Rozdział 12
Kolejny raz obudziłam się tłumiąc krzyk. Usiadłam, próbując opanować nerwy. Te koszmary i wysoka gorączka sprawiały, że z każdym przebudzeniem byłam coraz bardziej wykończona i przerażona. Czasami nie byłam pewna czy się obudziłam, czy nadal śpię i za chwilę znów stanie się coś okropnego.
- Amy, już dobrze. To był tylko sen. - Loki siedział na brzegu łóżka i próbował mnie uspokoić. Niemal podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Nadal niespokojnie rozglądałam się dookoła, jakby zaraz coś miało się na mnie rzucić. Minęło sporo czasu zanim się uspokoiłam. - Odpoczywaj, przyjdę później.
- Zostań. - Złapałam go za rękę. Jego obecność w jakiś sposób sprawiała, że czułam się bezpieczniej. Wyglądał na zaskoczonego moją prośbą. Został jednak przy mnie, aż zasnęłam.
***
- Tony przestań. Miotanie się po tej celi nic ci nie da. - Kapitan Ameryka powtórzył to zdanie już chyba po raz dziesiąty, ale wciąż bez żadnego efektu.
- A co mam robić? Siedzieć i czekać na śmierć?
- Pomyśleć, jak się stąd wydostać. - Zasugerował Rogers.
- Próbowaliśmy już chyba wszystkiego. Jedynym wyjściem stąd są drzwi, których nie możemy otworzyć. Nie mamy żadnej broni, a ci żołnierze na zewnątrz owszem i to całkiem sporo. Szanse na to, że wydostaniemy się stąd i nie zginiemy w ciągu pięciu minut są równe zero.
- To co, chcesz się poddać, bo coś nam nie wyszło?
- Tego nie powiedziałem. - Stark zatrzymał się w pół kroku, z wyrazem głębokiego zamyślenia na twarzy. - Może wystarczy po prostu poczekać na odpowiedni moment.
- Co masz na myśli?
- Trzymanie nas przy życiu jest ryzykowne. Loki ma w tym jakiś cel, gdyby udało nam się dowiedzieć jaki, może można by to wykorzystać.
- I co dalej?
- Jeszcze nie wiem. Na razie nie pozostaje nam nic innego jak czekać.
***
Amy przez dłuższy czas spała spokojnie. Nie rzucała się przez sen i nie krzyczała. Loki poczekał, jeszcze kilka minut, żeby mieć pewność, że się nie obudzi. Po czym również postanowił pójść spać. Napotkał jednak nieoczekiwaną przeszkodę, gdy spróbował wstać dziewczyna jeszcze mocniej zacisnęła palce na jego dłoni. Obserwował ją przez chwilę, jednak wszystko wskazywało na to, że Amy nadal śpi. Ponowna próba przyniosła taki sam efekt. Nie chciał jej budzić, więc położył się obok i po kilku minutach również zasnął.
***
Obudziło mnie skrzypnięcie drzwi i głos starszej uzdrowicielki, która jak zwykle mamrotała coś pod nosem. Każdego ranka przychodziła sprawdzić czy mój stan się poprawił. Sama z zadowoleniem stwierdziłam, że czuje się znacznie lepiej niż poprzedniego dnia. Miałam tylko nadzieję, że nie jest to chwilowa poprawa. Dopiero, gdy zaczęłam się przysłuchiwać, co mówi starsza kobieta, dotarło do mnie, że coś jest inaczej niż zwykle. Uświadomiłam sobie, że spałam przytulona do kogoś. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Lokiego. Momentalnie odsunęłam się na drugi koniec łóżka. Uszczypnęłam się w rękę, chcąc sprawdzić, czy to przypadkiem nie jest kolejny dziwny sen. Ale nie.
- Trzeba było powiedzieć, przyszłabym później. - Stwierdziła uzdrowicielka i skierowała się w stronę wyjścia. Ja dalej siedziałam nie wiedząc co mam zrobić. Nie pozostawało mi nic innego, jak obudzić Lokiego. Szturchnęłam go kilka razy w ramie.
- Coś się stało? - Zapytał, przeciągając się leniwie na łóżku. Nie wyglądał na zaskoczonego, tym gdzie jest.
- Ależ skąd. Mógłbyś mi tylko przypomnieć, bo wyleciało mi z głowy. Od kiedy sypiamy w jednym łóżku?
- Sama chciałaś, żebym został. A odpowiadając na twoje pytanie, możemy od dziś. Ja się wyspałem.
- Jesteś bezczelny. - Stwierdziłam rzucając w niego poduszką. Wstałam i odsłoniłam okno, w pomieszczeniu od razu zrobiło się znacznie jaśniej. Podeszłam do szafy, wyjęłam czyste ubrania i skierowałam się w stronę łazienki.
- Nie boisz się iść sama?
Zignorowałam zaczepkę Lokiego i zniknęłam za drzwiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz