Rozdział 2
Obudziłam się jeszcze przed świtem, w pokoju było całkowicie ciemno widziałam tylko słabe światło księżyca, wpadające przez uchylone okno. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale coś mi nie dawało. Postanowiłam wyjść, bardzo lubiłam chodzić jeszcze przed wschodem słońca, było wtedy tak cicho i spokojnie. Po dwudziestu minutach spokojnego marszu doszłam do miasta, przechodząc koło piekarni, poczułam zapach świeżo pieczonego chleba, mój żołądek od razu dał o sobie znać, jednak zignorowałam to, nie chciałam jeszcze wracać. Nagle poczułam jak ktoś wciąga mnie w uliczkę między budynkami.
- Zastanowiłaś się, nad moją propozycją? - Od razu rozpoznałam ten głos, chciałam się wyrwać, ale nie dałam rady.
- Nie pracuję dla ludzi którzy napadają mnie na ulicy.
- Zastanów się, albo któreś z twoich przyjaciół może jutro nie wrócić do domu.
- Kłamiesz. Nic nie zrobisz i nic o nas nie wiesz. Nie ty pierwszy mi grozisz i pewnie nie ostatni.
- Wiem więcej, niż ci się wydaje.
-Czyżby? Chodź ze mną.
Skierowałam się w stronę domu, ale inną trasą, były dwie drogi, nie sprawdzałam czy na pewno za mną pójdzie, nie musiałam. Przez całą drogę nie odezwałam się, chciałam coś sprawdzić. Doszłam do małego lasku otaczającego nasz dom, dopiero tam się zatrzymałam.
- Idź tędy, nie schodź ze ścieżki, a na pewno trafisz. Jeszcze jedna rada, cokolwiek usłyszysz lub zobaczysz nie oglądaj się i nie zatrzymuj.
- Ty nie idziesz?
- Pójdę inną drogą, spotkamy się na miejscu. - Odeszłam zanim zapytał o coś jeszcze.
Nie minęło dziesięć minut od mojego powrotu do domu, a drzwi gwałtownie się otworzyły.
- Co się stało? - Zapytałam widząc efekt mojego małego testu. - Wyglądasz jakbyś przebiegł przez cały las.
- Co to miało być?
- Mat chyba trochę przesadził. - Powiedziałam, powstrzymując się od śmiechu. Widząc parę zadrapań na jego twarzy i rękach, potargane włosy i strach w oczach. - Twierdziłeś, że wiesz o nas wszystko, postanowiłam to sprawdzić. Poprosiłam więc Mata o małą przysługę.
- Mat? Chcesz mi powiedzieć, że to był człowiek?
- Większość czasu tak, Raczej jest człowiekiem, jednak nie, gdy spotkałeś go w lesie. Wtedy był bardziej zwierzęciem.
- Co?
- Wilkołakiem, jak my wszyscy. Poznałeś naszą tajemnicę, widziałeś też co potrafimy, jeżeli piśniesz chodź słówko o tym co tutaj zobaczyłeś znajdziemy cię. A teraz powiedz mi co dokładnie mam ukraść i skąd?
- Słyszałaś kiedyś o organizacji Tarcza? - Miałam wrażenie, że najpierw chciał zapytać o coś innego ale się rozmyślił.
- Coś tam słyszałam, a czemu?
- Przywłaszczyli sobie coś co należy do mnie, chcę żebyś to dla mnie odzyskała.
- Nie zrobi tego. - Usłyszałam za sobą głos Leo, był wyraźnie zły i miał prawo. Złamałam kilkanaście naszych zasad.
- Dlaczego decydujesz za mnie o przyjęciu zlecenia? - Zapytałam, odwracając się, Leo stał w cieniu tak że ledwo było go widać.
- Bo to zlecenie jest zbyt niebezpieczne, złapią cię. - Mówił już spokojniej, bardziej z troską.
- Jeszcze nigdy mnie nie złapali, dlaczego teraz miałoby być inaczej?
- Nie złapali cię bo nie dostałaś tak trudnego zlecenia. Zabraniam ci je przyjąć i koniec. - Powiedział i poszedł na górę. Nie chciałam mu się sprzeciwiać, ale czułam, że sobie poradzę.
- Powiedziałeś, że to co mam wykraść, należało kiedyś do ciebie, prawda?
- Tak.
- Znajdę to, ale nie przychodź tutaj, Leo mógłby coś podejrzewać. A teraz idź już.
- Nawet nie wiesz czego szukać.
- Idź już, zanim zmienię zdanie.
- Zastanowiłaś się, nad moją propozycją? - Od razu rozpoznałam ten głos, chciałam się wyrwać, ale nie dałam rady.
- Nie pracuję dla ludzi którzy napadają mnie na ulicy.
- Zastanów się, albo któreś z twoich przyjaciół może jutro nie wrócić do domu.
- Kłamiesz. Nic nie zrobisz i nic o nas nie wiesz. Nie ty pierwszy mi grozisz i pewnie nie ostatni.
- Wiem więcej, niż ci się wydaje.
-Czyżby? Chodź ze mną.
Skierowałam się w stronę domu, ale inną trasą, były dwie drogi, nie sprawdzałam czy na pewno za mną pójdzie, nie musiałam. Przez całą drogę nie odezwałam się, chciałam coś sprawdzić. Doszłam do małego lasku otaczającego nasz dom, dopiero tam się zatrzymałam.
- Idź tędy, nie schodź ze ścieżki, a na pewno trafisz. Jeszcze jedna rada, cokolwiek usłyszysz lub zobaczysz nie oglądaj się i nie zatrzymuj.
- Ty nie idziesz?
- Pójdę inną drogą, spotkamy się na miejscu. - Odeszłam zanim zapytał o coś jeszcze.
Nie minęło dziesięć minut od mojego powrotu do domu, a drzwi gwałtownie się otworzyły.
- Co się stało? - Zapytałam widząc efekt mojego małego testu. - Wyglądasz jakbyś przebiegł przez cały las.
- Co to miało być?
- Mat chyba trochę przesadził. - Powiedziałam, powstrzymując się od śmiechu. Widząc parę zadrapań na jego twarzy i rękach, potargane włosy i strach w oczach. - Twierdziłeś, że wiesz o nas wszystko, postanowiłam to sprawdzić. Poprosiłam więc Mata o małą przysługę.
- Mat? Chcesz mi powiedzieć, że to był człowiek?
- Większość czasu tak, Raczej jest człowiekiem, jednak nie, gdy spotkałeś go w lesie. Wtedy był bardziej zwierzęciem.
- Co?
- Wilkołakiem, jak my wszyscy. Poznałeś naszą tajemnicę, widziałeś też co potrafimy, jeżeli piśniesz chodź słówko o tym co tutaj zobaczyłeś znajdziemy cię. A teraz powiedz mi co dokładnie mam ukraść i skąd?
- Słyszałaś kiedyś o organizacji Tarcza? - Miałam wrażenie, że najpierw chciał zapytać o coś innego ale się rozmyślił.
- Coś tam słyszałam, a czemu?
- Przywłaszczyli sobie coś co należy do mnie, chcę żebyś to dla mnie odzyskała.
- Nie zrobi tego. - Usłyszałam za sobą głos Leo, był wyraźnie zły i miał prawo. Złamałam kilkanaście naszych zasad.
- Dlaczego decydujesz za mnie o przyjęciu zlecenia? - Zapytałam, odwracając się, Leo stał w cieniu tak że ledwo było go widać.
- Bo to zlecenie jest zbyt niebezpieczne, złapią cię. - Mówił już spokojniej, bardziej z troską.
- Jeszcze nigdy mnie nie złapali, dlaczego teraz miałoby być inaczej?
- Nie złapali cię bo nie dostałaś tak trudnego zlecenia. Zabraniam ci je przyjąć i koniec. - Powiedział i poszedł na górę. Nie chciałam mu się sprzeciwiać, ale czułam, że sobie poradzę.
- Powiedziałeś, że to co mam wykraść, należało kiedyś do ciebie, prawda?
- Tak.
- Znajdę to, ale nie przychodź tutaj, Leo mógłby coś podejrzewać. A teraz idź już.
- Nawet nie wiesz czego szukać.
- Idź już, zanim zmienię zdanie.
***
Musiałam dowiedzieć się jeszcze paru rzeczy, przez cały czas zastanawiałam się skąd znam tego faceta, gdzieś go już wcześniej widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Pobiegłam na górę zamknęłam się w swoim pokoju i włączyłam laptopa, przeszukiwałam wiadomości sprzed paru miesięcy. W końcu znalazłam artykuł, który mnie interesował. "Atak obcych na Nowy Jork." Przeczytałam całość, teraz zrozumiałam dlaczego gdy Leo zobaczył z kim rozmawiam tak się zdenerwował i nie była to złość tylko na mnie. Próbowałam znaleźć jeszcze coś na temat tej agencji jednak dużo tego nie było, przynajmniej nic konkretnego. Był jednak ktoś kto mógł mi powiedzieć coś więcej, poszłam do pokoju obok, gdzie mieszkała Cori, zawsze miałam z nią bardzo dobry kontakt i wiedziałam, że nie wygada nic Leo.
- Hej, mogę cię o coś zapytać?
- Jasne pytaj.
- Muszę się włamać do agencji o nazwie Tarcza, jednak nie mogę znaleźć żadnych informacji, aha i nie mów o tym Leo, zabronił mi tam iść.
-I miał rację. Włamywanie się tam to samobójstwo, nie uda ci się.
- Dlaczego wszyscy tak mówią?
- Leo nic ci nie powiedział?
- O czym?
- Kilka lat przed tym jak Leo cię do nas przyprowadził, mieszkał z nami jeszcze jeden chłopak, był bardzo pewny siebie twierdził, że nie ma miejsca do którego się nie włamie. Założył się z Leo, że włamie się właśnie do tej agencji i wykradnie jakieś ważne dokumenty. Miał wtedy 12 lat, udało mu się tam wejść, ale już nigdy nie wyszedł, nie mamy pojęcia co tam się stało. Od tego czasu Leo bardzo się zmienił, czuł się odpowiedzialny za to co się stało, zabronił komukolwiek prób włamywania się tam. Teraz chyba rozumiesz jego reakcję?
- Tak, ale ja jestem starsza dam sobie radę, pomożesz mi?
- No nie wiem jak ktoś się o tym dowie...
- Proszę cię.
- Dobra, zobaczę co da się zrobić.
- Dzięki, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.