Część XI
Loki postanowił wziąć Tesseract i udać się do Odyna. Wyszedł więc ze swojej komnaty i skierował się prosto do sali tronowej. Pomieszczenie było duże, przez okna po obu stronach sali wpadało światło słoneczne. Na końcu sali znajdowały się szerokie schody zwężające się ku górze. Na szczycie schodów stał złoty tron na którym zasiadał Odyn. Loki szedł szybko między rzędami kolumn, chciał już tą rozmowę mieć za sobą. Gdy tylko się zbliżył, Odyn powiedział.
- Loki, miałeś być z Thorem i resztą w Jotunheimie. Co więc robisz tutaj?
- Byłem tam, jednak doszło do walki podczas której Jessica została poważnie ranna i musiałem wrócić z nią do Asgardu.
- Jak się tutaj dostałeś? Heimdall nic nie wiedział o twoim przybyciu.
- Użyłem jednego z magicznych portali.
- Masz świadomość, że używanie tych portali jest surowo zabronione przez prawo, ponieważ są one niestabilne i niebezpieczne.
- Nie miałem innego wyjścia, gdyby nie to dziewczyna już by nie żyła.
- W porządku, tym razem było to uzasadnione, więc nie zostaniesz ukarany. Czy odnaleźliście Tesseract?
- Tak, mam go przy sobie. - Odparł, pokazując sześcian. Odyn był zaskoczony tym, że Loki chce tak po prostu oddać Tesseract. Spodziewał się raczej, że po prostu zniknie gdzieś razem z artefaktem.
- Świetnie, odnieś więc Tesseract do skarbca. Dla bezpieczeństwa strażnicy pójdą z tobą.
Loki nie pożegnał się z ojcem tylko obrócił się i wyszedł, a dwóch strażników ruszyło za nim. W drodze do skarbca minęli posłańca z Jotunheimu. Coś się wydarzyło. - Pomyślał Loki.
Posłaniec wszedł do sali tronowej, uklęknął przed Odynem i czekał na pozwolenie, ab się odezwać.
- Jakie wieści przynosisz?
- Mój panie, król Laufey kazał ci przekazać, że twój syn wraz z czterema wojownikami został pojmany i przebywa w celi w Jotunheimie. Wkrótce otrzymasz warunki uwolnienia ich, jeżeli je spełnisz wszyscy wrócą do Asgardu cali i zdrowi, a jeżeli odmówisz zostaną zabici.
- Jaką mogę mieć pewność, że mój syn jeszcze żyje? Kto mi zagwarantuje, że po spełnieniu tych warunków wróci do Asgardu? Przekaż swemu władcy, że rozważę jego propozycję, lecz jeżeli mnie oszuka, to nie zawaham się wypowiedzieć mu wojny. Możesz odejść.
***
W tym czasie na Jotunheimie.
Thor chodził po celi raz w jedną, raz w drugą stronę. Cele na Jotunheimie nie należały do najprzyjemniejszych, były ciemne i bardzo małe. Nie było tam żadnych mebli, olbrzymy uznawały to za zbędne, ponieważ nikt nie przeżywał pobytu tam dłużej niż kilka dni.
- Możesz przestać? - Zapytała zirytowana Sif.
- Ja przecież nic nie robię. - Odparł Thor.
- No właśnie. Ja przynajmniej staram się wymyślić, jak nas stąd wydostać, a ty mi przeszkadzasz.
- Przeszkadzam ci? Niby jak?
Sif westchnęła, wstała i zaczęła tak jak Thor przed chwilą chodzić po celi. - O właśnie tak. - Odparła.
Thor nie chciał się z nią kłócić, więc usiadł pod ścianą. Po pewnym czasie zapytał.
- Wymyśliłaś już coś?
Sif podeszła do drzwi i wyjrzała przez kraty na korytarz. Strażnicy najwyraźniej nie byli zainteresowani ich rozmową. Wróciła więc w głąb celi i zaczęła wyciągać coś z rękawa zbroi. Thor przyglądał się jej z zainteresowaniem. Po chwili Sif wyjęła mały flakonik z jakąś substancją.
- Co to jest? - Zapytał Thor.
- To jest bardzo silna substancja usypiająca, jeżeli rozbijemy ten flakonik na korytarzu to wszyscy strażnicy zasną na kilka godzin.
- Przecież to jest płyn musieliby to wypić.
- Nie koniecznie, pod wpływem powietrza zamieni się w gaz.
- A co z nami? Przecież my też zaśniemy, nie jesteśmy odporni.
- Jeżeli wstrzymamy oddech przez jakiś czas to nic nam nie będzie.
- A jak chcesz wyjść z tej celi?
Sif uśmiechnęła się, podeszła do drzwi i tak jak się spodziewała,Thor poszedł za nią. Sif nagle obróciła się i zaczęła krzyczeć.
- Ty draniu! Jak mogłeś to zrobić! - Po czym rzuciła się na Thora z pięściami. Gromowładny odsunął się, nie mając pojęcia co się dzieje.
- Sif przestań, o co ci chodzi?
Jednak Sif nie zamierzała odpowiedzieć, cały czas rzucała się na Thora starając się przy tym robić, jak najwięcej hałasu. Tak jak planowała do celi wpadło dwóch strażników, aby sprawdzić co się dzieje. Sif od razu zmieniła cel ataku, jednemu strażnikowi rozwaliła łokciem nos, po czym z całej siły kopnęła w brzuch. Drugi strażnik próbował zajść ją od tyłu i obezwładnić, jednak Sif przerzuciła go przez ramię, a gdy wylądował na ziemi kopnęła w głowę. Po skończonej walce zabrała jednemu z nieprzytomnych strażników klucze i skierowała się do drzwi, gdy już miała wyjść, obejrzała się na Thora i zapytała.
- Idziesz, czy zostajesz?
- Idę idę, ale dlaczego nie powiedziałaś mi co planujesz? Mogłem pomóc.
- Potrzebowałam tylko twojego zaskoczenia. - Odparła i ruszyła wzdłuż cel, szukając reszty przyjaciół. Znalazła ich kilka pomieszczeń dalej, wyjęła odpowiedni klucz i po chwili drzwi były otwarte.
- Skąd wy się tu wzieliście? - Zapytał zaskoczony Hogun
- Wyszliśmy pozwiedzać. - Odparła Sif. - Idziecie z nami?
- Pewnie, ale co ze strażnikami? - Zapytał Hogun, gdy wyszli z celi.
- Nimi się nie martw, a teraz odsuńcie się i wstrzymajcie oddech, najważniejsza jest pierwsza minuta, potem gaz nie jest już tak niebezpieczny.
- A co z tobą? - Zapytał Thor.
- Ja sobię poradzę, idźcie już. - Powiedziała, patrzyła przez chwilę, jak pozostali się oddalają, po czym z całej siły rzuciła flakonem o ziemię, wstrzymując oddech i wolną ręką zasłaniając usta. Gaz był bezbarwny i nie miał zapachu dzięki czemu stawał się nie do wykrycia. Sif dogoniła pozostałych, gdy szukali wyjścia z zamku mijali olbrzymów śpiących pod ścianami.
- Możemy tędy wyjść na zewnątrz. - Powiedział Hogun, podchodząc do okna, które wyglądało jak zwykła dziura zrobiona w ścianie.
- A co ze strażnikami na dole? - Zapytał Thor.
- Nikogo tam nie widzę. - Odparł Hogun.
- To zbyt proste. Coś tu jest nie tak.
- Musimy zaryzykować, albo tu pozasypiamy i nas złapią. - Powiedziała Sif i zaczęła ostrożnie wychodzić przez okno.
Fakt, to byłoby za łatwe tak uciec przez okno. Coś mi tu śmierdzi...
OdpowiedzUsuńA Loki jest taki dobry. Aż za dobry :D
Pozdrawiam
Margaret :*