poniedziałek, 3 lutego 2014

                                             Część VII




Gdy się ocknęłam, leżałam na małym łóżku. Nie byłam w swojej komnacie. To pomieszczenie było małe i jasne, lecz nie było tu okien, tylko na jednej ścianie coś w rodzaju sporej szyby za którą widziałam korytarz, a po jego drugiej stronie więcej takich pomieszczeń. Zorientowałam się że jestem w więzieniu. Nie pamiętałam co dokładnie się stało, ale bolała mnie głowa i miałam mdłości. Gdy tak leżałam do moich oczu napłynęły łzy, przypomniałam sobie rodziców i przyjaciół oraz to, że mogę ich więcej nie zobaczyć. Zaczęłam w myślach przeklinać dzień w którym spotkałam Lokiego, mogłam mu wtedy trzasnąć drzwiami przed nosem, może wtedy nic z tego by się nie wydarzyło i miałabym normalne życie. Usłyszałam kroki na korytarzu a po chwili zobaczyłam Thora.
- Jak się czujesz? - Zapytał
- A jak mam się czuć? Dlaczego mnie tu zamknąłeś? Zrozum, ja chcę tylko wrócić do domu, do rodziców. Błagam cię uwolnij mnie.
- Pomogę ci, ale ja nie jestem Thor.
W tym momencie na miejscu Thora pojawiła się jakaś kobieta, nie znałam jej. Była bardzo szczupła, wysoka i miała długie blond włosy. Muszę przyznać że była naprawdę piękna. Ubrana była w obcisły jasno-zielony strój.
- Kim ty jesteś? - Zapytałam
- Nazywam się Amora i mogę cię stąd zabrać. Wystarczy poprosić.
- Słyszałam o tobie. Skąd mam wiedzieć, że mogę ci ufać?
- A komu twoim zdaniem możesz ufać? Tym co cię porwali i zamknęli w więzieniu? Sądzisz, że pozwolą ci kiedykolwiek wrócić do domu? Zabiją cię gdy tylko przestaniesz im być potrzebna.
- Ja... Nie mam pojęcia co robić. Ale na pewno nigdzie z tobą nie pójdę.
- Zastanów się, jesteś mądrą dziewczyną Jessico. Wiesz napewno, że każda decyzja wiąże   się z konsekwencjami. Jeszcze się spotkamy. 
Powiedziała i po prostu zniknęła.
Długo myślałam nad tym co powiedziała. Miałam przeczucie, że nie powinnam jej ufać. Może by mnie uwolniła, ale co dalej? Czego zażądałaby w zamian?
Tego dnia odwiedziła mnie jeszcze jedna osoba i był to Loki. Muszę przyznać, że jego w ogóle się nie spodziewałam. Unikał mnie, od naszej ostatniej rozmowy nie widziałam go ani razu.
- Czego tu chcesz? - Zapytałam oschle.
- Ja? Przyszedłem ci pogratulować.
- Niby czego? 
- Nie pamiętam kiedy ktoś ostatnio zrobił Thorowi taką awanturę.
- Bawi cię to? - Zapytałam, widząc uśmiech na jego twarzy. Miałam ochotę mu wtedy przywalić żeby tylko przestał się tak głupio uśmiechać.
- Trochę, chociaż raz to nie ja po takiej awanturze siedzę w celi.
- Jesteś wredny wiesz?
- Słyszałem już znacznie gorsze uwagi.
- Skoro już tutaj jesteś, to może mnie uwolnisz? Zamiast się tak głupio uśmiechać.
- Nie mogę tego zrobić. Thor wspominał coś, że cię uwolni, jak tylko obiecasz pomóc odnaleźć Tesseract.
- Czyli mam wybór tak? Więzienie lub śmierć? Coraz bardziej żałuję, że nie trzasnęłam ci drzwiami przed nosem.
- Za błędy trzeba płacić. Zastanów się masz czas do jutra na podjęcie decyzji.
Loki wyszedł, a ja pogrążyłam się w rozmyślaniach. Chyba nie mam zbytniego wyboru, jeżeli nie chcę tu siedzieć do końca życia to muszę im pomóc. Nie wiem kiedy dokładnie zasnęłam, ale obudziło mnie przeczucie, że ktoś mnie obserwuje. Otworzyłam oczy i  za szybą zobaczyłam Thora. Zanim zdążyłam zapytać po co przyszedł, powiedział.
- Jessico, musisz podjąć decyzję czy nam pomożesz, nie mamy więcej czasu.
- A co jeżeli odmówię?
- Wtedy o twoim losie zdecyduje Odyn, ale nie radzę ci wystawiać na próbę jego cierpliwości. Nie był zadowolony z konieczności sprowadzenia cię tutaj.
Świetnie teraz jeszcze dowiaduję się, że ich władca w ogóle mnie tutaj nie chciał. Cóż za uprzejmość. Pomyślałam.
- No dobrze pomogę wam, ale obiecaj mi, że wrócę do domu, nie ważne czy żywa, czy martwa.
- Dobra decyzja. I obiecuję ci, że wrócisz do domu cała i zdrowa, a teraz chodźmy.
Wyszliśmy z więzienia i Thor poprowadził mnie prosto do wieży, w której odbywały się moje lekcje z Idrylem, a może to była inna wieża tylko wyglądała bardzo podobnie, nie mam pojęcia. Elf był w środku, a przed nim na kamiennym postumencie stała głęboka misa. W środku była srebrna ciecz, która przypominała mi płynną rtęć. 
- Idrylu, czy Jessica poradzi już sobie z taką magią? - Zapytał Thor.
- Tak, chodź to ją na pewno bardzo osłabi, nie ćwiczyła jeszcze, aż tak silnych zaklęć.
- No dobra, mów co mam robić, czym prędzej będę to miała za sobą, tym lepiej.
Obaj spojrzeli na mnie z nie ukrywanym zdziwieniem, po czym elf powiedział.
-Dzielna dziewczyna. To jest bardzo potężne magiczne zwierciadło, pomoże nam odnaleźć Tesseract. - Powiedział i wskazał na misę stojącą na podwyższeniu.
- I co mam zrobić?
- Stań nad zwierciadłem i wypowiedz to zaklęcie, uważaj żeby się nie pomylić to bardzo ważne. - Powiedział i podał mi kawałek papieru z zapisaną formułą i wskazówkami jak poprawnie inkantować to zaklęcie. Przeczytałam wszystko kilka razy, aby dobrze zapamiętać.
- Pamiętaj, że tylko ty masz moc, aby aktywować to zaklęcie. Zostałaś wybrana.
- No dobra, do dzieła. - Powiedziałam i podeszłam do kamiennego postumentu. Musiałam się bardzo mocno skupić, jeden błąd mógł mieć katastrofalne skutki. Po chwili poczułam dobrze mi już znany przypływ mocy i zaczęłam wypowiadać zaklęcie. Tafla zwierciadła zaczęła mętnieć i się marszczyć. Gdy skończyłam inkantować zaklęcie w zwierciadle zobaczyłam dosyć ponury krajobraz, wszystko było pokryte śniegiem i lodem, a światło słoneczne było bardzo słabe. Zobaczyłam zamek zrobiony z lodu, obraz cały czas przesuwał się kolejnymi korytarzami i w dół po schodach ukazując coraz niższe piętra. W końcu zobaczyłam lodowy postument, a na nim niebieski sześcian, Tesseract pomyślałam. Przed postumentem stało dwóch strażników. Mieli niebieską skórę i czerwone oczy, byli naprawdę bardzo wysocy, mogli mieć nawet po 3 metry. W tym momencie tafla zwierciadła znów zmętniała. po czym obraz zniknął. Podniosłam głowę, cofnęłam się i usiadłam na krześle za mną. Poczułam jak coś ciepłego i gęstego spływa mi po ustach i brodzie. Moja ręka od razu powędrowała w tamtym kierunku, gdy spojrzałam na palce zobaczyłam krew, jednak nie przejęłam się tym, ponieważ głowa bolała mnie tak jakby ktoś przyłożył mi czymś naprawdę ciężkim. Zamknęłam na chwilę oczy, aż ból głowy choć trochę ustąpił, a z nosa przestała sączyć się krew, po czym powiedziałam.
- Udało się, widziałam krainę przysypaną śniegiem. Tesseract jest w podziemiach lodowego pałacu. Pilnują go jacyś strażnicy, byli ogromni i straszni.
- Jotunheim! - Wykrzyknął Thor. - Idę zwołać resztę i powiadomić ojca. Jessico przygotuj się i przyjdź na dziedziniec, wyruszamy natychmiast.
Thor wyszedł, a ja siedziałam jeszcze przez chwilę odzyskując siły.
- Wszystko dobrze? - Zapytał Idryl po chwili.
- Tak, jestem tylko trochę osłabiona. Muszę już iść, przygotować się. - Powiedziałam i wyszłam. Skierowałam się do swojej komnaty, a jeden z służących pomógł mi założyć zbroję, wciąż nie czułam się w niej zbyt pewnie. Byłam bardzo zdenerwowana, a opcja kontaktu lub walki z tym potworami, była przerażająca.

1 komentarz:

  1. Nominowałam cię do Liebster Blog Award. Więcej informacji tu:
    http://mara-charles.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-award.html
    Pozdrawiam
    Margaret :*

    OdpowiedzUsuń