią Odyna to też było zaplanowane?
- Niestety tak Odyn zapadł w sen podczas którego nabierał siły i czerpał moc z Yggdrasila drzewa życia. Strażnicy, którzy mieli wtedy zapewniać bezpieczeństwo Wszechojcu, również brali udział w tym całym spisku. Ukryli gdzieś niczego nie świadomego Odyna, zbyt daleko od Yggdrasila przez co nie mógł czerpać mocy i z każdym dniem tracił siły. Resztę już znasz.
- Dlaczego mi to wszystko mówisz? - Zapytałam, miałam totalny mętlik w głowie. Nie wiedziałam komu mogę ufać, ani czy ta kobieta mówi prawdę. Nawet jej nie znałam. Z drugiej strony miało to sens.
- Nie oczekuje, że mi uwierzysz. Po prostu uznałam, że powinnaś znać prawdę. Zastanów się nad tym.
Anais wyszła, a ja zamiast się uspokoić byłam jeszcze bardziej wściekła na Lokiego niż wcześniej. Musiałam się poważnie zastanowić, co mam teraz zrobić.




No dobra to chyba najdłuższy rozdział ze wszystkich. Mam nadzieję że wam się podobał i zrozumieliście coś z tych wszystkich zawiłych wyjaśnień. Poprzednie rozdziały zbierały sporo wysokich ocen za co jestem wam naprawdę wdzięczna. Czekam też na jakiś komentarz, to naprawdę mocno motywuje.