czwartek, 23 czerwca 2016

Rozdział 5

Las


Wiedziałam, że to co chcę zrobić to totalne szaleństwo, ale musiałam spróbować. Następnego dnia była sobota miałam więc dużo czasu. W naszej okolicy był tylko jeden las. Byłam w nim kilka razy, jednak zawsze trzymałam się wyznaczonej ścieżki. Rodzice zawsze przestrzegali mnie przed schodzeniem ze szlaku. Tłumacząc jak łatwo można się wtedy zgubić. Wzięłam niewielki plecak do którego włożyłam butelkę wody i kilka batoników. Nie wiedziałam ile czasu zajmie mi ta wycieczka dlatego powiedziałam rodzicom, że idę się uczyć do Zuzy i wrócę późno. Z przyjaciółką umówiłyśmy się, że jeżeli nie wrócę do 21 wieczorem to powie moim rodzicom prawdę. Miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie, mogłam sobie wyobrazić jak byliby wściekli.
Po drodze zastanawiałam się, które miejsca powinnam sprawdzić najpierw. Pierwsze co przyszło mi do głowy to stara leśniczówka. Pamiętam, że gdy jeszcze byłam dzieckiem, chodziliśmy tam z rodzicami. Przyjaciel mojego taty, był kiedyś leśniczym. Jednak w tej chwili jest już na emeryturze, a budynek stoi opuszczony. To miejsce idealnie pasowało do tego co widziałam we śnie. Tylko że z tego co pamiętałam w tamtej chatce nie było piwnicy, a we śnie wyraźnie widziałam piwnicę. Droga w lesie była pusta, latem jest tutaj pełno spacerowiczów, jednak w zimny listopadowy poranek nikt nie ma ochoty przychodzić w to miejsce. Z wycieczek z rodzicami pamiętałam, że aby dojść do chatki leśniczego trzeba zejść ze ścieżki w prawo, zaraz za dużym kamieniem porośniętym mchem. Miałam tylko nadzieję, że ten głaz wciąż tam jest. Przez ten czas wiele mogło się zmienić. Po kilku minutach marszu uśmiechnęłam się, dostrzegając  ma brzegu ścieżki skałę, na którą tak często wdrapywałam się w dzieciństwie. Wydawało mi się, że kiedyś jej spory fragment wystawał na drogę, ale może to tylko moje wrażenie. Wszystko szło zadziwiająco łatwo, zaczęłam się więc zastanawiać co zrobię, jeżeli  faktycznie znajdę tam uwięzionego mężczyznę. I co jeżeli będzie tam też ten który go przetrzymuje? Uświadomiłam sobie, że w razie potrzeby nie będę potrafiła się przecież bronić. Naszła mnie myśl, że może jednak powinnam zawrócić.  Coś jednak ciągnęło mnie w głąb lasu. Rozważałam zadzwonienie na policje, gdy już dotrę w pobliże leśniczówki, jednak musiałbym mieć pewność, że ktoś tam jest. Inaczej wezmą mnie za wariatkę, że wzywam ich przez koszmar senny. Nie, policja odpadała. Przez te rozmyślania, nie zauważyłam nawet, jak bardzo zbliżyłam się do celu. Z tej odległości wyraźnie widziałam leśniczówkę.  Podeszłam bliżej i ostrożnie przez brudną szybę zajrzałam do środka. Miałam wrażenie, że coś tam się poruszyło, cofnęłam się przestraszona. Jednak po chwili zajrzałam ponownie. Szyba była tak brudna, że nie sposób było cokolwiek dostrzec. Zachowując najwyższą ostrożność podeszłam do drzwi, były lekko uchylone, ale wciąż nie widziałam czy ktoś jest w środku. Zaryzykowałam i pchnęłam je delikatnie, z głośnym skrzypnięciem otworzyły się szerzej. Weszłam do środka, było tam zaskakująco czysto jak na nieużywany od lat domek stojący w środku lasu. Coś poruszyło się w sąsiednim pomieszczeniu. Zamarłam i nasłuchiwałam. Rozejrzałam się za jakąś kryjówką jednak nie zauważyłam miejsca w który mogłabym się schować. Serce waliło mi jak oszalałe. Co też mi przyszło do głowy przychodzić tutaj zupełnie samej? Jednak gdy zobaczyłam kto wychodzi z pokoju obok, częściowo odetchnęłam z ulgą. Lukas spojrzał na mnie zaskoczony i chyba trochę zirytowany.
- Co tu robisz? – Zapytał, przeszywając mnie spojrzeniem. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, miałam wrażenie, że rozpozna każde moje kłamstwo.
- Ja… zgubiłam się w lesie… i pomyślałam, że może jest tu ktoś kto mógłby mi pomóc… - Wlepiłam wzrok w podłogę i czekałam na jakąś reakcje.  Ciągle zadawałam sobie też pytanie dlaczego wiecznie spotykam gdzieś tego faceta?
- W porządku. – Odparł już łagodniejszym tonem, najwyraźniej musiał mi uwierzyć. – Zaczekaj chwilę to odprowadzę cię do miasta.
- A ty co tutaj robisz? – Zapytałam, odzyskując nieco pewności siebie.  Mimo to dziwny lęk odczuwalny w jego obecności nie zniknął.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Lauro. – Uśmiechnął się zawadiacko. – Ale skoro już musisz wiedzieć. Po prostu lubię tu przychodzić, jest tak cicho z dala od tłumu ludzi i samochodów. Właśnie kończyłem sprzątać kiedy mi przerwałaś.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Faktycznie było tu całkiem czysto. Na podłodze nie było kurzu, ani starych liści, które wpadały zazwyczaj przez niedomykające się drzwi. Usunięto też meble, zostawione przez ostatniego właściciela, a pod sufitem świeciła żarówka.
- Masz tutaj prąd? – Zagadnęłam, pamiętam, że przyjaciel taty zawsze żalił się na problemy z elektrycznością.
- Przyniosłem, stary generator, wystarcza, żeby zasilić dwie żarówki.
Nastała chwila ciszy po której Lukas, znów się odezwał.
- Lauro, chciałem cię przeprosić. Przy naszej ostatniej rozmowie, chyba trochę cię wystraszyłem, a nie taki był mój cel. Przepraszam, wybaczysz mi? – Wyciągnął do mnie rękę w pojednawczym geście. Wahałam się przez moment, ale uścisnęłam jego dłoń.
- Proponuję napić się gorącej herbaty, a później wyruszyć do miasta. Co ty na to? – Posłał mi kolejny ciepły uśmiech. Miałam mieszane uczucia co do Lucasa, z jednej strony był taki miły, a z drugiej to jego dziwne zachowanie ostatnio i moje złe przeczucia.
- Herbata brzmi bardzo kusząco. Nieźle zmarzłam w tym lesie.  – Uśmiechnął się i zniknął w pomieszczeniu obok.  
Czas kiedy Lucas przygotowywał herbatę wykorzystałam na dokładniejsze rozejrzenie się. W końcu przyszłam tutaj w konkretnym celu. Obeszłam całe pomieszczenie, jednak nigdzie nie znalazłam wejścia do piwnicy. Mogło znajdować się na zewnątrz, ale nie mogłam teraz wyjść nie wzbudzając podejrzeń.
W momencie, gdy Lucas wrócił z dwoma kubkami gorącej herbaty. Usłyszałam dziwny hałas dochodzący jakby z pod podłogi. Brzmiało to jakby coś ciężkiego uderzyło o podłogę. Drgnęłam przestraszona.
- Co to za hałas? – Zapytałam, biorąc kubek i zbliżając go do ust.
- To pewnie kot. Kiedy tu jestem pozwalam mu polować na myszy. Strasznie dużo biega ich po piwnicy. – Wydawał się przekonywujący, ale coś mi podpowiadało, że to wcale nie był kot.
- Mam tylko nadzieję, że nie przychodzą na górę – Powiedziałam, biorąc kolejny łyk, cudownie rozgrzewającego napoju.
- Czyżbyś bała się gryzoni?  - Zobaczyłam, psotne iskierki w jego czarnych oczach. Nigdy nie widziałam człowieka o tak niesamowicie ciemnych tęczówkach.
- Są znośnie, dopóki nie wchodzą mi w drogę.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, a gdy herbata się skończyła. Lucas tak jak obiecał odprowadził mnie do miasta. Byłam zaskoczona tym jak dobrze nam się rozmawiało. Towarzyszący mi przez większość czasu niepokój zaczął powoli zanikać. Kiedy byłam już tylko kilka przecznic od domu, komórka w mojej kieszeni zaczęła głośno dawać o sobie znać. Odebrałam połączenie od Zuzy, odetchnęła z ulgą, słysząc, że nic mi nie jest. Streściłam jej przebieg mojej wyprawy. Po jej głosie wywnioskowałam, że jest niesamowicie podekscytowana. Ja jednak nie byłam zadowolona, nie dowiedziałam się prawie niczego. A chłopak ze snu nadal gdzieś tam był i potrzebował mojej pomocy. 

środa, 8 czerwca 2016

Rozdział 3


Chyba zwariowałam


Ocknęłam się gwałtownie, słysząc dźwięk oznaczający przyjście SMS-a. W głowie wciąż miałam obraz tego mężczyzny, powtarzającego moje imię. Teraz miałam pewność, to nie był tylko wytwór mojej wyobraźni. Naprawdę ktoś potrzebował mojej pomocy. Fascynowało mnie to, a równocześnie przerażało. Spojrzałam na wyświetlacz, żeby odczytać wiadomość. Brzmiała ona: Spotkajmy się o 18 pod moim domem. Zerknęłam na godzinę i okazało się, że mam pięć minut. Błyskawicznie się zebrałam i wybiegłam z domu, wołając do rodziców, że za niedługo wrócę. Kiedy dotarłam na miejsce, Zuzka już na mnie czekała.
- Co tak długo? – Zapytała zniecierpliwiona.
- Przepraszam, zasnęłam czekając aż mi odpiszesz. – Usprawiedliwiłam się.
- No dobra nic się nie stało. Mów lepiej czego chciał ten facet.
Szłyśmy ulicą, ciesząc się kilkoma promieniami słońca, które wyszło zza chmur.
- W sumie to nic takiego. Przyszedł oddać mi portfel, który zgubiłam przed kawiarnią. – Odparłam, chcąc przejść do tematu kolejnego snu, który teraz dużo bardziej mnie interesował, niż jakiś koleś.
- Laura… Ty przecież, nie miałaś dzisiaj portfela. – Powiedziała mocno zaniepokojona. – Pamiętasz, zapłaciłam za nas obie, bo już w drodze powiedziałaś mi, że twój portfel został na biurku.
Przeanalizowałam jeszcze raz dokładnie cały dzień. Przypomniałam sobie, że dzień wcześniej chowałam kieszonkowe i położyłam portfel na biurku, a później już go nie zabrałam. Nasuwało się więc pytanie: Skąd ten mężczyzna go wziął?
- Cholera, o co tutaj chodzi? Jakiś nieznajomy pojawia się w moich snach wołając mnie po imieniu. Inny przynosi mi portfel, którego nie zgubiłam. Ja chyba zaczynam wariować.
- Ej, chwila. Znowu miałaś sen?
Skinęłam głową przeczesując włosy palcami. Byłam okropnie zdenerwowana, ale udało mi się opowiedzieć co widziałam tym razem. Podczas tej rozmowy dotarłyśmy z powrotem do domu Zuzki. Wpadła ona na pewien pomysł poszukania czegoś w Internecie. Nie sądziłam, żeby to mogło się udać, miałyśmy za mało informacji.
- Dobra, mów wszystko co pamiętasz. Najpierw o tym facecie, który oddał ci portfel. Przynajmniej wiemy, że jest prawdziwy. – Powiedziała, włączając przeglądarkę na swoim laptopie.
- Powiedział że ma na imię Lucas. – Przyglądałam się przez chwilę jak przyjaciółka pisze na laptopie, zastanawiając się nad szczegółami. – Był wysoki, miał ciemne, prawie czarne włosy i oczy bardzo podobnego koloru. Chociaż przez chwilę miałam wrażenie że…
- No, mów dalej. – Zachęciła mnie, gdy przerwałam.
- Oh, to nic, to pewnie tylko moja wyobraźnia.
Jednak Zuza nadal uparcie czekała, aż powiem wszystko do końca. Westchnęłam i dodałam:
- Wydawało mi się, że jego oczy błysnęły na czerwono, ale jak mówię to pewnie moja wyobraźnia.
Bardzo długo szukałyśmy czegokolwiek, jednak nie znalazłyśmy nic konkretnego. Nie było nikogo o takim imieniu i wyglądzie. Następnie sprawdziłyśmy jeszcze mężczyznę z mojego snu jednak i tutaj utknęłyśmy z brakiem informacji. W końcu zrobiło się późno i uznałam, że najwyższy czas wracać do domu.
Kiedy tylko znalazłam się w swoim pokoju, chciałam jeszcze raz przyjrzeć się portfelowi. Wyglądał tak jak zwykle, czarny, skórzany, z wytłoczonymi wzorami. Z pewnością mój. Otworzyłam go, żeby zajrzeć do środka i sprawdzić czy nic nie zginęło. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu, a nawet coś więcej. Wyjęłam małą błękitną karteczkę z wiadomością:
Spotkajmy się jutro o 17:00 przed kawiarnią, będę czekał. Lucas.  

Rozdział 4

Więcej pytań i jeszcze mniej odpowiedzi.


Postanowiłam pójść na spotkanie z Lucasem. Odrobinę się obawiałam. Ten facet wywoływał we mnie pewien rodzaj niepokoju, nie miałam pojęcia dlaczego, po prostu to uczucie zawsze pojawiało się w jego obecności. Zuza najpierw kategorycznie zabroniła mi tam iść, ale w końcu uznała, że gdyby chciał mnie zabić, nie umówiłby się ze mną w środku miasta.
Czekałam więc w umówionym miejscu, okropnie zestresowana i co chwilę zerkałam na zegarek. Pięć minut po siedemnastej, może nie przyjdzie, pomyślałam.
- Witam. – Wciągnęłam gwałtownie powietrze, słysząc za plecami jego głos.
- Spóźniłeś się. – Stwierdziłam oburzona, pokazując na zegarek.
- Wybacz, to się więcej nie powtórzy. Masz moje słowo. - Bardzo długo patrzył mi w oczy, przez co poczułam się strasznie niepewnie i odwróciłam wzrok.
- Więc czemu chciałeś mnie widzieć? – Zagadnęłam, gdy ruszyliśmy wzdłuż ulicy.
- Chciałem po prostu, bliżej cię poznać. Jesteś bardzo interesującą osobą Lauro.
- A co we mnie takiego niezwykłego? – Zapytałam, w duchu zastanawiając się, ilu dziewczynom przede mną sprzedał dokładnie ten sam tekst.
- Wszystko. Zaczynając od twojego wyglądu. Kończąc na dręczących cię koszmarach.
Zatrzymałam się, całkowicie zdębiała. Nie mógł o tym wiedzieć. Wśród kilku osób, którym opowiedziałam o moich snach, nie było takiej, która mogłaby coś wygadać.
- Kto ci o tym powiedział? Skąd wiesz o snach? – Mimo zdenerwowania, ton mojego głosu był opanowany, ale zimny tylko po tym dało się usłyszeć, jak jestem wściekła. Nie chciałam żeby o tym wiedział. Moje sny to moja prywatna sprawa.
- Nikt mi nie powiedział. Widzę to w twoich oczach. Są podkrążone i lekko zaczerwienione. Dlatego że nie sypiasz zbyt dobrze, ale nie przejmuj się, wciąż są bardzo piękne. – Wyciągnął w moją stronę dłoń, jakby chciał dotknąć mojej twarzy, jednak szybko się odsunęłam i odtrąciłam jego rękę.
- Trzymaj się ode mnie z daleka. – Zrobiłam zdecydowany krok, chcąc jak najszybciej odejść. Wcześniej wzbudzał we mnie tylko lekki niepokój, teraz był to już czysty strach. Nagle poczułam jak Lucas łapie mnie za przegub.
- Nie szukaj człowieka ze swoich snów. – Zabrzmiało to jak ostrzeżenie. Bardzo poważne ostrzeżenie. Mogła to być nawet groźba, jakby chciał mi przekazać, że jeżeli nie posłucham to zrobi mi krzywdę.
Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku i czym prędzej odeszłam w stronę domu.  Kilka razy obejrzałam się przez ramię, żeby mieć pewność, że za mną nie idzie. Jednak on tylko odprowadzał mnie wzrokiem, aż zniknęłam za rogiem. Dopiero w domu odetchnęłam z ulgą.
Kiedy tylko zamknęłam się w swoim pokoju, poczułam potworny ból głowy. Jakby ciśnienie próbowało rozsadzić mi czaszkę od środka. Stęknęłam i osunęłam się na podłogę przyciskając dłonie skroni. Zobaczyłam serię obrazów: las, niewielki dom, piwnica, mężczyzna przykuty czymś do ściany, krew i błysk intensywnie niebieskich oczu. Usłyszałam jakiś krzyk i gwałtownie się ocknęłam. Zobaczyłam Zuzę pochylającą się nade mną z przerażoną miną.
- Ocknęłaś się, całe szczęście. – Powiedziała, wydając z siebie westchnienie ulgi. – Możesz wstać?
Pokiwałam głową i zaczęłam się podnosić, Zuza podtrzymała mnie i pomogła mi usiąść na łóżku.
- Dzięki. – Powiedziałam, próbując dojść do siebie po tym okropnym wydarzeniu.
- Co ci się stało? Miałaś jakiś atak? – Dopytywała spanikowana przyjaciółka. – Potrzebujesz jakiś leków? Czemu nie wiem, że musisz brać leki?
- Nie muszę, nie jestem chora. – Odparłam pocierając skronie, ciągle czułam pulsujący ból w głowie. –Miałam jakąś wizję. – Dodałam, a Zuza patrzyła na mnie, jakby poważnie rozważała wezwanie lekarza.
- Wizję? Jesteś jakimś medium czy coś?
- Nie mam pojęcia! Nie wiem czym jestem, ani co się dzieje! – Krzyknęłam. Byłam coraz bardziej przerażona. Próbowałam sobie to wszystko poskładać w logiczną całość, ale żadne elementy do siebie nie pasowały. Jakbym próbowała ułożyć puzzle, nie mające ze sobą nic wspólnego.
- No dobrze spokojnie. Co widziałaś? – Usłyszałam nutkę ciekawości w głosie przyjaciółki. Spróbowałam przypomnieć sobie każdy szczegół.
- To wyglądało tak, jakby ktoś próbował pokazać mi drogę… O mój Boże! Już wiem! Wiem gdzie on jest! – Zawołałam uradowana, zrywając się z miejsca.
- Co jest? Kto jest? Ja nadal nic nie rozumiem. – Powiedziała zrezygnowana Zuza.
- Chłopak ze snu! Już wiem gdzie go znaleźć. – Wyjaśniłam. – Nie wiem kim on jest, ani kim jest Lucas, ani o co dokładnie chodzi, ale wiem że muszę go znaleźć.