Część VIII
Gdy byłam już gotowa poszłam do stajni przygotować Błyskawicę. Sif miała rację stworzyła się między nami silna więź. Klacz na mój widok entuzjastycznie zarżała . Pogłaskałam ją po chrapach, bo bardzo to lubiła, wyprowadziłam z boksu, osiodłałam i skierowałam do wyjścia, ze stajni. Na dziedzińcu przed zamkiem czekali już Volstagg, niski krasnolud z długimi kasztanowymi włosami i brodą. Ubrany w zbroję i wyposażony w topór bojowy. Hogun, wysoki i bardzo tajemniczy mężczyzna. W przeciwieństwie do Volstagga prawie w ogóle się nie odzywał. Miał krótkie czarne włosy i ubrany, był w czarną zbroję. Fandral, był niższy od Hoguna, ale wyższy od Volstagga. Miał krótkie blond włosy. Ubrany był w złoto-czarną zbroję. Razem z nimi stała Sif. Wyglądali na zadowolonych z możliwości przeżycia kolejnej przygody, a mi na samą myśl żołądek ściskał się ze strachu. Po chwili z zamku wyszedł Thor, a zaraz za nim Loki, po ich minach wywnioskowłam, że znów się pokłócili.
- Widzę, że są już wszyscy. - Powiedział gromowładny. - Świetnie, ruszajmy.
Patrzyłam, jak wszyscy dosiadają koni, po czym zrobiłam to samo i popędziłam Błyskawicę. W drodze do telepory Thor zrównał się ze mną na chwilę i powiedział.
- Na Jotunheimie trzymaj się blisko mnie i rób co ci powiem, staraj się zawsze mieć kogoś z nas w zasięgu wzroku, podczas walki nie pozwól im oddzielić się od reszty grupy.
- Skąd pewność, że dojdzie do walki?
- Nie mam pewności, ale też tego nie wykluczam.
- Boję się. - Wydusiłam przez ściśnięte strachem gardło.
- Obiecałem ci, że wrócisz do domu cała i zdrowa. Nie pozwolę, aby było inaczej. Już jesteśmy, musimy zostawić tutaj konie.
Wszyscy zsiedli z koni i weszliśmy do pomieszczenia, które widziałam w dzień przybycia do Asgardu.
- Witaj Heimdallu. - Powiedział Thor.
- Witajcie, ruszcie do Jotunheimu. Muszę was ostrzec, że jeżeli wasz powrót będzie zagrożeniem dla Asgardu, Bifrost nie otworzy się, a wy zginiecie.
- Znamy zasady Heimdallu, przepuść nas.
- Jak sobie życzycie.
Heimdall zaczął otwierać Bifrost. Pomieszczenie zaczęło wirować i pojawiły się błyskawicę. Trochę się przestraszyłam, ale nie żałuje bo widok był naprawdę piękny. Nagle moje nogi oderwały się od ziemi i poczułam, że lecę. Znów te same nieprzyjemne uczucie i trudności, z oddychaniem. Po chwili poczułam przenikliwe zimno i uświadomiłam sobie, że leżę na śniegu. Jak oni to robią, że się nie przewracają? - Pomyślałam.
Sif podeszła do mnie i pomogła mi wstać. Loki przeszedł tylko obok mówiąc coś o nieporadności śmiertelników.
- Idziemy. - Powiedział Thor.
Droga była długa, a leżący wszędzie śnieg sięgający mi do kolan utrudniał marsz. Nie spotkaliśmy tu nikogo, w sumie mnie to nie dziwiło. Kto chciałby tutaj mieszkać? Przez cały czas jest tu ponuro i okropnie zimno. W końcu dostrzegliśmy bardzo duży lodowy zamek. Ukryliśmy się przed wzrokiem strażników za jakąś górą śniegu.
- Co teraz? - Zapytałam.
- Musimy wejść do środka, nie zwracając uwagi olbrzymów.- Powiedział Thor.
- Mógłbym się tam teleportować, tylko musiałbym wiedzieć jak wygląda to miejsce. - Zaproponował Loki.
- Wykluczone, to zbyt ryzykowne. - Odparł Thor.
- Nie ufasz mi bracie? Chyba jednak będziesz musiał, nikt prócz mnie nie jest w stanie dostać się do środka niepostrzeżenie.
-No nie wiem Loki, nie podoba mi się ten pomysł, poza tym nie widziałeś miejsca ukrycia Tesseractu.
- Dziewczyna widziała, mogę wydobyć to z jej umysłu.
- Słucham? Nie będziesz grzebał mi w głowie. - Powiedziałam oburzona.
Loki uśmiechnął się drwiąco i powiedział.
- Boisz się mnie?
- Chciałbyś. - Odpowiedziałam pewnym siebie głosem. Nie chciałam dać mu satysfakcji, że może mnie przestraszyć byle czym.
- Posłuchaj, skup się tylko na tym miejscu, a reszta twoich myśli pozostanie dla mnie nie widoczna.
- Czy to będzie bolało? - Zapytałam chcąc jeszcze trochę odwlec moment w którym ktoś ma grzebać w mojej głowie.
- Nie, nie zamierzam cię torturować, tylko dowiedzieć się jednej rzeczy.
- No dobrze, skoro nie ma innego wyjścia.
- Świetnie przypomnij sobie wszystkie szczegóły i bardzo mocno skup się na wyglądzie tego miejsca. Gotowa?
- Tak.
Loki podzszedł do mnie, położył mi dłonie na skroniach i zamknął oczy. Wzdrygnęłam się, bo miał strasznie zimne ręce. Poczułam dziwny impuls, który bardzo szybko się urwał.
- Skup się. - Warknął Loki. - Nie potrzebuję połowy twojego życiorysu, tylko miejsca ukrycia Tesseractu.
- Przepraszam, to trudniejsze niż myślałam.
- No dobra, jeszcze raz, tylko tym razem skup się na tym co trzeba.
Znów poczułam ten impuls, jednak tym razem uczucie trwało znacznie dłużej. Po chwili Loki powiedział.
- Mam to, tyle mi wystarczy.
- Jeżeli nie wrócisz, to wiedz, że cię odnajdę i wtedy pożałujesz że ze mną zadarłeś. - Powiedział Thor bardzo surowym tonem.
- Tak, tak wiem. Powtarzasz się, powinieneś wymyślić coś nowego. - Odparł Loki i zniknął w kłębach zielonego dymu. Pojawił się dokładnie tam gdzie sobie życzył, lecz nim zdążył się rozejrzeć przed twarzą przeleciał mu lodowy miecz. Bóg uchylił się, pomyślał zaklęcie i dwaj strażnicy wpadli na siebie przebijając się nawzajem bronią.
Loki przeszedł nad ciałami strażników i skierował się do postumentu, na którym stał Tesseract. Gdy tylko dotknął sześcianu, jego skóra zaczęła robić się niebieska, a oczy przybrały czerwoną barwę. Wyglądał, jak jeden z tych potworów. Nienawidził tego. Stał, tak przez chwilę i myślał: Potężne źródło mocy w moich rękach. Mógłbym teraz teleportować się stąd, daleko od Thora, wykorzystać to, że mi zaufał. Chociaż nie, za duże ryzyko, zbyt szybko zorientują się, że coś jest nie tak. Muszę wrócić i dalej udawać, że jestem posłuszny. Muszę jeszcze bardziej uśpić czujność Thora i Odyna. Muszą mi bardziej zaufać.
Thor cały czas się kręcił, widać było, jak bardzo się denerwuje.
- Powinienem był iść tam z nim. - Powiedział.
- Uspokój się. Jak jest sam ma większe szanse, na pozostanie niezauważonym. - Odparł Hogun.
- I większe szanse na zniknięcie razem z Tesseractem. Jaki ja byłem głupi ufając mu.
Ledwo dokończył to zdanie i tuż obok pojawił się Loki.
- Co tak długo? - Prawie krzyknął Thor.
- Musiałem pozbyć się strażników. - Odparł spokojnie kłamca.
- Chyba ich nie zabiłeś?
- A co, może miałem ich pogłaskać?
- Miało być bez zabijania, to przecież oznacza wojnę z Jotunheimem!
- Nie zostawiłem śladów swojej obecności, nie wiedzą, że to my, ale jak będziesz tak krzyczał to się dowiedzą, więc się zamknij.
- Przestańcie się kłócić! Oni tu idą! - Krzyknęłam.
Wszyscy, jak na komendę odwrócili się w stronę pałacu, skąd nadciągała mała armia.
- I co teraz? Masz jakiś plan, geniuszu? - Zapytał zgryźliwie Loki, patrząc na brata.
- Uciekajmy stąd. - Powiedziałam.
- To nie ma sensu, Heimdall nie otworzy Bifrostu, gdy olbrzymy będą w pobliżu, a nie zdołamy ich zgubić. - Odparł Thor.
- To co teraz? - Zapytałam, z przerażeniem w głosie.
- Spróbujemy negocjować, a jeżeli to nie podziała będziemy musieli walczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz