Rozdział 13
Siedziałam na trawie, wygrzewając się w cieple popołudniowego słońca. Obserwowałam obłoki wolno płynące po niebie. Zanurzyłam dłoń w jeziorze. Woda była przyjemnie chłodna. Przez chwilę patrzyłam na kolorowe rybki, przemykające tuż pod taflą jeziora. Były na tyle blisko, że mogłam je dostrzec, jednak zachowywały bezpieczną odległość od mojej dłoni. Mimo niezbyt udanych pierwszych kilku dni, zaczynałam naprawdę lubić to miejsce. Wciąż brakowało mi moich przyjaciół i bardzo za nimi tęskniłam. Pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że są bezpieczni. Wiedziałam, że moje życie już nigdy nie będzie takie jak dawniej. Po powrocie na Ziemię, na pewno zostałabym uznana za przestępce i resztę życia spędziła w więzieniu. O ile by mnie od razu nie zabili. Szybko pozbyłam się tych myśli, nie miałam ochoty teraz martwić się, co będzie w przyszłości.
- Uważaj, żeby coś ci palca nie odgryzło, w tym jeziorze mieszkają nie tylko ryby.
- Próbujesz mnie nastraszyć? - Zapytałam, odrywając wzrok od przeciwległego brzegu jeziora i spoglądając na Lokiego.
- Nie. Tylko cię ostrzegam.
Odruchowo wyciągnęłam rękę z wody. Nie miałam pojęcia, czy mówił poważnie, czy tylko chciał mnie nastraszyć, ale wolałam tego nie sprawdzać.
- Chodź, nie możesz tu siedzieć cały dzień.
- Ale dokąd? - Żadnej odpowiedzi. - Loki? - Rozejrzałam się i zobaczyłam go kilka metrów dalej. Wstałam i poszłam za nim. Było to lepsze niż kolejne kilka godzin bezczynności.
- Gdzie idziemy? - Zapytałam, gdy udało mi się go dogonić.
- Zobaczysz.
Liczyłam na bardziej szczegółową odpowiedź. Postanowiłam się nie dopytywać, za chwilę i tak się dowiem. Loki zatrzymał się na skraju jakiegoś lasu i zaczął rozglądać.
- Zgubiłeś się?
- Nie. Mieszkam tu prawie dwa tysiące lat. Zbyt dobrze znam to miejsce, żeby się zgubić. - Odparł i skierował się na ścieżkę między drzewami.
- Aha... Czekaj ile?! - Stanęłam jak wryta. Wiedziałam, że jest ode mnie starszy, ale nie aż tak. Po chwili zauważył, że za nim nie idę. Również się zatrzymał i spojrzał na mnie przez ramie.
- Co? Masz minę, jakbyś ducha zobaczyła.
- Nie nic. Przecież to zupełnie normalne. Co druga osoba ma prawie dwa tysiące lat. Nie ma w tym nic dziwnego. - Mamrotałam pod nosem, bardziej do siebie niż do niego.
- Zastanowisz się nad tym w drodze. - Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Przez jakiś czas szliśmy w milczeniu . Zorientowałam się, że od dłuższego czasu nie zwracam uwagi, na drogę. Gdybym musiała teraz wrócić, nie miałabym pojęcia którędy. Droga od jakiegoś czasu prowadziła pod górę, drzew też było mniej niż wcześniej.
- Daleko jeszcze? - Zapytałam, zatrzymując się na chwilę, żeby odetchnąć. Była w tym miejscu tylko jedna rzecz, która strasznie mnie denerwowała. Straciłam tutaj wszystkie swoje zdolności, nie mogłam się przemienić, regenerować, biegać godzinami nigdy się nie męcząc. Czułam się przez to strasznie słaba i bezbronna.
- Już prawie jesteśmy.
- Dokładnie to samo mówiłeś jakiś czas temu. - Stwierdziłam patrząc na drogę za sobą. Szliśmy jeszcze jakieś dziesięć minut, aż w końcu Loki oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Usiadłam na jakimś większym kamieniu i oparłam ręce na kolanach. Dopiero po kilku minutach zaczęłam się rozglądać. Było coś dziwnego w tym miejscu po jednej stronie zbocza, rozciągał się las, którym przyszliśmy. Gdzieś w oddali dało się nawet dostrzec niewyraźny zarys zamku. Po drugiej stronie nie było nic, tak jakby ten świat się tutaj kończył. Podeszłam do krawędzi i spojrzałam w dół. Zobaczyłam miliony gwiazd, tylko że zamiast nade mną były na dole, Widok był tak samo dziwny, co piękny. Cofnęłam się kilka kroków, wolałam nie sprawdzać czy da się stąd spaść.
- To jest niesamowite. - Powiedziałam z trudem odrywając wzrok od widoku przed sobą. Wróciłam i usiadłam na tym kamieniu co wcześniej. Poczułam się znacznie bezpieczniej z dala od krawędzi. Powoli zaczynało robić się ciemno, co przypomniało mi, że czeka mnie jeszcze długa droga powrotna. Loki usiadł obok i objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Co ty robisz?
- Nic. - Odpowiedział, gładząc mnie dłonią po policzku. Nigdy wcześniej nie patrzył mi tak głęboko w oczy jak w tej chwili. Poczułam dotyk jego ust na swoich wargach. Tym razem nie chciałam tego przerywać. Owinęłam mu ręce wokół szyi i oddałam pocałunek. Nie mam pojęcia ile czasu minęło zanim oderwaliśmy się od siebie.
- To miało być nic? - Zapytałam, nadal patrząc mu w oczy. Loki w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. - Powinniśmy wracać. - Stwierdziłam, spoglądając na granatowe niebo pełne gwiazd. Zdecydowanie wolałam patrzeć na nie z dołu.
- Teraz chcesz wracać? Przecież jest tak miło. - Ujął moją twarz w dłonie i znów spróbował pocałować. Wyślizgnęłam mu się, wstałam i odeszłam kilka kroków. Chciałam mu pokazać, że nie zawsze dostanie to czego chce.
- Naprawdę powinniśmy już iść.
Loki westchnął, wyraźnie nie zadowolony, że nie dałam się przekonać.
Droga przez las po zmroku, nie była już taka przyjemna. Drzewa, które wcześniej dawały schronienie przed słońcem, teraz rzucały złowrogie cienie. Każdy szelest, czy trzask łamanej gałązki wydawał się o wiele głośniejszy. Kręta leśna ścieżka okropnie się dłużyła. Gdy w końcu dotarliśmy do zamku, było już naprawdę późno. Loki odprowadził mnie, aż pod drzwi mojej komaty.
- Dalej trafię sama.
- Zapomniałaś o czymś. - Stwierdził przypierając mnie do ściany i namiętnie całując. - Ja zawsze dostaję czego chcę. - Szepnął mi do ucha i odszedł, zadowolony z siebie. To się jeszcze okaże, pomyślałam, zamykając za sobą drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz