niedziela, 21 września 2014

Rozdział 19

Sprawdziłam puls, odetchnęłam z ulgą, gdy poczułam bardzo słabe, prawie niewyczuwalne bicie serca.
- On żyje. - Zawołałam.
- Co? To niemożliwe, Jeszcze nikomu się to nie udało.
Hel była wyraźnie zaskoczona i wściekła. Jeszcze nikt nigdy tak po prostu nie opuścił jej królestwa i nie zamierzała dopuścić, aby to się zmieniło. - Cztery dni minęły, dotrzymam słowa, możecie go zabrać, wróci tutaj szybciej niż myślicie.
***
Gdy wróciliśmy do Asgardu, strażnicy od razu zabrali Lokiego do zamku, poszłam za nimi, aż pod drzwi jakiegoś pomieszczenia, nie pozwolili mi wejść do środka. Czekałam pod drzwiami dobre kilka godzin co jakiś czas ktoś wychodził, a po chwili wracał, jednak nikt nie chciał mi nic powiedzieć, zastanawiałam się ile to jeszcze będzie trwało. Była już bardzo późna noc, gdy udało mi się zatrzymać jednego z medyków.
- Co z nim? - Zapytałam, mężczyzna widząc jak bardzo mi zależało, westchnął, przetarł dłonią zmęczone oczy, po czym odpowiedział.
- Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Jednak on nie jest ranny, ani chory. Jego organizm jest tak słaby, że to cud, że w ogóle jeszcze żyje.
- Ale on przeżyje, prawda?
- Nie mogę ci niczego obiecać.
- Mogę do niego wejść?
- Nie teraz. Jest już późno, on potrzebuje spokoju, ty też powinnaś odpocząć, nie wyglądasz najlepiej.
Poszłam do swojej komnaty, jednak długo nie mogłam zasnąć, kręciłam się z boku na bok, w końcu wstałam, wyszłam na balkon, oparłam się o kamienną balustradę i patrzyłam w ciemne niebo. Świeże powietrze zawsze mnie usypiało, po chwili wróciłam więc do łóżka i zasnęłam.
Minęły dwa tygodnie, stan Lokiego się nie poprawiał, a medycy byli bezradni i cały czas tylko powtarzali, że trzeba czekać. Powoli zaczynałam tracić nadzieję na to, że odzyska przytomność.
Pewnego dnia, gdy miałam już wychodzić, zobaczyłam, jak powoli otwiera oczy, najpierw pomyślałam, że tylko mi się to wydaje, że to moja wyobraźnia, dopiero po chwili dotarło do mnie, że to się dzieje naprawdę i nic mi się nie wydaje. Poczułam ogromną ulgę po dwóch tygodniach niepewności. 
- Loki? Słyszysz mnie?
- Gdzie ja jestem? - Zapytał, głos miał tak słaby, że ledwo usłyszałam co powiedział.
- Jesteś w Asgardzie. Jak się czujesz?
- Okropnie. - Pierwszy raz jak z nim rozmawiałam miałam całkowitą pewność, że mówi prawdę.
Chwilę później moja nadzieja na to, że ten cały koszmar kilku ostatnich tygodni się skończył, prysła, jak bańka mydlana. To był tylko krótki moment wytchnienia, dający złudną nadzieję, że już teraz będzie tylko lepiej. W ułamku sekundy stan Lokiego gwałtownie się pogorszył. Znów był tak okropnie blady, jak w Niflheimie, zaczął drżeć, jego oddech był płytki i urywany. Ile sił w nogach pobiegłam po pomoc, medycy znów kazali mi czekać za drzwiami, tym razem trwało to znacznie krócej, gdy wyszli nie chcieli mi nic powiedzieć. Jeden, ze strażników odprowadził mnie z powrotem do mojej komnaty i kazał tam czekać. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, dlaczego nikt nie chce mi nic powiedzieć? Chodziłam nerwowo po komnacie, w końcu drzwi otworzyły się i zobaczyłam Thora, był wyraźnie przygnębiony.
- Mów mi natychmiast co się dzieje? 
- Może lepiej sobie usiądź, 
- Nie chcę siadać. Co z Lokim? Uratowali go prawda?
- Niestety, nie udało się go uratować. - Słyszałam w jego głosie, jaki ból sprawiło mu to co przed chwilą powiedział.
- To niemożliwe, przecież już było lepiej, przecież się obudził. - Nie chciałam wierzyć w to co usłyszałam, czułam jak łzy płyną mi po policzkach. Thor jeszcze coś do mnie mówił, ale go nie słuchałam, wybiegłam z powrotem w stronę komnaty, w której leżał Loki. Chciałam wejść do środka, jednak dwóch strażników przed drzwiami zagrodziło mi drogę.
- Nie można wchodzić. - Powiedział jeden z nich. Na końcu korytarza zobaczyłam Frigge, widziałam ją tylko kilka razy, zawsze była uśmiechnięta, w tym momencie na jej twarzy malował się smutek, nie potrafiłam sobie wyobrazić co ona w tej chwili czuła. Jak musiało być jej ciężko. Podeszła i przytuliła mnie do siebie. - Uspokój się. - Powiedziała, jej głos był taki ciepły i kojący. - Chodź ze mną. - Zaprowadziła mnie do mojej komnaty. Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach, nie chciałam przestać płakać, dzięki temu czułam się lepiej.
- Wiem co czujesz i wiem, że jest ci ciężko, ale to minie zobaczysz.
- To moja wina. - Powiedziałam, przez łzy.
- Nieprawda, nie możesz się obwiniać.
- Gdybym nie zgodziła się na tą podróż do Alfheimu to wszystko by się nie wydarzyło.
- Nie mów tak. 
- Chcę wrócić do domu. 
- Rozumiem, zobaczę co da się zrobić, ale najpierw musisz się trochę uspokoić. 
Frigga wyszła, a ja otarłam łzy z twarzy i siłą powstrzymywałam się od dalszego płaczu. Po chwili drzwi znów się otworzyły.
- Radzisz sobie jakoś? - Zapytał Thor, wchodząc, a ja pokręciłam tylko głową. 
- Chcę już wrócić do domu, tam będzie mi łatwiej sobie z tym poradzić.
- Jutro będzie pogrzeb, jeżeli chcesz możesz jeszcze zostać.
- Nie i tak nie dałabym rady tam pójść.
- No dobrze odprowadzę cię, w takim razie na Ziemie. 
***
Kiedy znów znalazłam się w parku, poczułam się dziwnie, tak dawno tutaj nie byłam i to miejsce zdawało mi się całkowicie obce. 
- Odprowadzić cię do domu? - Zapytał Thor.
- Nie, poradzę sobie. - Odpowiedziałam chcąc jak najszybciej odejść.
- Na pewno? Nie powinnaś być teraz sama.
- Tak, to nie daleko, nic mi nie będzie. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę miasta, nie chciałam wracać do mojego pustego mieszkania, do rodziców też nie. Jedyną osobą, która zawsze pomagała mi w takich sytuacjach była Amelia, ona najlepiej potrafiła mnie pocieszyć i zrozumieć. Chwilę stałam pod drzwiami, po czym nacisnęłam na dzwonek, mając nadzieję, że jest w domu. Gdy otworzyła drzwi i mnie zobaczyła, była zaskoczona.
- Mój boże, Jess. Co się stało? Wyglądasz jakbyś przeszła piekło.
- Czuję się podobnie. Mogę wejść? - Zapytałam i poczułam jak po policzkach znów zaczynają mi płynąć łzy.
- Pewnie. - Odpowiedziała, ciągnąc mnie za rękę w stronę salonu i sadzając na kanapie. - Powiesz mi co się stało? 
- Nie wiem czy dam radę o tym mówić, ale spróbuję. - Opowiedziałam jej co się wydarzyło, łącznie z wydarzeniami z przed trzech lat, bo do tej pory mówiłam o tym tylko rodzicom.
- To okropne i nie dało się nic zrobić?
- Niestety nie. Pójdę już jest późno, a ja cię zadręczam moimi problemami.
- Nie ma mowy. Nigdzie nie idziesz, jestem twoją przyjaciółką i nie pozwolę żebyś teraz siedziała w domu i wypłakiwała sobie oczy. Zaraz przygotuję ci jakieś miejsce do spania. A o reszcie pomyślimy jutro. 
Cała Amelia, martwiła się o mnie jakbyśmy były siostrami, czasami to trochę denerwowało, ale wtedy cieszyłam się, że ją mam. Wiedziałam, że przy niej znacznie szybciej wrócę do normalnego życia.

KONIEC

Dotarliśmy do końca tego opowiadania, wiem że pewnie większość z was oczekiwała zupełnie innego zakończenia. Dziękuje każdemu kto przeczytał całe opowiadanie od początku do końca, w szczególności tym którzy zostawiali po sobie ślad w postaci komentarzy, które ogromnie zachęcały do dalszego pisania. 

piątek, 12 września 2014

Ogłoszenie

Hej, witam was po naprawdę długiej przerwie, jednak nie była to moja wina po prostu nie miałam internetu. Teraz już mam nadzieję wszystko będzie okej i rozdziały będą pojawiać się regularnie, a więc już nie przedłużam i zapraszam do czytania.

Rozdział 18

Nie mogłam się doczekać, żeby wyjść z tej okropnej krainy i znów zobaczyć słońce, dlatego bez wahania weszłam do portalu. Byłam bardzo niemiło zaskoczona, gdy zamiast słońca i trawy, zobaczyłam jakieś ponure miejsce, zasnute gęstą mgłą. Rozejrzałam się, a po plecach przebiegł mi zimny dreszcz.
- Gdzie my jesteśmy? - Zapytałam.
- To Niflheimie, kraina umarłych. - Odpowiedział Thor.
- Dotrzymałam swojej części umowy. Teraz przyszedł czas na zapłatę, ojcze.
Nie miałam pojęcia o jaką zapłatę jej chodzi i dlaczego mówiąc to patrzyła na Lokiego, ale miałam złe przeczucia.
- Ojcze? O co tutaj chodzi? Jaką zapłatę?
- Proszenie mnie o pomoc wiąże się z konsekwencjami, Loki zostaje, wy możecie odejść. Drugi portal już na was czeka.
- Jak to zostaje? Przecież to kraina zmarłych, a on jeszcze żyje, musisz go wypuścić.
- Mylisz się, nic nie muszę. Chcieli przejść, żeby sprowadzić cię z powrotem, zgodziłam się i tak nie żądam wiele. Duszę osób, które zamordował domagają się sprawiedliwości, nie mam innego wyjścia.
- W ten sposób sama stajesz się mordercą, nie jesteś lepsza od niego.
- Masz trochę racji, nie wiem dlaczego tak ci na tym zależy, ale dam mu szansę. Wróćcie tutaj po niego za cztery dni, jeżeli przeżyje do tego czasu, będzie mógł odejść.
- Niech będzie. - Zgodziłam się, chociaż miałam przeczucie, że coś jest nie w porządku, zbyt jej na tym zależało, żeby tak nagle po prostu odpuścić. Dalsza rozmowa mogłaby jednak tylko pogorszyć sytuacje. Weszłam do portalu i po chwili byłam już w Asgardzie. Dopiero teraz poczułam jak bardzo jestem wyczerpana, dlatego bardzo chętnie poszłam odpocząć.
Thor udał się do sali tronowej porozmawiać z ojcem, Odyn był wyraźnie wściekły, gdy tylko zobaczył Thora, zerwał się z tronu.
-Co to miało znaczyć?! Coś ty sobie myślał?! Zignorowałeś moje rozkazy! Ukradłeś niebezpieczne artefakty ze skarbca i przekazałeś je więźniowi, którego sam wypuściłeś! Wiesz jak to się nazywa?! To jest zdrada i dobrze wiesz czym jest karana. - Thor cierpliwie czekał aż Odyn skończy krzyczeć, nie pierwszy raz widział go wściekłego i wiedział, że próba przerwania mu nic nie da.
-Tak wiem, ale nie mogłem siedzieć bezczynnie, prosiłem cię o zgodę, jednak odmówiłeś mi nie podając żadnego powodu.
-Miałem powód! Próbowałem cię chronić przed twoją własną głupotą! Wiedziałem czego zażąda Hel. Wiedziałem, jakie są jej warunki. Czego dokładnie zażądała tym razem?
- Żeby Loki został w Niflheimie, ale pozwoliła po niego wrócić za cztery dni.
- A słyszałeś, żeby ktoś kiedyś stamtąd wrócił?
- Nie.
- A wiesz dlaczego? Bo  nie było takiej osoby. Nie jesteś pierwszy, który usłyszał podobną propozycję, oszukała cię, z tego miejsca się nie wraca. Jeżeli będziesz chciał tam wrócić i sam się przekonać, to cię nie zatrzymam, ale nie rób sobie nadziei.

***
Musiałam się czymś zająć przez te cztery dni, żeby nie myśleć o ostatnich wydarzeniach, postanowiłam ćwiczyć kontrolę nad swoimi zdolnościami, tak jak w Alfheimie. Znalazłam parę książek, które okazały się dosyć pomocne, większość czasu spędzałam więc na ćwiczeniach.  Szybko przekonałam się, że samodzielne ćwiczenia są znacznie trudniejsze, a chwilowy brak koncentracji może mieć nieprzyjemne konsekwencje, ale nie zamierzałam się poddawać.
Mimo wielu sprzeciwów udało mi się przekonać Thora, że wybieram się razem z nim do Niflheimu i nie zmusi mnie do siedzenia bezczynnie w Asgardzie i dłuższego czekania.
Byłam w tej krainie dopiero po raz drugi i miałam nadzieję, że już nigdy więcej tam nie wrócę. Nie wytrzymałabym w tym miejscu paru godzin, a o paru dniach wolę nawet nie myśleć. Hel siedziała na swoim tronie i wpatrywała się w przestrzeń przed sobą, z jej twarzy nie potrafiłam wyczytać żadnych emocji. Obok zobaczyłam Lokiego, siedział na czymś co wyglądało jak krzesło zrobione z ludzkich kości, przestraszyłam się bo nie dawał żadnych oznak życia, był okropnie blady, głowę miał opuszczoną, a oczy zamknięte. Podbiegłam żeby sprawdzić czy żyje...