Część XIV
- Wszystko dobrze? - Zapytał Loki, gdy zaraz po wylądowaniu oparłam się o najbliższe drzewo, aby utrzymać się na nogach.
- Tak, nic mi nie jest. - Skłamałam, wcale nie było ze mną dobrze. Byłam słaba, kręciło mi się w głowie, a przed oczami pojawiały mi się czarne plamy. Droga do domu zajęła mi dwa razy więcej czasu, niż zwykle. Co parę kroków musiałam się zatrzymywać, aby odpocząć. Gdy weszłam do ogrodu zobaczyłam jeszcze tatę wybiegającego z domu i straciłam przytomność. Tata zdążył mnie złapać, zanim upadłam i zaczął przytulać.
- Dzwoń na pogotowie! - Zawołał do mamy, która wyszła z domu, żeby zobaczyć co się dzieje.
- Nie trzeba, nic jej nie będzie. Musi tylko odpocząć. - Powiedział Loki.
Dopiero wtedy tata zorientował się, że w ogrodzie jest ktoś jeszcze. Położył mnie ostrożnie na trawie, przez chwile przyglądał się Lokiemu z nienawiścią w oczach, po czym krzyknął.
- Ty sukinsynu! Coś ty zrobił mojej córce?!
Nim Loki zdążył odpowiedzieć dostał z pięści w twarz, potem drugi raz i trzeci, zdezorientowany nagłym atakiem, cofnął się i oparł o drzewo.
- Niech pan się uspokoi. - Powiedział, unikając kolejnego ataku. - Nic jej nie zrobiłem, pomogłem jej wrócić do domu. Wszystko wam wyjaśnię, jeżeli mi pozwolicie.
- No dobra, porozmawiamy w domu. - Powiedział tata, podniósł mnie z ziemi, zaniósł do domu i ułożył na kanapie, a mama przykryła mnie kocem.
Tata pokazał Lokiemu krzesło, a sam usiadł naprzeciwko.
- Gadaj, jeżeli uwierzę, to może nie zadzwonię na policje.
- Nie boje się waszej policji, więc rób sobie co chcesz.
- Za kogo ty się uważasz?
- Dla was jestem bogiem, to powinno wam na razie wystarczyć.
Tata zaczął chodzić po pokoju, spodziewał się wielu rzeczy, ale nigdy nie podejrzewał, że spotka kogoś kto uważa się za boga.
- Czy ty słyszysz co ten facet wygaduje? - Zwrócił się do mamy.
- Słyszę, to pewnie jakiś wariat. Zobaczymy co powie Jessica, gdy się obudzi.
W tym momencie w holu dało się słyszeć kroki i po chwili do salonu weszła Amora.
- Kim pani jest? Proszę natychmiast opuścić mój dom. - Powiedział tata.
- Jestem ostatnią osobą, którą zobaczysz podczas swojego krótkiego, nędznego życia. - Powiedziała, po chwili tatę odrzuciło do tyłu i uderzył o ścianę za nim.
Amora rozejrzała się po pokoju, jej wzrok zatrzymał się na Lokim.
- Proszę, proszę. Sam bóg zła pofatygował się tutaj. Zamierzasz mi pomóc, czy przyszedłeś tylko popatrzeć?
- Czego chcesz od tej dziewczyny? - Zapytał Loki, wstając z krzesła.
- Powiedziałabym ci, ale zaraz... to chyba nie twoja sprawa.
- Nie zadzieraj ze mną.
- Bo co? Od kiedy to pomagasz śmiertelnikom? Zacząłeś brać przykład z brata?
W tym momencie w ręce Lokiego, pojawiła się magiczna, zielona kula.
- Spokojnie, chyba nie chcesz zdemolować tym ludziom mieszkania. Poza tym nie mam dziś nastroju na walkę z tobą, Jednak wiedz, że mam plany co do tej dziewczyny i tak łatwo z niej nie zrezygnuję. - Powiedziała i zniknęła.
Odzyskałam przytomność już jakiś czas temu i przysłuchiwałam się tej rozmowie. Gdy tyko Amora odeszła, mama poszła zobaczyć, czy tacie nic nie jest.
- Dziękuje za pomoc. - Powiedziałam otwierając oczy.
- Jak się czujesz?
- Całkiem dobrze. Jakim cudem moi rodzice wpuścili cię do domu?
- Nie obyło się bez małej awantury, ale bywałem w gorszych tarapatach.
- Nie wątpię. - Spojrzałam na rodziców, tacie na szczęście nic się nie stało i oboje odetchnęli z ulgą gdy zobaczyli, że odzyskałam przytomność.
- Jessica, córeczko moja! - Wykrzyknęła mama. - Gdzie ty byłaś tyle czasu? My tu z ojcem się zamartwialiśmy, myśleliśmy, że już cię więcej nie zobaczymy. Zgłosiliśmy twoje zaginięcie na policję, ale nic nie znaleźli. Opowiedz nam wszystko.
- To Loki nic wam nie powiedział? - Zapytałam zaskoczona, sądziłam, że wyciągnęli od niego już wszystkie możliwe informacje.
- To ten facet, który tu z tobą przyszedł? Gadał tylko coś o tym, że jest jakimś bogiem, więc uznaliśmy, że bredzi i chcieliśmy usłyszeć twoją wersję wydarzeń.- Powiedział tata.
- No tak, nie dziwię się, że mu nie uwierzyliście. Chyba sama bym w to nie uwierzyła.
- Zaraz, zaraz. Czy ty chcesz nam powiedzieć, że on mówił prawdę? - Zapytała mama.
- No, raz na jakiś czas mu się zdarza.
- Teraz to ja już naprawdę nic nie rozumiem. Możesz mówić jaśniej? - Zapytał tata.
- No dobrze, już wam wszystko wyjaśniam. - Opowiedziałam im w dużym skrócie co się wydarzyło. Rodzice momentami dziwnie na mnie patrzyli, a gdy skończyłam, mama powiedziała.
- Jessica, czy ty słyszysz co ty do nas mówisz? Asgard jest miejscem z mitologi, bajek dla dzieci, nie mogłaś tam być, to niemożliwe,
- No tak, nie mogę wymagać, żebyście uwierzyli mi na słowo, dlatego coś wam pokażę. - Zacisnęłam prawą dłoń w pięść, wypowiedziałam zaklęcie, a gdy wyprostowałam palce, na mojej dłoni palił się płomyczek. Rodzice patrzyli to na mnie, to na siebie nawzajem.
- Czy teraz mi wierzycie? - Zapytałam gasząc płomień.
- No... Chyba... Nie wiem co o tym myśleć... Raczej tak... - Wyjąkał tata. Mama nic nie powiedziała, wiedziałam, że to musi być dla nich trudne, ale nie potrafiłabym ukrywać przed nimi prawdy.
Odzyskałam przytomność już jakiś czas temu i przysłuchiwałam się tej rozmowie. Gdy tyko Amora odeszła, mama poszła zobaczyć, czy tacie nic nie jest.
- Dziękuje za pomoc. - Powiedziałam otwierając oczy.
- Jak się czujesz?
- Całkiem dobrze. Jakim cudem moi rodzice wpuścili cię do domu?
- Nie obyło się bez małej awantury, ale bywałem w gorszych tarapatach.
- Nie wątpię. - Spojrzałam na rodziców, tacie na szczęście nic się nie stało i oboje odetchnęli z ulgą gdy zobaczyli, że odzyskałam przytomność.
- Jessica, córeczko moja! - Wykrzyknęła mama. - Gdzie ty byłaś tyle czasu? My tu z ojcem się zamartwialiśmy, myśleliśmy, że już cię więcej nie zobaczymy. Zgłosiliśmy twoje zaginięcie na policję, ale nic nie znaleźli. Opowiedz nam wszystko.
- To Loki nic wam nie powiedział? - Zapytałam zaskoczona, sądziłam, że wyciągnęli od niego już wszystkie możliwe informacje.
- To ten facet, który tu z tobą przyszedł? Gadał tylko coś o tym, że jest jakimś bogiem, więc uznaliśmy, że bredzi i chcieliśmy usłyszeć twoją wersję wydarzeń.- Powiedział tata.
- No tak, nie dziwię się, że mu nie uwierzyliście. Chyba sama bym w to nie uwierzyła.
- Zaraz, zaraz. Czy ty chcesz nam powiedzieć, że on mówił prawdę? - Zapytała mama.
- No, raz na jakiś czas mu się zdarza.
- Teraz to ja już naprawdę nic nie rozumiem. Możesz mówić jaśniej? - Zapytał tata.
- No dobrze, już wam wszystko wyjaśniam. - Opowiedziałam im w dużym skrócie co się wydarzyło. Rodzice momentami dziwnie na mnie patrzyli, a gdy skończyłam, mama powiedziała.
- Jessica, czy ty słyszysz co ty do nas mówisz? Asgard jest miejscem z mitologi, bajek dla dzieci, nie mogłaś tam być, to niemożliwe,
- No tak, nie mogę wymagać, żebyście uwierzyli mi na słowo, dlatego coś wam pokażę. - Zacisnęłam prawą dłoń w pięść, wypowiedziałam zaklęcie, a gdy wyprostowałam palce, na mojej dłoni palił się płomyczek. Rodzice patrzyli to na mnie, to na siebie nawzajem.
- Czy teraz mi wierzycie? - Zapytałam gasząc płomień.
- No... Chyba... Nie wiem co o tym myśleć... Raczej tak... - Wyjąkał tata. Mama nic nie powiedziała, wiedziałam, że to musi być dla nich trudne, ale nie potrafiłabym ukrywać przed nimi prawdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz