Rozdział 14
Kłopoty zazwyczaj wracają w najmniej spodziewanym momencie. Wszystko było w porządku, dopóki nie usłyszałam, dosyć dziwnej rozmowy. W tamtej chwili nie wiele z niej rozumiałam. Byłam jednak pewna, że słyszałam coś czego nie powinnam. Loki, kilka razy powtórzył tej osobie, że nie powinna przychodzić, że wszystko może się wydać. Jednak nie wspomniał o co chodzi. Nie udało mi się rozpoznać z kim rozmawiał, Ta druga osoba, w przeciwieństwie do Lokiego, była całkowicie spokojna, momentami brzmiało to jakby nudziła ją ta rozmowa. Kilka razy podczas rozmowy padło imię Odyn, szkoda tylko, że nie wiele mi to pomogło. Nie miałam pojęcia o kogo chodziło, nigdy wcześniej nie słyszałam tego imienia. Już miałam odejść, kiedy usłyszałam coś niepokojącego. "W ten sposób pozbędziesz się Thora i Odyna, za jednym razem. Pospiesz się, ludzie czekają, aż znajdziesz, ich kochanego Wszechojca. Jeżeli odzyska siły, nie zatrzymam go, a wtedy na moją pomoc nie licz. Lepiej więc dla ciebie, żeby znalazł się martwy." W tym momencie na dość długą chwilę zapadła cisza. Nie chciałam ryzykować, że zostanę przyłapana, dlatego cicho i szybko się oddaliłam. To co usłyszałam nie dawało mi jednak spokoju. Błąkałam się więc po zamku, zastanawiając się, jak mogłabym dowiedzieć się czegoś więcej. Pogrążona w myślach, dotarłam do biblioteki, licząc że znajdę tam coś przydatnego.Po kilku minutach przeglądania losowych książek, podszedł do mnie bibliotekarz.
- Mogę jakoś pomóc? - Zapytał, poprawiając okulary, które zsunęły mu się z nosa. Nawet nie próbowałam określić ile mógł mieć lat. Pewnie i tak mocno bym się pomyliła. Jednak wyglądał na kogoś w średnim wieku.
- Nie wydaje mi się. Sama nie wiem czego szukam. - Odpowiedziałam, odkładając kolejną książkę na miejsce.
- Rozumiem. - Jego długa brązowa szata zaszeleściła, gdy odwrócił się, zamierzając odejść.
- Chociaż... Może jednak będzie mógł mi pan pomóc. - Spojrzał na mnie zaciekawiony, tą szybką zmianą decyzji. - Chciałabym się dowiedzieć, kim jest Odyn?
- To władca Asgardu. Albo raczej powinienem powiedzieć były władca.
- Dlaczego? Co się z nim stało?
- Nie ty jedna chciałabyś to wiedzieć.
- Jak to? Król znika i nikt nic z tym nie robi? Nikt go nie szuka? - Wydawało mi się to co najmniej dziwne.
- Szukają, oczywiście, że szukają. Ale powiedz mi czy Loki wyglądał na przejętego tym zniknięciem?
- Nie... Nawet mi o tym nie wspomniał. Sądzisz, że mógł coś zrobić Odynowi?
Na moje słowa bibliotekarz niespokojnie rozejrzał się dookoła, jakby chciał się upewnić, że nikt nie słyszał tego co przed chwilą powiedziałam/
- Uważaj na słowa, dziewczyno. Lepiej nie mówić takich rzeczy głośno. - Wyglądało na to, że się czegoś obawia.
- Dlaczego? Przecież nie robię nic złego.
- Nie ty jedna doszłaś do takich wniosków. Większości tych którzy sądzili podobnie już nie ma. Nie chcę cię straszyć, ale to miejsce, wcale nie jest tak bezpieczne na jakie wygląda. A teraz przepraszam, muszę wracać do pracy.
Ta rozmowa w niczym mi nie pomogła, wręcz przeciwnie byłam teraz jeszcze bardziej ciekawa co się tutaj dzieje. Wyszłam na dziedziniec przed zamkiem. Chciałam jeszcze raz przemyśleć wszystko czego się dowiedziałam.Po pewnym czasie coś innego przyciągnęło moją uwagę. Zobaczyłam młodego chłopaka prowadzącego konia w stronę stajni i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że koń miał osiem nóg. Przetarłam oczy dłonią sądząc, że coś mi się zdawało, ale z moim wzrokiem było wszystko w porządku. To miejsce, chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
- Zastanawiasz się, co się stało z tym koniem? - Chłopak, który odprowadzał zwierzę musiał zauważyć moje zdziwienie.
- Odrobinę rzuca się w oczy. - Stwierdziłam, oczekując jakiś dodatkowych wyjaśnień.
- W sumie to całkiem zabawne, co nie?
Spojrzałam na niego, nie mogąc zrozumieć o co mu chodzi. Co za dziwny dzień, ciągle się czegoś dowiaduję i z każdą informacją coraz mniej rozumiem.
- Co jest takie zabawne?
- To ty o niczym nie wiesz? - Pokręciłam przecząco głową. Przez chwilę chyba zastanawiał się jak ma mi odpowiedzieć. - Powiedzmy tak, gdyby nie fakt, że to koń. To zapewne byłby teraz księciem Asgardu.
- Zaraz, ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to jest...
Dalsza część zdania nawet nie chciała mi przejść przez gardło, przecież to niemożliwe. Chłopak widząc zmieszanie na mojej twarzy tylko przytaknął. Nie wiedziałam czy powinnam zacząć się śmiać, czy może raczej szukać sposobu, na jak najszybszy powrót na Ziemię. Jedno było pewne chciałam to jak najszybciej wyjaśnić.
- Muszę iść. - Wydukałam i skierowałam się z powrotem do zamku. Nie miałam pojęcia, jak wyciągnę od Lokiego, czy to prawda. Nie byłam nawet pewna czy chcę to wiedzieć. Znalazłam go dopiero po dłuższym czasie w jadalni. Starałam się zachowywać normalnie tak jakby nic się nie stało. Usiadłam i spojrzałam na jedzenie na stole, jakoś nie mogłam się zmusić, żeby cokolwiek zjeść.
- Mam do ciebie pytanie. - Odezwałam się w końcu, nadal zastanawiając się w jaki sposób to powiedzieć, żeby zabrzmiało to chodź trochę mniej głupio.
- No mów.
- Masz dzieci? - Loki spojrzał na mnie zaskoczony pytaniem.
- A czemu cię to tak nagle interesuje?
- Po prostu jestem ciekawa. Odpowiedz. - Nalegałam, nawet nie wiem kiedy zaczęłam bawić się widelcem leżącym na stole.
- Mam i co?
Chyba wolałabym, żeby odpowiedź brzmiała nie i mogłabym w tym momencie skończyć tą idiotyczną rozmowę.
- A więc to z tym koniem, to prawda. - Powiedziałam, obserwując jego reakcję na moje słowa. Loki przerwał jedzenie i przez dłuższy czas patrzył na mnie, chyba po raz pierwszy nie wiedział co powiedzieć.
- Kto ci o tym powiedział? - Zapytał. Mimo że bardzo się starałam nie potrafiłam dłużej ukryć rozbawienia.
- Nie ważne kto mi powiedział. Jak to w ogóle jest możliwe?
Gdyby wzrok mógł mordować, to chyba byłabym już martwa. Loki zignorował moje pytanie i z wielkim zainteresowaniem zaczął wpatrywać się w talerz przed sobą.
- Musiałeś być naprawdę mocno pijany.
- Nie byłem pijany.
- Nie jestem pewna czy to dobrze. - Stwierdziłam, odsuwając się na krześle o kilka centymetrów.
- Skończ już z tymi pytaniami.
- No dobrze dobrze, już sobie idę. - Wstałam i skierowałam się do wyjścia, jednak przy drzwiach zatrzymałam się jeszcze na chwilę. - Fajnie było? - Nie mogłam tak po prostu udawać, że o niczym nie wiem.
- Amy!
Po poziomie jego zdenerwowania, stwierdziłam że lepiej będzie unikać go do końca dnia, Jak najszybciej więc poszłam do swojej komnaty.