czwartek, 30 października 2014

Rozdział 2


Obudziłam się jeszcze przed świtem, w pokoju było całkowicie ciemno widziałam tylko słabe światło księżyca, wpadające przez uchylone okno. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale coś mi nie dawało. Postanowiłam wyjść, bardzo lubiłam chodzić jeszcze przed wschodem słońca, było wtedy tak cicho i spokojnie. Po dwudziestu minutach spokojnego marszu doszłam do miasta, przechodząc koło piekarni, poczułam zapach świeżo pieczonego chleba, mój żołądek od razu dał o sobie znać, jednak zignorowałam to, nie chciałam jeszcze wracać. Nagle poczułam jak ktoś wciąga mnie w uliczkę między budynkami.
- Zastanowiłaś się, nad moją propozycją? - Od razu rozpoznałam ten głos, chciałam się wyrwać, ale nie dałam rady.
- Nie pracuję dla ludzi którzy napadają mnie na ulicy.
- Zastanów się, albo któreś z twoich przyjaciół może jutro nie wrócić do domu.
- Kłamiesz. Nic nie zrobisz i nic o nas nie wiesz. Nie ty pierwszy mi grozisz i pewnie nie ostatni.
- Wiem więcej, niż ci się wydaje.
-Czyżby?  Chodź ze mną.
Skierowałam się w stronę domu, ale inną trasą, były dwie drogi, nie sprawdzałam czy na pewno za mną pójdzie, nie musiałam. Przez całą drogę nie odezwałam się, chciałam coś sprawdzić. Doszłam do małego lasku otaczającego nasz dom, dopiero tam się zatrzymałam.
- Idź tędy, nie schodź ze ścieżki, a na pewno trafisz. Jeszcze jedna rada, cokolwiek usłyszysz lub zobaczysz nie oglądaj się i nie zatrzymuj.
- Ty nie idziesz?
- Pójdę inną drogą, spotkamy się na miejscu. - Odeszłam zanim zapytał o coś jeszcze.
Nie minęło dziesięć minut od mojego powrotu do domu, a drzwi gwałtownie się otworzyły.
- Co się stało? - Zapytałam widząc efekt mojego małego testu. - Wyglądasz jakbyś przebiegł przez cały las.
- Co to miało być?
- Mat chyba trochę przesadził. - Powiedziałam, powstrzymując się od śmiechu. Widząc parę zadrapań na jego twarzy i rękach, potargane włosy i strach w oczach. - Twierdziłeś, że wiesz o nas wszystko, postanowiłam to sprawdzić. Poprosiłam więc Mata o małą przysługę.
- Mat? Chcesz mi powiedzieć, że to był człowiek?
- Większość czasu tak, Raczej jest człowiekiem, jednak nie, gdy spotkałeś go w lesie. Wtedy był bardziej zwierzęciem.
- Co?
- Wilkołakiem, jak my wszyscy. Poznałeś naszą tajemnicę, widziałeś też co potrafimy, jeżeli piśniesz chodź słówko o tym co tutaj zobaczyłeś znajdziemy cię. A teraz powiedz mi co dokładnie mam ukraść i skąd?
- Słyszałaś kiedyś o organizacji Tarcza? - Miałam wrażenie, że najpierw chciał zapytać o coś innego ale się rozmyślił.
- Coś tam słyszałam, a czemu?
- Przywłaszczyli sobie coś co należy do mnie, chcę żebyś to dla mnie odzyskała.
- Nie zrobi tego. - Usłyszałam za sobą głos Leo, był wyraźnie zły i miał prawo. Złamałam kilkanaście naszych zasad.
- Dlaczego decydujesz za mnie o przyjęciu zlecenia? - Zapytałam, odwracając się, Leo stał w cieniu tak że ledwo było go widać.
- Bo to zlecenie jest zbyt niebezpieczne, złapią cię. - Mówił już spokojniej, bardziej z troską.
- Jeszcze nigdy mnie nie złapali, dlaczego teraz miałoby być inaczej?
- Nie złapali cię bo nie dostałaś tak trudnego zlecenia. Zabraniam ci je przyjąć i koniec. - Powiedział i poszedł na górę. Nie chciałam mu się sprzeciwiać, ale czułam, że sobie poradzę.
- Powiedziałeś, że to co mam wykraść, należało kiedyś do ciebie, prawda?
- Tak.
- Znajdę to, ale nie przychodź tutaj, Leo mógłby coś podejrzewać. A teraz idź już.
- Nawet nie wiesz czego szukać.
- Idź już, zanim zmienię zdanie.

***
Musiałam dowiedzieć się jeszcze paru rzeczy, przez cały czas zastanawiałam się skąd znam tego faceta, gdzieś go już wcześniej widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Pobiegłam na górę zamknęłam się w swoim pokoju i włączyłam laptopa, przeszukiwałam wiadomości sprzed paru miesięcy. W końcu znalazłam artykuł, który mnie interesował. "Atak obcych na Nowy Jork." Przeczytałam całość, teraz zrozumiałam dlaczego gdy Leo zobaczył z kim rozmawiam tak się zdenerwował i nie była to złość tylko na mnie. Próbowałam znaleźć jeszcze coś na temat tej agencji jednak dużo tego nie było, przynajmniej nic konkretnego. Był jednak ktoś kto mógł mi powiedzieć coś więcej, poszłam do pokoju obok, gdzie mieszkała Cori, zawsze miałam z nią bardzo dobry kontakt i wiedziałam, że nie wygada nic Leo. 
- Hej, mogę cię o coś zapytać?
- Jasne pytaj.
- Muszę się włamać do agencji o nazwie Tarcza, jednak nie mogę znaleźć żadnych informacji, aha i nie mów o tym Leo, zabronił mi tam iść.
-I miał rację. Włamywanie się tam to samobójstwo, nie uda ci się.
- Dlaczego wszyscy tak mówią? 
- Leo nic ci nie powiedział? 
- O czym?
- Kilka lat przed tym jak Leo cię do nas przyprowadził, mieszkał z nami jeszcze jeden chłopak, był bardzo pewny siebie twierdził, że nie ma miejsca do którego się nie włamie. Założył się z Leo, że włamie się właśnie do tej agencji i wykradnie jakieś ważne dokumenty. Miał wtedy 12 lat, udało mu się tam wejść, ale już nigdy nie wyszedł, nie mamy pojęcia co tam się stało. Od tego czasu Leo bardzo się zmienił, czuł się odpowiedzialny za to co się stało, zabronił komukolwiek prób włamywania się tam. Teraz chyba rozumiesz jego reakcję?
- Tak, ale ja jestem starsza dam sobie radę, pomożesz mi?
- No nie wiem jak ktoś się o tym dowie...
- Proszę cię.
- Dobra, zobaczę co da się zrobić.
- Dzięki, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. 



sobota, 11 października 2014

Rozdział 1


Ciemna noc, prawie całkowita cisza, tylko szum przejeżdżających samochodów. Większość osób o tej porze śpi spokojnie, nie spodziewając się żadnych kłopotów. Jeszcze tylko kilka pięter i będę na miejscu, myślą, że jak mieszkają na szóstym piętrze, to są bezpieczni, co za bzdura. Ciche kliknięcie i drzwi balkonowe stoją otworem, Zabieram dokumenty, po które przyszłam, nie obchodzi mnie, co w nich jest, ani jak bardzo są ważne. Kradnę, odkąd skończyłam 7 lat, tego mnie nauczono, wejść, zabrać, po co się przyszło i wyjść nie zostawiając śladów. Już dawno przestałam żałować tych ludzi. Wracam do "domu" chociaż to gdzie mieszkam ciężko nazwać domem a ludzi, którzy tam mieszkają moją rodziną. Trafiłam tam, gdy moi rodzice wyjechali za granicę ponoć na miesiąc i zostawili mnie pod opieką babci, ten miesiąc trochę im się przedłużył, bo już nigdy ich nie zobaczyłam. Trzy miesiące po ich wyjeździe moja babcia zmarła, a ja zostałam sama, wtedy spotkałam Leo, przynajmniej tak mi się przedstawił, nadal nie wiem, jak naprawdę się nazywa, To on mnie przygarnął i nauczył wszystkiego, co wiem, w tym kraść. Traktowałam go jak ojca i zawsze bardzo szanowałam. Oprócz mnie i Leo mieszka z nami jeszcze osiem osób trzy dziewczyny i pięciu chłopaków, wszyscy jesteśmy złodziejami. Wróciłam do domu i rzuciłam plecak, który zawsze zabierałam ze sobą, na podłogę i usiadłam na kanapie obok Leo, który powitał mnie szerokim uśmiechem.
- Jak tam? Ciężko było?
- Nie, ale jestem wykończona, marzę tylko o tym, żeby położyć się spać.
- To będzie musiało jeszcze trochę zaczekać, bo masz gościa.
- Niech idzie to kogoś innego, nie jestem tu jedyna. 
- Nalegał na spotkanie właśnie z tobą, powiedział, że zaczeka, aż wrócisz.
- Dlaczego tak mu na tym zależało?
- Nie wiem, może dlatego, że jesteś jedną z najlepszych? Idź już, nie każ mu dłużej czekać.
- Dobra, sprawdzę, co było tak ważnego, że czekał na mnie do tak późnej godziny. - Dół twarzy osłoniłam sobie czarną chustą, a na głowę zarzuciłam kaptur, anonimowość była dla nas bardzo ważna, dzięki niej nikt nas jeszcze nie wydał policji. Zeszłam po kamiennych schodach, do specjalnego pomieszczenia, było bardzo małe i całkowicie ciemne, stał tam tylko mały stolik i dwa krzesła. Usiadłam na jednym z nich, po drugiej stronie już ktoś siedział, po sylwetce domyśliłam się tylko, że to mężczyzna. Bardzo długo się nie odzywał, tylko uważnie mi się przyglądał, jakby mimo ciemności i osłony, próbował dostrzec moją twarz.
- Czego chcesz? - Zapytałam, widząc, że nie zamierza rozpocząć rozmowy.
- Chcę, żebyś coś dla mnie ukradła.
- Kto by pomyślał? Pytałam o szczegóły. Dlaczego chciałeś rozmawiać tylko ze mną?
- Podobno jesteś jedną z najlepszych, a ja nie mogę sobie pozwolić na ryzyko niepowodzenia. Jednak zanim powiem ci coś więcej, muszę mieć pewność, że to, co mówią to prawda.
- To ci wystarczy? - Zapytałam, bawiąc się sztyletem, który ukradłam mu zaraz po wejściu do pomieszczenia.
- Jak to zrobiłaś?- Był wyraźnie zaskoczony i może trochę zdenerwowany.
- To moja praca, nic więcej nie mogę powiedzieć.
- Widzę, że sprawdziło się to, co o tobie wiem, nie wielu potrafiłoby mnie okraść.
- Mów czego chcesz i gdzie to znaleźć. Pytanie tylko czy masz dosyć pieniędzy. Nie pracuję za darmo.
- Mogę ci zaoferować coś lepszego od pieniędzy Amy, już nigdy nie będziesz musiała kraść. Mogę też pomóc ci odnaleźć rodziców.
Byłam przerażona i zszokowana, on znał moje prawdziwe imię to, którego nie użyłam, odkąd tu mieszkam. Nikt go nie znał, nawet pozostali złodzieje, zawsze używamy pseudonimów, albo fałszywych imion i nazwisk.
- Skąd znasz moje imię? - Starałam się ukryć zdenerwowanie, ale chyba nie bardzo mi to wyszło.
- Ty masz swoje tajemnice, ja mam swoje.
- Nie igraj ze mną. - Już nie starałam się ukryć złości. - Wynoś się stąd. - Powiedziałam, wbijając sztylet w stół tuż przed nim.
- Jeszcze się spotkamy. - Wstał i wyszedł, siedziałam jeszcze przez chwilę, wpatrując się w uchylone drzwi i starałam się uspokoić, dopiero kilka minut później wróciłam na górę, poszłam prosto do swojej sypialni, wszyscy oprócz mnie już spali i ja również potrzebowałam solidnego odpoczynku.

Czekam na wasze komentarze co do nowego opowiadania, nie wiem na kiedy wyrobię się z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że nowa bohaterka wam się spodoba. :) 

środa, 1 października 2014

Informacja


Hej, mam dla was dobrą wiadomość, nowe opowiadanie już ma pierwszy rozdział więc za niedługo powinno pojawić się na blogu :) Mam nadzieję, że wam się spodoba.