Rozdział 25
Obudziłam się słysząc stukanie kropel deszczu o szyby. Przez uchylone okno wpadało zimne powietrze. W tej chwili leżenie w wygodnym łóżku, pod ciepłą kołdrą, sprawiło, że poczułam się bardzo błogo. Do tego znajdowałam się w objęciach Lokiego, co również było całkiem przyjemne. Chociaż on zdecydowanie, nie ogrzewał, jego skóra zawsze pozostawała zimna. Zastanawiało mnie to, uznałam więc, że zapytam przy najbliższej okazji. W tym momencie miałam ochotę na jeszcze chociażby krótką drzemkę. Dlatego przewróciłam się na drugi bok, wtuliłam z powrotem w Lokiego, który najwyraźniej swoje wieczorne zamiary, postanowił spełnić rano.
- Jeszcze pięć minut. - Wymamrotałam, czując jego rękę sunącą pod kołdrą po moim biodrze. Mogłabym się z nim trochę podroczyć i tak stanowczo zbyt często mu ulegałam i dostawał to czego chciał, ale nie byłam jeszcze do końca rozbudzona, przez co bardzo łatwo mu się poddawałam. Zdjął ze mnie kołdrę, otworzyłam więc oczy, chcąc odzyskać źródło przyjemnego ciepła. Oczywiście, Loki nie dał mi takiej możliwości. Zanim zdążyłam się rozejrzeć, przewrócił mnie na plecy i znalazł się nade mną, przypierając mnie do łóżka. Na szczęście mój niedawno porządnie poturbowany organizm nie zaprotestował.
- Zimno. - Stwierdziłam, czując kolejną falę chłodnego powietrza, które dostało się do pomieszczenia.
- Zaraz będzie ciepło.
- Czy tobie to tylko jedno w głowie? - Zapytałam, widząc pożądanie w jego oczach. Nie uzyskałam odpowiedzi. Loki zajął się pozbawianiem mnie ubrań i obdarowywaniem bardzo namiętnymi pocałunkami każdego odkrytego kawałka ciała.
- Nie chcę ci przerywać, ale w każdej chwili ktoś może tutaj wejść.
Loki machnął tylko ręką w kierunku drzwi. Usłyszałam dźwięk jakby przekręcanie klucza w zamku.
***
Leżałam głowę opierając na jego ramieniu. Pod dłonią, czułam spokojne bicie jego serca.
- Zawsze masz taką zimną skórę. Dlaczego? - Zapytałam, niby w zamyśleniu. Tak jak sądziłam, pytanie mu się nie spodobało.
- To rodzinne. - Nie o taką odpowiedź mi chodziło. Postanowiłam zaryzykować i pytać dalej.
- To znaczy? Wiem, że Odyn nie był twoim ojcem, a powiesz mi kto nim był? - Uniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Nie. - Ton jego głosu wyraźnie sugerował, że mam nie zadawać kolejnych pytań. Poczekałam chwilę, żeby się uspokoił,
- Dlaczego? - Najwyraźniej zadałam o jedno pytanie za dużo, bo Loki odsunął mnie od siebie i zaczął się zbierać do wyjścia. - Zaczekaj. - Złapałam go za rękę, wiedziałam, że jeśli teraz ustąpię to już się nie dowiem. - Proszę, powiedz mi. - Nastała długa cisza. Nie wiedziałam czy udało mi się go przekonać. Delikatnie pociągnęłam go z powrotem, zachęcając żeby usiadł obok mnie. Cierpliwie czekałam, aż sam zacznie mówić.
- Jestem Jotunem.
Nadal niczego nie rozumiałam. Dla kogoś, kto mieszkał w Asgardzie wszystko zapewne byłoby jasne, ale niestety nie dla mnie.
- Co w tym złego?
- Dla ciebie nic. Bo nikt przez całe życie nie wmawiał ci, że to potwory. Bo nigdy nie słyszałaś jak ktoś kogo uważałaś za swojego brata wypowiada się o nich z pogardą. Tylko przez to kim jestem, Odyn zawsze chciał, żeby to Thor objął władzę. Jeszcze liczył na to, że nigdy nie poznam prawdy.
Odczekałam chwilę chcąc się upewnić, że skończył. Teraz przynajmniej rozumiałam skąd nienawiść do Odyna i chęć zabicia Thora. Gdy mówił czułam złość w jego głosie, jednak teraz nie potrafiłam odgadnąć jego uczuć. Zrobiło mi się go żal. Choćbym chciała coś zrobić, nie zmienię tego co już się stało. Objęłam go ostrożnie, nie byłam pewna jak zareaguje. Nie spotkało się to jednak z sprzeciwem.
- Jak się dowiedziałeś?
- Byliśmy w Jotunheim, gdzie przez tego durnia Thora zostaliśmy zaatakowani. Normalnie dotyk lodowego giganta wywołuje odmrożenia, jednak gdy jeden z nich złapał mnie za rękę, zaklęcie rzucone przez Odyna musiało zostać przerwane i moja ręka na chwile odzyskała dawną barwę. Po powrocie do Asgardu tylko potwierdziłem moje podejrzenia.
- Pokażesz mi?
- Nie spodoba ci się.
- Pozwól, że sana zdecyduję.
Odsunęłam się kawałek i obserwowałam. Byłam przyzwyczajona do patrzenia jak czyjś wygląd zmienia się w kilka sekund. W końcu wychowałam się między wilkołakami. Loki zamknął oczy, a po chwili jego dłonie zaczęły robić się niebieskie, minęło kilka sekund, a po wcześniejszym kolorze skóry nie został nawet ślad. Gdy otworzył oczy okazało się, że również zmieniły kolor, teraz były czerwone. Położyłam dłoń na jego policzku, nie poczułam nic co by świadczyło o tym, że odmroziłam sobie rękę. Całe szczęście, bo niedawno zniknął ból po oparzeniach. Przysunęłam się więc bliżej i pocałowałam go. Wydawał się tym mocno zaskoczony i szybko przerwał pocałunek.
- Widzisz? Nic się nie zmieniło. Nadal cię kocham. - Powiedziałam, gdy jego skóra przybrała dawną barwę. W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Loki poszedł otworzyć, rozmawiał przez chwilę ze strażnikiem przy drzwiach, jednak nie słyszałam o czym. Musiało to być coś ważnego, bo po krótkiej rozmowie wyszedł.
- Jestem Jotunem.
Nadal niczego nie rozumiałam. Dla kogoś, kto mieszkał w Asgardzie wszystko zapewne byłoby jasne, ale niestety nie dla mnie.
- Co w tym złego?
- Dla ciebie nic. Bo nikt przez całe życie nie wmawiał ci, że to potwory. Bo nigdy nie słyszałaś jak ktoś kogo uważałaś za swojego brata wypowiada się o nich z pogardą. Tylko przez to kim jestem, Odyn zawsze chciał, żeby to Thor objął władzę. Jeszcze liczył na to, że nigdy nie poznam prawdy.
Odczekałam chwilę chcąc się upewnić, że skończył. Teraz przynajmniej rozumiałam skąd nienawiść do Odyna i chęć zabicia Thora. Gdy mówił czułam złość w jego głosie, jednak teraz nie potrafiłam odgadnąć jego uczuć. Zrobiło mi się go żal. Choćbym chciała coś zrobić, nie zmienię tego co już się stało. Objęłam go ostrożnie, nie byłam pewna jak zareaguje. Nie spotkało się to jednak z sprzeciwem.
- Jak się dowiedziałeś?
- Byliśmy w Jotunheim, gdzie przez tego durnia Thora zostaliśmy zaatakowani. Normalnie dotyk lodowego giganta wywołuje odmrożenia, jednak gdy jeden z nich złapał mnie za rękę, zaklęcie rzucone przez Odyna musiało zostać przerwane i moja ręka na chwile odzyskała dawną barwę. Po powrocie do Asgardu tylko potwierdziłem moje podejrzenia.
- Pokażesz mi?
- Nie spodoba ci się.
- Pozwól, że sana zdecyduję.
Odsunęłam się kawałek i obserwowałam. Byłam przyzwyczajona do patrzenia jak czyjś wygląd zmienia się w kilka sekund. W końcu wychowałam się między wilkołakami. Loki zamknął oczy, a po chwili jego dłonie zaczęły robić się niebieskie, minęło kilka sekund, a po wcześniejszym kolorze skóry nie został nawet ślad. Gdy otworzył oczy okazało się, że również zmieniły kolor, teraz były czerwone. Położyłam dłoń na jego policzku, nie poczułam nic co by świadczyło o tym, że odmroziłam sobie rękę. Całe szczęście, bo niedawno zniknął ból po oparzeniach. Przysunęłam się więc bliżej i pocałowałam go. Wydawał się tym mocno zaskoczony i szybko przerwał pocałunek.
- Widzisz? Nic się nie zmieniło. Nadal cię kocham. - Powiedziałam, gdy jego skóra przybrała dawną barwę. W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Loki poszedł otworzyć, rozmawiał przez chwilę ze strażnikiem przy drzwiach, jednak nie słyszałam o czym. Musiało to być coś ważnego, bo po krótkiej rozmowie wyszedł.
***
Njord, niecierpliwie czekał na Lokiego w sali tronowej. Powiedział strażnikom, że to bardzo pilne, dzięki temu nie musiał długo czekać. Wiedział, ze rozmowa, która go czeka nie będzie łatwa. Przed przybyciem do Asgardu uzgodnił jeszcze wszystko z Thorem. Teraz wszystko zależało od wyniku tej rozmowy.
- Witaj, Loki. - Powiedział, gdy tylko ten wszedł do sali.
- Witaj. Co takiego się stało, że nie uprzedziłeś mnie wcześniej o swym przybyciu?
- Sprawa jest poważna, nie było czasu czekać. Wczoraj przybył do mnie twój brat, z prośbą o pomoc. To co usłyszałem było dla mnie niemiłym zaskoczeniem. Jak mogłeś oskarżyć go o zamordowanie Odyna?
- Thor wraz z kilkoma śmiertelnikami są zbiegami. Ciąży na nich wyrok śmierci, ukrywanie ich jest przestępstwem. Rozumiem, że ty jedynie ich pojmałeś.
- Źle zrozumiałeś. Oni są pod moją ochroną. Thor chce dojść do porozumienia, a ja jestem tu, żeby mu w tym pomóc. Proszę oto warunki dalszego pokoju między naszymi królestwami. Podpisz to i rozstańmy się w zgodzie. - Oznajmił twardo Njord, wyciągając zwinięty kawałek papieru i podając Lokiemu.
- Dlaczego Thor sam nie przyszedł mi tego dać? - Zapytał.
- Dobrze wiesz dlaczego. - Odparł Njord i zapadła pełna napięcia cisza. Loki uważnie przeczytał wiadomość. Na koniec zwinął ją i oddał właścicielowi.
- Nie widzę żadnego powodu dla którego miałbym to podpisać. Oferujecie mi zachowanie władzy, jednak pod ścisłą kontrolą mego brata, który oczywiście ma zostać uniewinniony. Do tego mam wycofać swoich żołnierzy z Midgardu i zagwarantować, że już nigdy nie spróbuję zaatakować Ziemi. Co zyskam, jeżeli to podpiszę?
- Unikniesz kolejnej wojny. Tysiące ludzi zachowa życie. Pamiętaj, że twoje wojsko nie jest już tak potężne. Straciłeś wielu żołnierzy w Midgardzie. Jeżeli przegrasz trafisz do więzienia, a twoja ukochana może zginąć. Zastanów się jeszcze.
- Nie podpiszę tego. Zmarnowałeś tylko swój i mój czas. Thor nie ma żadnych praw do tronu, a co do liczby żołnierzy, to nie zapominaj, że oprócz Asgardu podlega mi jeszcze kilka innych królestw. Nie odważysz się wypowiedzieć mi wojny.
Było dokładnie tak jak Njord się spodziewał. Loki był uparty i zbyt pewny swojego zdania, żeby zgodzić się na jakiekolwiek warunki.
- Zastanów się jeszcze i odpowiedź wyślij mi przez posłańca za dwa dni.