Rozdział 17
Niflheim, kraina umarłych, zimna, przygnębiająca i wzbudzająca strach. Pustkowie otulone gęstą mgłą, w której czasami dało się słyszeć zawodzenie umarłych.
- Dokąd teraz? - Zapytał Loki.
Jakby w odpowiedzi mgła przed nimi opadła, ukazując wąską ścieżkę.
- Chyba tędy. - Odpowiedział Thor i ruszył wyznaczoną we mgle drogą, Loki dopiero po chwili poszedł za nim. Mgła gęstniała przy kamiennych schodach, prowadzących do tronu, na którym siedziała, wysoka i bardzo szczupła kobieta, w czarnej sukni.
- Witaj Hel... - Zaczął Thor, jednak ta przerwała mu gestem ręki.
- Kogo ja widzę? Czy mi się wydaje, czy to mój własny ojciec raczył mnie odwiedzić? A ja sądziłam, że spotkamy się dopiero po jego śmierci. - Część twarzy Hel wykrzywiła się w złowieszczym uśmiechu, tylko część, ponieważ była tylko w połowie żywa, druga jej połowa była rozkładającym się ciałem. - Słucham więc, co was do mnie sprowadza?
- Chcemy przejść do krainy cieni. Przepuścisz nas?
- Ah tak, oczywiście. Już rozumiem, zrobimy tak, przepuszczę was tam obu, wrócicie tutaj we trójkę, ale do świata żywych wypuszczę tylko dwie osoby.
- Jak to? Co to ma znaczyć?
- Otóż mój drogi ojciec, zostanie tutaj, ze mną. Przyda mi się jakieś żywe towarzystwo, ci martwi nie są zbyt rozmowni, jak pewnie sami zauważyliście.
Do Lokiego dopiero po chwili dotarło, to co przed chwilą usłyszał. Wiedział, że Hel nie przepuści ich tak po prostu, ale nie sądził, że zażąda, aby został w Niflheimie.
- Dlaczego chcesz żebym tu został? Do niczego ci się tutaj nie przydam.
- Masz rację, ale jakiś czas temu miałam przez ciebie sporo roboty, ci wszyscy śmiertelnicy, którzy zginęli, bo tobie zachciało się władzy. Ilu lamentów się nasłuchałam, ilu próśb żebym pozwoliła im wrócić do rodziny, te tłumaczenia, że to tylko dziecko i miało całe życie przed sobą. Ale wiesz czego najbardziej wszyscy chcieli? Sprawiedliwości. Skoro ty zadecydowałeś o ich losie, niech ktoś inny zadecyduje o twoim. To chyba sprawiedliwe.
- Zostanę, zamiast niego. - Powiedział Thor, na co Hel pokręciła tylko głową.
- Wiedziałam, że to powiesz, całkiem ciekawa oferta, ale nie zamierzam jej przyjąć, znacie już moje zdanie.
- W takim razie znajdziemy inną drogę.
- To niczego nie zmienia, on zostaje. Decydujcie się, przechodzicie czy nie?
- Otwieraj to przejście. - Powiedział Loki.
- Jak sobie życzysz. - Odparła Hel, wyszeptała jakieś zaklęcie i po chwili przejście było otwarte. - Macie dwie godziny, po tym czasie portal się zamknie i zostaniecie tam na zawsze.
Loki poszedł pierwszy i kilka sekund później stał już na dziedzińcu zniszczonego zamku.
- Coś ty zrobił? - Usłyszał, chwilę później.
- Bądź cicho, albo zaraz ściągniesz na nas całą armie tych stworów.
- Czy do ciebie nie dociera, że zginiesz?
- Dotarło, zginę. Możemy już iść?
Thor zauważył, że ciągnięcie dalej tej rozmowy nic nie da, skierował się więc w stronę wejścia do zamku. Cienie były przebiegłe, spodziewały się, że ktoś przyjdzie po dziewczynę, dlatego cały zamek był czujnie obserwowany, ich władca już wiedział o przybyciu dwójki obcych.
- Dokąd teraz? - Zapytał Loki.
Jakby w odpowiedzi mgła przed nimi opadła, ukazując wąską ścieżkę.
- Chyba tędy. - Odpowiedział Thor i ruszył wyznaczoną we mgle drogą, Loki dopiero po chwili poszedł za nim. Mgła gęstniała przy kamiennych schodach, prowadzących do tronu, na którym siedziała, wysoka i bardzo szczupła kobieta, w czarnej sukni.
- Witaj Hel... - Zaczął Thor, jednak ta przerwała mu gestem ręki.
- Kogo ja widzę? Czy mi się wydaje, czy to mój własny ojciec raczył mnie odwiedzić? A ja sądziłam, że spotkamy się dopiero po jego śmierci. - Część twarzy Hel wykrzywiła się w złowieszczym uśmiechu, tylko część, ponieważ była tylko w połowie żywa, druga jej połowa była rozkładającym się ciałem. - Słucham więc, co was do mnie sprowadza?
- Chcemy przejść do krainy cieni. Przepuścisz nas?
- Ah tak, oczywiście. Już rozumiem, zrobimy tak, przepuszczę was tam obu, wrócicie tutaj we trójkę, ale do świata żywych wypuszczę tylko dwie osoby.
- Jak to? Co to ma znaczyć?
- Otóż mój drogi ojciec, zostanie tutaj, ze mną. Przyda mi się jakieś żywe towarzystwo, ci martwi nie są zbyt rozmowni, jak pewnie sami zauważyliście.
Do Lokiego dopiero po chwili dotarło, to co przed chwilą usłyszał. Wiedział, że Hel nie przepuści ich tak po prostu, ale nie sądził, że zażąda, aby został w Niflheimie.
- Dlaczego chcesz żebym tu został? Do niczego ci się tutaj nie przydam.
- Masz rację, ale jakiś czas temu miałam przez ciebie sporo roboty, ci wszyscy śmiertelnicy, którzy zginęli, bo tobie zachciało się władzy. Ilu lamentów się nasłuchałam, ilu próśb żebym pozwoliła im wrócić do rodziny, te tłumaczenia, że to tylko dziecko i miało całe życie przed sobą. Ale wiesz czego najbardziej wszyscy chcieli? Sprawiedliwości. Skoro ty zadecydowałeś o ich losie, niech ktoś inny zadecyduje o twoim. To chyba sprawiedliwe.
- Zostanę, zamiast niego. - Powiedział Thor, na co Hel pokręciła tylko głową.
- Wiedziałam, że to powiesz, całkiem ciekawa oferta, ale nie zamierzam jej przyjąć, znacie już moje zdanie.
- W takim razie znajdziemy inną drogę.
- To niczego nie zmienia, on zostaje. Decydujcie się, przechodzicie czy nie?
- Otwieraj to przejście. - Powiedział Loki.
- Jak sobie życzysz. - Odparła Hel, wyszeptała jakieś zaklęcie i po chwili przejście było otwarte. - Macie dwie godziny, po tym czasie portal się zamknie i zostaniecie tam na zawsze.
Loki poszedł pierwszy i kilka sekund później stał już na dziedzińcu zniszczonego zamku.
- Coś ty zrobił? - Usłyszał, chwilę później.
- Bądź cicho, albo zaraz ściągniesz na nas całą armie tych stworów.
- Czy do ciebie nie dociera, że zginiesz?
- Dotarło, zginę. Możemy już iść?
Thor zauważył, że ciągnięcie dalej tej rozmowy nic nie da, skierował się więc w stronę wejścia do zamku. Cienie były przebiegłe, spodziewały się, że ktoś przyjdzie po dziewczynę, dlatego cały zamek był czujnie obserwowany, ich władca już wiedział o przybyciu dwójki obcych.
***
Znów zobaczyłam jednego z tych stworów, sądziłam, że jak zwykle przyniosły mi tylko coś do jedzenia, ale tym razem było inaczej. Poczułam jak ich zimne kościste ręce zaciskają mi się na ramionach, nie próbowałam się szarpać, ani krzyczeć, już dawno dotarło do mnie, że to nic nie da. Było mi już całkowicie obojętne, dokąd mnie zabierają. Znów zobaczyłam tą samą salę co za pierwszym razem, tylko tych stworzeń było znacznie więcej. Przestraszyłam się, gdy otoczyły mnie ciasnym kręgiem, przez chwilę myślałam, że to już koniec, że zaraz stanę się jedną z nich, ale minęło kilka minut i nic się nie wydarzyło, nadal byłam sobą.
- Wybacz, że zakłócamy twój spokój, ale twoi przyjaciele, przyszli z wizytą. Pomyślałem, że będziesz chciała ich zobaczyć, zanim zginą.
Po plecach przebiegł mi zimny dreszcz, walka z tymi stworami była zwyczajnie niemożliwa, one nie miały ciała, były całkowicie odporne na jakiekolwiek rany.
- Murrak, zadbałeś żeby nasi goście dotarli w odpowiednie miejsce?
- Oczywiście mój panie, są tuż za drzwiami. - Powiedział stwór, a drzwi gwałtownie się otworzyły. - Zapraszamy do nas, lepiej nie błąkać się samemu po tym zamku. Łatwo się tutaj zgubić.
- Powiedzcie, gdzie jest Jessica, a odejdziemy i obiecuje, że nie stanie wam się krzywda. - Powiedział Thor, na co stwory wybuchnęły śmiechem.
- Po co te groźby? Mam dla ciebie ofertę, jeżeli uda ci się dostać do środka kręgu, będziesz mógł zabrać dziewczynę i obiecuje, że nikt nie stanie ci na drodze.
Thor nie odpowiedział, podszedł do kręgu, jednak czegokolwiek by nie próbował, cienie nie poruszyły się nawet o centymetr.
-Jakież to zabawne. - Powiedział Murrak. - Czyżby twój magiczny młotek okazał się bezradny? Miałeś szansę pokazać co potrafisz i wszyscy na pewno są pod ogromnym wrażeniem, teraz moja kolej.
To mówiąc zacisnął dłoń w pięść, a jego oczy błysnęły. Thor zrobił się okropnie blady i upadł na podłogę.
- Teraz twoje serce pracuje bardzo słabo, za kilka minut będziesz martwy, a swoją szansę na pokonanie mnie dostanie twój kolega, może będzie miał więcej szczęścia.
Poczułam jak moja moc rośnie, razem z wściekłością na te stwory, wydawało mi się jakbym straciła panowanie nas własnym ciałem, widziałam co się dzieje, ale nie byłam w stanie nic zrobić. Wiedziałam, że straciłam panowanie nad mocą, ale coś mi podpowiadało, żeby nie próbować odzyskiwać kontroli. Pomieszczenie powoli zaczęło wypełniać się białym, ciepłym światłem, zamknęłam oczy, po tak długim przebywaniu w całkowitej ciemności, raziło mnie najmniejsze światło. Usłyszałam, przeraźliwe krzyki tych stworzeń, wszystko trwało może kilka minut, po czym światło zgasło. Otworzyłam oczy, zobaczyłam jak Thor wstaje z podłogi, a Loki patrzył na mnie, chyba dalej nie rozumiejąc co się przed chwilą wydarzyło.
- Dobrze się czujesz? - Zapytał po chwili.
- Lepiej niż parę minut temu, ale poczuje się jeszcze lepiej jak stąd wyjdziemy.
- Ta, masz rację. - Odparł, ale jego głos brzmiał jakoś dziwnie, jakby nie chciał wracać, albo się czegoś bał.
- Wszystko w porządku? - Zapytałam, jednak nie dostałam odpowiedzi, miałam złe przeczucie, że to wcale nie koniec kłopotów.
W tym tygodniu wstawiam wam rozdział troszkę wcześniej, mam nadzieję, że się podobał i czekam na wasze komentarze. Pozdrawiam.
- Wybacz, że zakłócamy twój spokój, ale twoi przyjaciele, przyszli z wizytą. Pomyślałem, że będziesz chciała ich zobaczyć, zanim zginą.
Po plecach przebiegł mi zimny dreszcz, walka z tymi stworami była zwyczajnie niemożliwa, one nie miały ciała, były całkowicie odporne na jakiekolwiek rany.
- Murrak, zadbałeś żeby nasi goście dotarli w odpowiednie miejsce?
- Oczywiście mój panie, są tuż za drzwiami. - Powiedział stwór, a drzwi gwałtownie się otworzyły. - Zapraszamy do nas, lepiej nie błąkać się samemu po tym zamku. Łatwo się tutaj zgubić.
- Powiedzcie, gdzie jest Jessica, a odejdziemy i obiecuje, że nie stanie wam się krzywda. - Powiedział Thor, na co stwory wybuchnęły śmiechem.
- Po co te groźby? Mam dla ciebie ofertę, jeżeli uda ci się dostać do środka kręgu, będziesz mógł zabrać dziewczynę i obiecuje, że nikt nie stanie ci na drodze.
Thor nie odpowiedział, podszedł do kręgu, jednak czegokolwiek by nie próbował, cienie nie poruszyły się nawet o centymetr.
-Jakież to zabawne. - Powiedział Murrak. - Czyżby twój magiczny młotek okazał się bezradny? Miałeś szansę pokazać co potrafisz i wszyscy na pewno są pod ogromnym wrażeniem, teraz moja kolej.
To mówiąc zacisnął dłoń w pięść, a jego oczy błysnęły. Thor zrobił się okropnie blady i upadł na podłogę.
- Teraz twoje serce pracuje bardzo słabo, za kilka minut będziesz martwy, a swoją szansę na pokonanie mnie dostanie twój kolega, może będzie miał więcej szczęścia.
Poczułam jak moja moc rośnie, razem z wściekłością na te stwory, wydawało mi się jakbym straciła panowanie nas własnym ciałem, widziałam co się dzieje, ale nie byłam w stanie nic zrobić. Wiedziałam, że straciłam panowanie nad mocą, ale coś mi podpowiadało, żeby nie próbować odzyskiwać kontroli. Pomieszczenie powoli zaczęło wypełniać się białym, ciepłym światłem, zamknęłam oczy, po tak długim przebywaniu w całkowitej ciemności, raziło mnie najmniejsze światło. Usłyszałam, przeraźliwe krzyki tych stworzeń, wszystko trwało może kilka minut, po czym światło zgasło. Otworzyłam oczy, zobaczyłam jak Thor wstaje z podłogi, a Loki patrzył na mnie, chyba dalej nie rozumiejąc co się przed chwilą wydarzyło.
- Dobrze się czujesz? - Zapytał po chwili.
- Lepiej niż parę minut temu, ale poczuje się jeszcze lepiej jak stąd wyjdziemy.
- Ta, masz rację. - Odparł, ale jego głos brzmiał jakoś dziwnie, jakby nie chciał wracać, albo się czegoś bał.
- Wszystko w porządku? - Zapytałam, jednak nie dostałam odpowiedzi, miałam złe przeczucie, że to wcale nie koniec kłopotów.
W tym tygodniu wstawiam wam rozdział troszkę wcześniej, mam nadzieję, że się podobał i czekam na wasze komentarze. Pozdrawiam.