sobota, 22 lutego 2014

                                                     Część X


Tymczasem na Jotunheimie, wciąż trwała walka. Sif, wróciła już do reszty i odnalazła Thora.
- Musimy się stąd wynosić. - Powiedziała.
- Nie damy rady uciec, za dużo ich. - Odparł Thor
- Walczyć już dłużej też nie. Rozejrzyj się Hogun i Volstagg już ledwo walczą,a Fandral leży nieprzytomny. Jak tak dalej pójdzie to nas pozabijają.
- Masz jakiś pomysł?
- Tylko jeden... I raczej ci się nie spodoba.
- Mów.
- Musimy się poddać.
Thora tak zszokowały słowa Sif, że o mało nie dostał mjolnirem w głowę.
- Nie poddam się tym lodowym przygłupom. - Zaprotestował.
- Nie mamy innego wyjścia, nie wygramy w pięciu z całą armią Jotunheimu.
- Oni nas zabiją gdy tylko rzucimy broń.
- Jeżeli tego nie zrobimy to i tak zginiemy.
- No dobra, przekażmy tą wiadomość reszcie.
- Co się dzieje? - Zapytał Volstagg, gdy tylko Sif i Thor się zbliżyli.
- Poddajemy się. - Oznajmił gromowładny. 
- Czy ja dobrze słyszę? - Zapytał Hogun.
- Czyś ty mjolnirem w głowę dostał? - Dodał Volstagg.
- Dobrze słyszeliście, nie mamy innego wyjścia. Nie jesteśmy w stanie wygrać tej walki. - Odparła Sif.
Thor obrócił się w stronę nadciągających olbrzymów i krzyknął.
- Nie atakujcie! Poddajemy się!
- Czyżby? Poszło łatwiej niż myślałem.- Mruknął jeden z olbrzymów do swojego towarzysza. - Rzućcie więc broń, wtedy nie zrobimy wam krzywdy.
Wszyscy bardzo niechętnie posłuchali i zaczęli odkładać broń.
- Wy dwaj. - Powiedział jeden z olbrzymów wskazując palcem dwóch innych. - Wracajcie do zamku i przekażcie królowi, że pojmaliśmy asgardczyków. A wy, grzecznie pójdziecie z nami. Pamiętajcie, jeden głupi ruch, a zabijemy was na miejscu.
- Nasz przyjaciel jest nieprzytomny, jeżeli go tutaj zostawimy to umrze. - Powiedział Thor.
- Uważaj, bo się tym przejmę. - Odparł olbrzym. - Zabrać to ścierwo.
Jeden z gigantów podszedł do rannego i trącił go butem, a gdy ten się nie poruszył podniósł go i przeżucił sobie przez ramię.
- Idziemy! - Krzyknął dowódca.
Giganci mimo śniegu szli bardzo szybko i zmęczeni walką wojownicy mieli problem za nimi nadążyć. Po około dwudziestu minutach marszu rozszalała się śnieżyca, jeszcze bardziej utrudniając wędrówkę i ograniczając widoczność. Olbrzymy nie zwolniły jednak, ani trochę. przyzwyczajone do wiatru i śniegu po prostu to zignorowały. Sif pocierała dłońmi zmarznięte ramiona, aby choć trochę się rozgrzać, podczas walki nie odczuwało się, aż tak panującej tu temperatury.
- Zaczynam się zastanawiać, czy to był dobry pomysł. - Powiedziała.
- Nie gadać. - Warknął jeden z olbrzymów. Dalej już nikt nie próbował się odzywać, szli w milczeniu pogrążeni we własnych myślach.
                                                                          ***
Tymczasem w Asgardzie, Loki siedział w swojej komnacie i czekał na wieści o stanie zdrowia dziewczyny. Tesseract leż na stole tuż obok, kłamca wiedział, że powinien jak najszybciej oddać go Odynowi, ale na razie nie miał ochoty na rozmowę z nim. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł jeden z medyków.
- Co z dziewczyną? - Zapytał Loki.
- Zrobiliśmy co w naszej mocy, jednak ona jest tylko śmiertelniczką i straciła dużo krwi.
- Mów konkretnie
- Ma wysoką temperaturę i wciąż nie odzyskała świadomości, ale trzeba mieć nadzieję.
Medyk stał jeszcze przez chwilę oczekując odpowiedzi, lecz gdy ta nie nastąpiła po chwili uznał, za stosowne oddalić się.
                                                                                     ***

W tym czasie olbrzymy doprowadziły już więźniów do zamku. Wprowadzono ich do dużej sali z rzędami kamiennych kolumn. Pomieszczenie było ponure i nie dawało żadnego schronienia przed zimnem. Na końcu sali, na specjalnym podwyższeniu stał tron, częściowo wykonany z kamienia, a częściowo z lodu. Chwilę później do sali wszedł Laufey, był wyższy od reszty olbrzymów, a jego twarz poznaczona była bliznami po stoczonych walkach. Przyglądał się przez chwilę więźniom po czym powiedział.
- Doniesiono mi, że ujęto pięciu więźniów, a ja tu widzę tylko czterech. Gdzie piąty?
- Jest już w celi, panie. Był nieprzytomny. - Odpowiedział jeden ze strażników.
- No dobrze, ale zajmijmy się naszymi drogimi gośćmi. Bo przecież jesteśmy w obecności księcia asgardu, sam wielki Thor pojmany i zdany na moją łaskę. - Powiedział z drwiną w głosie. - Co powinienem teraz z tobą zrobić? Bo widzisz w moim kraju morderstwo karane jest śmiercią.
- Rób ze mną co zechcesz, ale puść wolno moich przyjaciół.
- Przykro mi, lecz nie mogę tego zrobić. Niegrzecznie byłoby nie dać odpocząć tak szlachetnym gościom po długiej podróży. Pokażcie im, więc ich kwatery i wyślijcie posłańca do Odyna, przekonajmy się, jak wysoko ceni sobie życie swojego syna. Jeżeli nie spełni moich warunków, lub będzie z tym zwlekał to czeka ich wszystkich długa i bolesna śmierć. 
- Tak jest, mój panie.

wtorek, 18 lutego 2014

                                                Hej


Z okazji 500 wyświetleń mam dla was małą niespodziankę :) Nie spodziewałam się, takiej liczby w jakiś miesiąc po założeniu tego bloga, a tu takie miłe zaskoczenie.  Cała zabawa nie jest trudna i nie wymaga znajomości opowiadania, więc nowi czytelnicy jeżeli zechcą mogą  się przyłączyć. Wyobraźcie sobie, że macie wybór poprzeć armię Thora, lub armię Lokiego, kogo wybierzecie? Cała zabawa będzie trwała miesiąc czyli do 18.03.14 wtedy ogłoszę wyniki kto zwyciężył. Każdy ma tylko jeden głos. Dodałam jednak tą ankietę bo w komentarzach odpowiedzi nie przybywało, ci co już odpowiedzieli nie muszą tego robić drugi raz po prostu doliczę wasze głosy. 

sobota, 15 lutego 2014

                                                   Część IX




Olbrzymy zbliżyły się już na tyle, że mogliśmy z nimi porozmawiać.
- Nie mamy wrogich zamiarów i nie chcemy kłopotów. - Powiedział Thor.
- Ale je macie asgardczycy. Włamaliście się do naszego zamku, zabiliście dwóch strażników i ukradliście naszą własność.
- Tesseract powinien być w Asgardzie. Skąd go macie?
- Nie musimy odpowiadać na twoje pytania synu Odyna, wkroczenie na teren Jotunheimu  i zabicie naszych przyjaciół oznacza wojnę. Szykujcie się na śmierć.
Na te słowa w rękach olbrzymów pojawiły się lodowe miecze i topory, a ich czerwone oczy rozbłysły rządzą mordu. Stało się to czego najbardizej się obawiałam, rozpoczęła się walka. Jeden z olbrzymów rzucił się na mnie z zaskakującą szybkością, jednak udało mi się uniknąć jego ciosu. Pamiętałam co mówiła mi Sif na treningu, ich ciosy były na pewno zbyt silne, abym mogła je sparować. Chciałam zaatakować, jednak olbrzym nie dawał mi na to najmniejszych szans, cały czas słyszałam świst topora, tuż przy mnie i ciągle się odsuwałam. Przy ostatnim uniku potknęłam się o jakiś wystający kamień i upadłam na plecy. Zobaczyłam topór unoszący się nad moją głową i w tym momencie olbrzym po prostu się rozpadł. Udało mi się dostrzec, jak mjolnir wraca do Thora, a ten przygląda mi się zaniepokojony. Kiwnęłam tylko głową na znak, że nic mi nie jest i wstałam. Rozejrzałam się, uświadamiając sobie jakie małe mamy szansę na wygraną. Wszyscy tutaj, oprócz mnie są doskonale wyszkolonymi wojownikami, a Loki włada potężną magią. Jednak olbrzymy też pokazywały co potrafią, a poza tym ciągle ich przybywało. Chwila nieuwagi, okazała się największym błędem, jaki popełniłam tego dnia. W ostatnim momencie zobaczyłam, jednego z tych potworów idącego z mieczem w moją stronę. Próbowałam wykonać unik, lecz nie zdążyłam, poczułam jak ostrze przebija mi brzuch.  A więc jednak tutaj zginę. - Pomyślałam. Po chwili olbrzym wyszarpnął ostrze z mojego ciała, a ja poczułam, jak ciepła krew rozlewa się po moim brzuchu i straciłam świadomość. Thor widząc co się stało podbiegł do mnie rozwalając lodowych olbrzymów stających mu na drodze. Rozejrzał się, po czym krzyknął.
- Loki!
- Czego chcesz? Zajęty jestem!
- Chodź tutaj natychmiast!
Loki niechętnie posłuchał brata i udał się w jego kierunku. Gdy zobaczył ranną Jessicę w jego ramionach zaklął po asgardzku, kopinął kamień leżący przed nim.
- Mówiłem ci, że ona nie jest jeszcze gotowa, ale nie ty oczywiście musiałeś postawić na swoim.
- Przestań się wymądrzać. Natychmiast teleportuj się z nią do Asgardu i każ medykom ją wyleczyć. - Rozkazał Thor.
- Zwariowałeś? W takim stanie nie przetrwa podróży. - Odparł Loki.
- To użyj swojej magi, aby ją wyleczyć. Nie obchodzi mnie co zrobisz, ona ma żyć.
- Spróbuję, ale musisz zapewnić mi trochę spokoju.
- Bardzo zabawne, w samym środku walki?
- Czy wyglądam jakbym żartował? Rusz się barani łbie, albo ona tutaj umrze.
- Ile czasu potrzebujesz?
- Nie wiem. Idź już! - Wrzasnął Loki, po czym skupił się na zaklęciu uzdrawiającym. Wiedział, że przy takich obrażeniach nie wiele to da, ale powinno pomóc przetrwać podróż.
- Co z nią? - Zapytał Thor po chwili, pilnując aby olbrzymy nie przeszkadzały Lokiemu.
- Powinna teraz przetrwać podróż.
- Jak to powinna?
- Nie jestem pewien. Nie da się wyleczyć magią, aż tak poważnych ran.
- No dobra, to zabieraj ją stąd. 
- Muszę dotrzeć do najbliższego przejścia do Asgardu.
- O czym ty gadasz? Teleportuj was stąd.
- Przecież nie mogę tak po prostu teleportować się do innego świata. Nie mam, aż takiej mocy. - Odparł Loki zirytowany głupimi żądaniami brata.
- Gdzie jest to przejście?
- Niedaleko, ale dzieli mnie od niego trochę lodowych gigantów. Nie mogę walczyć z dziewczyną na rękach.
- Sif! - Zawołał Thor.
- Co się stało? Nie radzisz sobie? - Odparła wojowniczka podchodząc bliżej.
- Musisz eskortować Lokiego, aż do przejścia do Asgardu, a potem tu wrócić.
Sif spojrzała tylko na zakrwawioną Jessice i od razu pojęła co się wydarzyło.
- Ruszajmy. - Powiedziała i zaczęła przedzierać się między olbrzymami. Loki rzucił naokoło siebie zaklęcie tarczy, aby móc bezpiecznie podążać za wojowniczką.
- Idziemy za wolno, ona słabnie. - Powiedział po pewnym czasie.
- Przecież robię co mogę. - Warknęła Sif. - Daleko jeszcze?
- Nie, musimy tylko dotrzeć do tamtej groty przed nami.
- Jeżeli tam z tobą pójdę to oni wejdą za nami. To już nie daleko, możesz się tam teleportować? - Zapytała Sif.
Loki spojrzał na Jessice, cały czas powoli uchodziła z niej krew, a dziewczyna robiła się coraz bledsza.
- W jej stanie to nie jest dobry pomysł, ale nie ma innego wyjścia.
- To idź, ja ich tutaj zatrzymam, a potem wrócę do reszty.
Loki zniknął i pojawił się w jaskini. Plan podziałał olbrzymy zajęte walką z Sif, nawet nie zauważyły jego zniknięcia. Odłożył Jessice na ziemię, podszedł to tylnej ściany jaskini i zaczął się jej uważnie przyglądać. Po dłuższej chwili znalazł szczelinę na tyle dużą, że mieścił się w niej dorosły człowiek. Normalnie nikt nie zwraca uwagi na takie szczeliny, bo na skalnych ścianach jest ich pełno. Jednak on wiedział, że to magiczny portal, wyczuwał jego potężną moc i podróżował już takimi przejściami. Wrócił po dziewczynę i pewnym krokiem wszedł do portalu. Błysnęło oślepiające światło, a zaraz potem nastąpiła całkowita ciemność. Loki poczuł jak coś ciągnie go we wszystkie kierunki, jakby przejście chciało rozerwać go na kawałki. Właśnie dlatego podróże Bifrostem, były znacznie przyjemniejsze. Istniało jeszcze jedno ryzyko, nigdy nie wiadomo dokąd dokładnie prowadzi dany portal. Tym razem na szczęście wylądowali w jednej z nieużywanych komnat pałacu. Loki ułożył dziewczynę na łóżku i sprawdził jej stan. Efekty były do przewidzenia, rany ponownie się otworzyły i zaczęły obficie krwawić, poza tym dziewczyna była już bardzo blada i z trudem samodzielnie oddychała. Loki znów użył zaklęcia leczącego i krwawienie trochę ustąpiło, jednak jeżeli dziewczyna natychmiast nie otrzyma fachowej pomocy to na pewno umrze. Loki wyszedł   na korytarz i pierwszemu napotkanemu strażnikowi kazał natychmiast wołać medyków, po czym wrócił do komnaty, w której zostawił Jessice. Po chwili, która zdawał się trwać całą wieczność przybyli medycy i kłamca musiał wyjść. 

                                                             

                                      Liebster Blog Award

Pytania Margaret:


1. Czytasz mojego bloga? Co o nim sądzisz?

Oczywiście, że czytam twojego bloga i naprawdę bardzo mi się podoba. Twoje opowiadanie jest zupełnie inne od wszystkich które czytałam.

2. Co robisz, gdy ci smutno?

Hmmm.... Zazwyczaj czytam jakąś książkę lub szukam czegoś co mnie rozweseli.

3. Wyobraź sobie, że jesteś owocem. Jakiego smaku i koloru sok można z Ciebie wycisnąć? 

Naprawdę ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie.

4. Jesteś dobrym człowiekiem?

Staram się jak mogę.


5. Skąd pomysł na taką nazwę bloga?

Starałam się nazwać bloga zgodnie z tematem co będzie się na nim znajdowało. I to było pierwsze co będzie się na nim znajdowało.

6. Czego najbardziej nie lubisz robić?

Najbardziej nie lubię grać w siatkówkę, ale na szczęście ostatnio nie muszę tego robić :)

7. Twoja wizja wymarzonego życia?

Chyba nie mam wizji wymarzonego życia, podoba mi się tak jak jest.

8. Masz jakieś dziwactwa?

Na pewno. Chyba jak większość ludzi.

9. Co jest dla ciebie najważniejsze w życiu?

Rodzina i przyjaciele.

10. Bez czego nie ruszysz się z domu?

Chyba nie mam takiej rzeczy.

11. O co byś poprosiła gdybyś miała jedno życzenie od złotej rybki?

Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, zwyczajnie nie wiem. 


Dziękuję za nominację, odpowiedziałam tylko na pytania, bo nie do końca wiem na czym to polega.






wtorek, 11 lutego 2014

                                              Część VIII




Gdy byłam już gotowa poszłam do stajni przygotować Błyskawicę. Sif miała rację stworzyła się między nami silna więź. Klacz na mój widok entuzjastycznie zarżała . Pogłaskałam ją po chrapach, bo bardzo to lubiła, wyprowadziłam z boksu,  osiodłałam i skierowałam do wyjścia, ze stajni. Na dziedzińcu przed zamkiem czekali już Volstagg, niski krasnolud z długimi kasztanowymi włosami i brodą. Ubrany w zbroję i wyposażony w topór bojowy. Hogun, wysoki i bardzo tajemniczy mężczyzna. W przeciwieństwie do Volstagga prawie w ogóle się nie odzywał. Miał krótkie czarne włosy i ubrany, był w czarną zbroję. Fandral, był niższy od Hoguna, ale wyższy od Volstagga. Miał krótkie blond włosy. Ubrany był w złoto-czarną zbroję. Razem z nimi stała Sif. Wyglądali na zadowolonych z możliwości przeżycia kolejnej przygody, a mi na samą myśl żołądek ściskał się ze strachu. Po chwili z zamku wyszedł Thor, a zaraz za nim Loki, po ich minach wywnioskowłam, że znów się pokłócili.
- Widzę, że są już wszyscy. - Powiedział gromowładny. - Świetnie, ruszajmy.
Patrzyłam, jak wszyscy dosiadają koni, po czym zrobiłam to samo i popędziłam Błyskawicę.  W drodze do telepory Thor zrównał się ze mną na chwilę i powiedział.
- Na Jotunheimie trzymaj się blisko mnie i rób co ci powiem, staraj się zawsze mieć kogoś z nas w zasięgu wzroku, podczas walki nie pozwól im oddzielić się od reszty grupy.
- Skąd pewność, że dojdzie do walki?
- Nie mam pewności, ale też tego nie wykluczam.
-  Boję się. - Wydusiłam przez ściśnięte strachem gardło.
- Obiecałem ci, że wrócisz do domu cała i zdrowa. Nie pozwolę, aby było inaczej. Już jesteśmy, musimy zostawić tutaj konie. 
Wszyscy zsiedli z koni i weszliśmy do pomieszczenia, które widziałam w dzień przybycia do Asgardu.
- Witaj Heimdallu. - Powiedział Thor.
- Witajcie, ruszcie do Jotunheimu. Muszę was ostrzec, że jeżeli wasz powrót będzie zagrożeniem dla Asgardu, Bifrost nie otworzy się, a wy zginiecie.
- Znamy zasady Heimdallu, przepuść nas.
- Jak sobie życzycie.
Heimdall zaczął otwierać Bifrost. Pomieszczenie zaczęło wirować i pojawiły się błyskawicę. Trochę się przestraszyłam, ale nie żałuje bo widok był naprawdę piękny. Nagle moje nogi oderwały się od ziemi i poczułam, że lecę. Znów te same nieprzyjemne uczucie i trudności, z oddychaniem. Po chwili poczułam przenikliwe zimno i uświadomiłam sobie, że leżę na śniegu. Jak oni to robią, że się nie przewracają? - Pomyślałam.
Sif podeszła do mnie i pomogła mi wstać. Loki przeszedł tylko obok mówiąc coś o nieporadności śmiertelników.
- Idziemy. - Powiedział Thor. 
Droga była długa, a leżący wszędzie śnieg sięgający mi do kolan utrudniał marsz. Nie  spotkaliśmy tu nikogo, w sumie mnie to nie dziwiło. Kto chciałby tutaj mieszkać? Przez   cały czas jest tu ponuro i okropnie zimno. W końcu dostrzegliśmy bardzo duży lodowy zamek. Ukryliśmy się przed wzrokiem strażników za jakąś górą śniegu.
- Co teraz? - Zapytałam.
- Musimy wejść do środka, nie zwracając uwagi olbrzymów.- Powiedział Thor.
- Mógłbym się tam teleportować, tylko musiałbym wiedzieć jak wygląda to miejsce. - Zaproponował Loki.
- Wykluczone, to zbyt ryzykowne. - Odparł Thor.
- Nie ufasz mi bracie? Chyba jednak będziesz musiał, nikt prócz mnie nie jest w stanie dostać   się do środka niepostrzeżenie.
-No nie wiem Loki, nie podoba mi się ten pomysł, poza tym nie widziałeś miejsca ukrycia Tesseractu.
- Dziewczyna widziała, mogę wydobyć to z jej umysłu.  
- Słucham? Nie będziesz grzebał mi w głowie. - Powiedziałam oburzona.
Loki uśmiechnął się drwiąco i powiedział.
- Boisz się mnie?
- Chciałbyś. - Odpowiedziałam pewnym siebie głosem. Nie chciałam dać mu satysfakcji, że może mnie przestraszyć byle czym.
- Posłuchaj, skup się tylko na tym miejscu, a reszta twoich myśli pozostanie dla mnie nie widoczna.
- Czy to będzie bolało? - Zapytałam chcąc jeszcze trochę odwlec moment w którym ktoś ma grzebać w mojej głowie.
- Nie, nie zamierzam cię torturować, tylko dowiedzieć się jednej rzeczy.
- No dobrze, skoro nie ma innego wyjścia.
- Świetnie przypomnij sobie wszystkie szczegóły i bardzo mocno skup się na wyglądzie tego miejsca. Gotowa?
- Tak.
Loki podzszedł do mnie,  położył mi dłonie na skroniach i zamknął oczy. Wzdrygnęłam się, bo miał strasznie zimne ręce. Poczułam dziwny impuls, który bardzo szybko się urwał.
- Skup się. - Warknął Loki. - Nie potrzebuję połowy twojego życiorysu, tylko miejsca ukrycia Tesseractu.
- Przepraszam, to trudniejsze niż myślałam. 
- No dobra, jeszcze raz, tylko tym razem skup się na tym co trzeba.
Znów poczułam ten impuls, jednak tym razem uczucie trwało znacznie dłużej. Po chwili    Loki powiedział.
- Mam to, tyle mi wystarczy.
- Jeżeli nie wrócisz, to wiedz, że cię odnajdę i wtedy pożałujesz że ze mną zadarłeś. - Powiedział Thor bardzo surowym tonem.
- Tak, tak wiem. Powtarzasz się, powinieneś wymyślić coś nowego. - Odparł Loki i zniknął w kłębach zielonego dymu. Pojawił się dokładnie tam gdzie sobie życzył, lecz nim zdążył się rozejrzeć przed twarzą przeleciał mu lodowy miecz. Bóg uchylił się, pomyślał zaklęcie i dwaj strażnicy wpadli na siebie przebijając się nawzajem bronią.
Loki przeszedł nad ciałami strażników i skierował się do postumentu, na którym stał Tesseract. Gdy tylko dotknął sześcianu, jego skóra zaczęła robić się niebieska, a oczy przybrały czerwoną barwę. Wyglądał, jak jeden z tych potworów. Nienawidził tego. Stał, tak przez chwilę i myślał: Potężne źródło mocy w moich rękach. Mógłbym teraz teleportować się stąd, daleko od Thora, wykorzystać to, że mi zaufał. Chociaż nie, za duże ryzyko, zbyt szybko zorientują się, że coś jest nie tak. Muszę wrócić i dalej udawać, że jestem posłuszny. Muszę jeszcze bardziej uśpić czujność Thora i Odyna. Muszą mi bardziej zaufać.
Thor cały czas się kręcił, widać było, jak bardzo się denerwuje.
- Powinienem był iść tam z nim. - Powiedział.
- Uspokój się. Jak jest sam ma większe szanse, na pozostanie niezauważonym. - Odparł Hogun.
- I większe szanse na zniknięcie razem z Tesseractem. Jaki ja byłem głupi ufając mu.
Ledwo dokończył to zdanie i tuż obok pojawił się Loki.
- Co tak długo? - Prawie krzyknął Thor.
- Musiałem pozbyć się strażników.  - Odparł spokojnie kłamca.
- Chyba ich nie zabiłeś?
- A co, może miałem ich pogłaskać?
- Miało być bez zabijania, to przecież oznacza wojnę z Jotunheimem!
- Nie zostawiłem śladów swojej obecności, nie wiedzą, że to my, ale jak będziesz tak  krzyczał to się dowiedzą, więc się zamknij.
- Przestańcie się kłócić! Oni tu idą! - Krzyknęłam.
Wszyscy, jak na komendę odwrócili się w stronę pałacu, skąd nadciągała mała armia.
- I co teraz? Masz jakiś plan, geniuszu? - Zapytał zgryźliwie Loki, patrząc na brata.
- Uciekajmy stąd. - Powiedziałam.
- To nie ma sensu, Heimdall nie otworzy Bifrostu, gdy olbrzymy będą w pobliżu, a nie zdołamy ich zgubić. - Odparł Thor.
- To co teraz? - Zapytałam, z przerażeniem w głosie.
- Spróbujemy negocjować, a jeżeli to nie podziała będziemy musieli walczyć.  

poniedziałek, 3 lutego 2014

                                             Część VII




Gdy się ocknęłam, leżałam na małym łóżku. Nie byłam w swojej komnacie. To pomieszczenie było małe i jasne, lecz nie było tu okien, tylko na jednej ścianie coś w rodzaju sporej szyby za którą widziałam korytarz, a po jego drugiej stronie więcej takich pomieszczeń. Zorientowałam się że jestem w więzieniu. Nie pamiętałam co dokładnie się stało, ale bolała mnie głowa i miałam mdłości. Gdy tak leżałam do moich oczu napłynęły łzy, przypomniałam sobie rodziców i przyjaciół oraz to, że mogę ich więcej nie zobaczyć. Zaczęłam w myślach przeklinać dzień w którym spotkałam Lokiego, mogłam mu wtedy trzasnąć drzwiami przed nosem, może wtedy nic z tego by się nie wydarzyło i miałabym normalne życie. Usłyszałam kroki na korytarzu a po chwili zobaczyłam Thora.
- Jak się czujesz? - Zapytał
- A jak mam się czuć? Dlaczego mnie tu zamknąłeś? Zrozum, ja chcę tylko wrócić do domu, do rodziców. Błagam cię uwolnij mnie.
- Pomogę ci, ale ja nie jestem Thor.
W tym momencie na miejscu Thora pojawiła się jakaś kobieta, nie znałam jej. Była bardzo szczupła, wysoka i miała długie blond włosy. Muszę przyznać że była naprawdę piękna. Ubrana była w obcisły jasno-zielony strój.
- Kim ty jesteś? - Zapytałam
- Nazywam się Amora i mogę cię stąd zabrać. Wystarczy poprosić.
- Słyszałam o tobie. Skąd mam wiedzieć, że mogę ci ufać?
- A komu twoim zdaniem możesz ufać? Tym co cię porwali i zamknęli w więzieniu? Sądzisz, że pozwolą ci kiedykolwiek wrócić do domu? Zabiją cię gdy tylko przestaniesz im być potrzebna.
- Ja... Nie mam pojęcia co robić. Ale na pewno nigdzie z tobą nie pójdę.
- Zastanów się, jesteś mądrą dziewczyną Jessico. Wiesz napewno, że każda decyzja wiąże   się z konsekwencjami. Jeszcze się spotkamy. 
Powiedziała i po prostu zniknęła.
Długo myślałam nad tym co powiedziała. Miałam przeczucie, że nie powinnam jej ufać. Może by mnie uwolniła, ale co dalej? Czego zażądałaby w zamian?
Tego dnia odwiedziła mnie jeszcze jedna osoba i był to Loki. Muszę przyznać, że jego w ogóle się nie spodziewałam. Unikał mnie, od naszej ostatniej rozmowy nie widziałam go ani razu.
- Czego tu chcesz? - Zapytałam oschle.
- Ja? Przyszedłem ci pogratulować.
- Niby czego? 
- Nie pamiętam kiedy ktoś ostatnio zrobił Thorowi taką awanturę.
- Bawi cię to? - Zapytałam, widząc uśmiech na jego twarzy. Miałam ochotę mu wtedy przywalić żeby tylko przestał się tak głupio uśmiechać.
- Trochę, chociaż raz to nie ja po takiej awanturze siedzę w celi.
- Jesteś wredny wiesz?
- Słyszałem już znacznie gorsze uwagi.
- Skoro już tutaj jesteś, to może mnie uwolnisz? Zamiast się tak głupio uśmiechać.
- Nie mogę tego zrobić. Thor wspominał coś, że cię uwolni, jak tylko obiecasz pomóc odnaleźć Tesseract.
- Czyli mam wybór tak? Więzienie lub śmierć? Coraz bardziej żałuję, że nie trzasnęłam ci drzwiami przed nosem.
- Za błędy trzeba płacić. Zastanów się masz czas do jutra na podjęcie decyzji.
Loki wyszedł, a ja pogrążyłam się w rozmyślaniach. Chyba nie mam zbytniego wyboru, jeżeli nie chcę tu siedzieć do końca życia to muszę im pomóc. Nie wiem kiedy dokładnie zasnęłam, ale obudziło mnie przeczucie, że ktoś mnie obserwuje. Otworzyłam oczy i  za szybą zobaczyłam Thora. Zanim zdążyłam zapytać po co przyszedł, powiedział.
- Jessico, musisz podjąć decyzję czy nam pomożesz, nie mamy więcej czasu.
- A co jeżeli odmówię?
- Wtedy o twoim losie zdecyduje Odyn, ale nie radzę ci wystawiać na próbę jego cierpliwości. Nie był zadowolony z konieczności sprowadzenia cię tutaj.
Świetnie teraz jeszcze dowiaduję się, że ich władca w ogóle mnie tutaj nie chciał. Cóż za uprzejmość. Pomyślałam.
- No dobrze pomogę wam, ale obiecaj mi, że wrócę do domu, nie ważne czy żywa, czy martwa.
- Dobra decyzja. I obiecuję ci, że wrócisz do domu cała i zdrowa, a teraz chodźmy.
Wyszliśmy z więzienia i Thor poprowadził mnie prosto do wieży, w której odbywały się moje lekcje z Idrylem, a może to była inna wieża tylko wyglądała bardzo podobnie, nie mam pojęcia. Elf był w środku, a przed nim na kamiennym postumencie stała głęboka misa. W środku była srebrna ciecz, która przypominała mi płynną rtęć. 
- Idrylu, czy Jessica poradzi już sobie z taką magią? - Zapytał Thor.
- Tak, chodź to ją na pewno bardzo osłabi, nie ćwiczyła jeszcze, aż tak silnych zaklęć.
- No dobra, mów co mam robić, czym prędzej będę to miała za sobą, tym lepiej.
Obaj spojrzeli na mnie z nie ukrywanym zdziwieniem, po czym elf powiedział.
-Dzielna dziewczyna. To jest bardzo potężne magiczne zwierciadło, pomoże nam odnaleźć Tesseract. - Powiedział i wskazał na misę stojącą na podwyższeniu.
- I co mam zrobić?
- Stań nad zwierciadłem i wypowiedz to zaklęcie, uważaj żeby się nie pomylić to bardzo ważne. - Powiedział i podał mi kawałek papieru z zapisaną formułą i wskazówkami jak poprawnie inkantować to zaklęcie. Przeczytałam wszystko kilka razy, aby dobrze zapamiętać.
- Pamiętaj, że tylko ty masz moc, aby aktywować to zaklęcie. Zostałaś wybrana.
- No dobra, do dzieła. - Powiedziałam i podeszłam do kamiennego postumentu. Musiałam się bardzo mocno skupić, jeden błąd mógł mieć katastrofalne skutki. Po chwili poczułam dobrze mi już znany przypływ mocy i zaczęłam wypowiadać zaklęcie. Tafla zwierciadła zaczęła mętnieć i się marszczyć. Gdy skończyłam inkantować zaklęcie w zwierciadle zobaczyłam dosyć ponury krajobraz, wszystko było pokryte śniegiem i lodem, a światło słoneczne było bardzo słabe. Zobaczyłam zamek zrobiony z lodu, obraz cały czas przesuwał się kolejnymi korytarzami i w dół po schodach ukazując coraz niższe piętra. W końcu zobaczyłam lodowy postument, a na nim niebieski sześcian, Tesseract pomyślałam. Przed postumentem stało dwóch strażników. Mieli niebieską skórę i czerwone oczy, byli naprawdę bardzo wysocy, mogli mieć nawet po 3 metry. W tym momencie tafla zwierciadła znów zmętniała. po czym obraz zniknął. Podniosłam głowę, cofnęłam się i usiadłam na krześle za mną. Poczułam jak coś ciepłego i gęstego spływa mi po ustach i brodzie. Moja ręka od razu powędrowała w tamtym kierunku, gdy spojrzałam na palce zobaczyłam krew, jednak nie przejęłam się tym, ponieważ głowa bolała mnie tak jakby ktoś przyłożył mi czymś naprawdę ciężkim. Zamknęłam na chwilę oczy, aż ból głowy choć trochę ustąpił, a z nosa przestała sączyć się krew, po czym powiedziałam.
- Udało się, widziałam krainę przysypaną śniegiem. Tesseract jest w podziemiach lodowego pałacu. Pilnują go jacyś strażnicy, byli ogromni i straszni.
- Jotunheim! - Wykrzyknął Thor. - Idę zwołać resztę i powiadomić ojca. Jessico przygotuj się i przyjdź na dziedziniec, wyruszamy natychmiast.
Thor wyszedł, a ja siedziałam jeszcze przez chwilę odzyskując siły.
- Wszystko dobrze? - Zapytał Idryl po chwili.
- Tak, jestem tylko trochę osłabiona. Muszę już iść, przygotować się. - Powiedziałam i wyszłam. Skierowałam się do swojej komnaty, a jeden z służących pomógł mi założyć zbroję, wciąż nie czułam się w niej zbyt pewnie. Byłam bardzo zdenerwowana, a opcja kontaktu lub walki z tym potworami, była przerażająca.