Rozdział 5
Las
Wiedziałam, że to co chcę zrobić to totalne szaleństwo, ale musiałam spróbować.
Następnego dnia była sobota miałam więc dużo czasu. W naszej okolicy był tylko
jeden las. Byłam w nim kilka razy, jednak zawsze trzymałam się wyznaczonej
ścieżki. Rodzice zawsze przestrzegali mnie przed schodzeniem ze szlaku.
Tłumacząc jak łatwo można się wtedy zgubić. Wzięłam niewielki plecak do którego
włożyłam butelkę wody i kilka batoników. Nie wiedziałam ile czasu zajmie mi ta
wycieczka dlatego powiedziałam rodzicom, że idę się uczyć do Zuzy i wrócę
późno. Z przyjaciółką umówiłyśmy się, że jeżeli nie wrócę do 21 wieczorem to
powie moim rodzicom prawdę. Miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie, mogłam
sobie wyobrazić jak byliby wściekli.
Po drodze zastanawiałam się, które miejsca powinnam sprawdzić najpierw.
Pierwsze co przyszło mi do głowy to stara leśniczówka. Pamiętam, że gdy jeszcze
byłam dzieckiem, chodziliśmy tam z rodzicami. Przyjaciel mojego taty, był
kiedyś leśniczym. Jednak w tej chwili jest już na emeryturze, a budynek stoi
opuszczony. To miejsce idealnie pasowało do tego co widziałam we śnie. Tylko że
z tego co pamiętałam w tamtej chatce nie było piwnicy, a we śnie wyraźnie widziałam
piwnicę. Droga w lesie była pusta, latem jest tutaj pełno spacerowiczów, jednak
w zimny listopadowy poranek nikt nie ma ochoty przychodzić w to miejsce. Z
wycieczek z rodzicami pamiętałam, że aby dojść do chatki leśniczego trzeba
zejść ze ścieżki w prawo, zaraz za dużym kamieniem porośniętym mchem. Miałam
tylko nadzieję, że ten głaz wciąż tam jest. Przez ten czas wiele mogło się
zmienić. Po kilku minutach marszu uśmiechnęłam się, dostrzegając ma brzegu ścieżki skałę, na którą tak często
wdrapywałam się w dzieciństwie. Wydawało mi się, że kiedyś jej spory fragment
wystawał na drogę, ale może to tylko moje wrażenie. Wszystko szło zadziwiająco
łatwo, zaczęłam się więc zastanawiać co zrobię, jeżeli faktycznie znajdę tam uwięzionego mężczyznę.
I co jeżeli będzie tam też ten który go przetrzymuje? Uświadomiłam sobie, że w
razie potrzeby nie będę potrafiła się przecież bronić. Naszła mnie myśl, że
może jednak powinnam zawrócić. Coś
jednak ciągnęło mnie w głąb lasu. Rozważałam zadzwonienie na policje, gdy już
dotrę w pobliże leśniczówki, jednak musiałbym mieć pewność, że ktoś tam jest.
Inaczej wezmą mnie za wariatkę, że wzywam ich przez koszmar senny. Nie, policja
odpadała. Przez te rozmyślania, nie zauważyłam nawet, jak bardzo zbliżyłam się
do celu. Z tej odległości wyraźnie widziałam leśniczówkę. Podeszłam bliżej i ostrożnie przez brudną
szybę zajrzałam do środka. Miałam wrażenie, że coś tam się poruszyło, cofnęłam
się przestraszona. Jednak po chwili zajrzałam ponownie. Szyba była tak brudna,
że nie sposób było cokolwiek dostrzec. Zachowując najwyższą ostrożność
podeszłam do drzwi, były lekko uchylone, ale wciąż nie widziałam czy ktoś jest
w środku. Zaryzykowałam i pchnęłam je delikatnie, z głośnym skrzypnięciem
otworzyły się szerzej. Weszłam do środka, było tam zaskakująco czysto jak na
nieużywany od lat domek stojący w środku lasu. Coś poruszyło się w sąsiednim
pomieszczeniu. Zamarłam i nasłuchiwałam. Rozejrzałam się za jakąś kryjówką
jednak nie zauważyłam miejsca w który mogłabym się schować. Serce waliło mi jak
oszalałe. Co też mi przyszło do głowy przychodzić tutaj zupełnie samej? Jednak
gdy zobaczyłam kto wychodzi z pokoju obok, częściowo odetchnęłam z ulgą. Lukas
spojrzał na mnie zaskoczony i chyba trochę zirytowany.
- Co tu robisz? – Zapytał, przeszywając mnie spojrzeniem. Nie
wiedziałam co mam mu powiedzieć, miałam wrażenie, że rozpozna każde moje
kłamstwo.
- Ja… zgubiłam się w lesie… i pomyślałam, że może jest tu ktoś kto
mógłby mi pomóc… - Wlepiłam wzrok w podłogę i czekałam na jakąś reakcje. Ciągle zadawałam sobie też pytanie dlaczego
wiecznie spotykam gdzieś tego faceta?
- W porządku. – Odparł już łagodniejszym tonem, najwyraźniej musiał mi
uwierzyć. – Zaczekaj chwilę to odprowadzę cię do miasta.
- A ty co tutaj robisz? – Zapytałam, odzyskując nieco pewności
siebie. Mimo to dziwny lęk odczuwalny w
jego obecności nie zniknął.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Lauro. – Uśmiechnął się
zawadiacko. – Ale skoro już musisz wiedzieć. Po prostu lubię tu przychodzić,
jest tak cicho z dala od tłumu ludzi i samochodów. Właśnie kończyłem sprzątać
kiedy mi przerwałaś.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Faktycznie było tu całkiem czysto. Na
podłodze nie było kurzu, ani starych liści, które wpadały zazwyczaj przez niedomykające
się drzwi. Usunięto też meble, zostawione przez ostatniego właściciela, a pod
sufitem świeciła żarówka.
- Masz tutaj prąd? – Zagadnęłam, pamiętam, że przyjaciel taty zawsze
żalił się na problemy z elektrycznością.
- Przyniosłem, stary generator, wystarcza, żeby zasilić dwie żarówki.
Nastała chwila ciszy po której Lukas, znów się odezwał.
- Lauro, chciałem cię przeprosić. Przy naszej ostatniej rozmowie, chyba
trochę cię wystraszyłem, a nie taki był mój cel. Przepraszam, wybaczysz mi? –
Wyciągnął do mnie rękę w pojednawczym geście. Wahałam się przez moment, ale
uścisnęłam jego dłoń.
- Proponuję napić się gorącej herbaty, a później wyruszyć do miasta. Co
ty na to? – Posłał mi kolejny ciepły uśmiech. Miałam mieszane uczucia co do
Lucasa, z jednej strony był taki miły, a z drugiej to jego dziwne zachowanie
ostatnio i moje złe przeczucia.
- Herbata brzmi bardzo kusząco. Nieźle zmarzłam w tym lesie. – Uśmiechnął się i zniknął w pomieszczeniu
obok.
Czas kiedy Lucas przygotowywał herbatę wykorzystałam na dokładniejsze
rozejrzenie się. W końcu przyszłam tutaj w konkretnym celu. Obeszłam całe
pomieszczenie, jednak nigdzie nie znalazłam wejścia do piwnicy. Mogło znajdować
się na zewnątrz, ale nie mogłam teraz wyjść nie wzbudzając podejrzeń.
W momencie, gdy Lucas wrócił z dwoma kubkami gorącej herbaty.
Usłyszałam dziwny hałas dochodzący jakby z pod podłogi. Brzmiało to jakby coś
ciężkiego uderzyło o podłogę. Drgnęłam przestraszona.
- Co to za hałas? – Zapytałam, biorąc kubek i zbliżając go do ust.
- To pewnie kot. Kiedy tu jestem pozwalam mu polować na myszy.
Strasznie dużo biega ich po piwnicy. – Wydawał się przekonywujący, ale coś mi
podpowiadało, że to wcale nie był kot.
- Mam tylko nadzieję, że nie przychodzą na górę – Powiedziałam, biorąc
kolejny łyk, cudownie rozgrzewającego napoju.
- Czyżbyś bała się gryzoni? -
Zobaczyłam, psotne iskierki w jego czarnych oczach. Nigdy nie widziałam
człowieka o tak niesamowicie ciemnych tęczówkach.
- Są znośnie, dopóki nie wchodzą mi w drogę.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, a gdy herbata się skończyła. Lucas
tak jak obiecał odprowadził mnie do miasta. Byłam zaskoczona tym jak dobrze nam
się rozmawiało. Towarzyszący mi przez większość czasu niepokój zaczął powoli
zanikać. Kiedy byłam już tylko kilka przecznic od domu, komórka w mojej
kieszeni zaczęła głośno dawać o sobie znać. Odebrałam połączenie od Zuzy,
odetchnęła z ulgą, słysząc, że nic mi nie jest. Streściłam jej przebieg mojej
wyprawy. Po jej głosie wywnioskowałam, że jest niesamowicie podekscytowana. Ja
jednak nie byłam zadowolona, nie dowiedziałam się prawie niczego. A chłopak ze
snu nadal gdzieś tam był i potrzebował mojej pomocy.