niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 5

Loki był wściekły, jak mógł dać się tak podejść, jak mógł nabrać się na tak prostą sztuczkę. Substancja, którą mu dali musiała być naprawdę bardzo silna, bo zaczęła ustępować dopiero w jakimś małym pomieszczeniu, był tam tylko stół i dwa krzesła, a ściany i podłoga były czarne. Po dosyć długim czasie do pomieszczenia wszedł ktoś, kogo Loki z całą pewnością nie chciał widzieć, mianowicie Tony Stark.
- No cześć, powiedzieli mi, że wpadłeś z niezapowiedzianą wizytą.
- Czego tu chcesz Stark? Jesteś ostatnią osobą, z którą mam ochotę teraz rozmawiać.
- No wiesz? Dla mnie to też nie była miła niespodzianka. Zadzwonili do mnie i kazali natychmiast przyjechać, nie wyjaśniając nawet o co chodzi, a gdy tu dotarłem okazało się, że niestety chodzi o ciebie. Wracając do tematu, to przyniosłem ci prezent. - Powiedział rzucając na stół przed Lokim jakąś teczkę z papierami.
- Co to ma być?
- To, jest coś, co T.A.R.C.Z.A nazywa programem resocjalizacji więźniów. Zazwyczaj jest stosowany do tych mniej niebezpiecznych, ale twój brat uparł się, że może na ciebie podziałać.
- Żartujesz sobie, ze mnie? Może mi jeszcze powiesz, że Odyn o tym wie, i się na to zgodził?
- Twój tatuś? No szczęśliwy to on podobno nie był, jak się dowiedział, że uciekłeś, ale po zastanowieniu się, stwierdził, że trzymanie cię w zamknięciu do końca życia nic nie da. Zgodził się więc na ten bezsensowny moim zdaniem pomysł, zostawienia cię na ziemi. Ponoć podczas ucieczki utraciłeś sporą część mocy i tak pozostanie, aż uznamy, że nie stanowisz już żadnego zagrożenia. Jakieś pytania?
- Tak, a co jeżeli ten wasz plan nie zadziała?
- No to nie wiem ptaszyno, pewnie trafisz na swoje miejsce, czyli do więzienia, ale tak szczerze mówiąc to mało mnie to obchodzi.
- Nigdy. Nie. Mów. Do. Mnie. Ptaszyno.
- Przepraszam baranku.
- Stark!
- Nie gniewaj się jelonku.
- O co ci chodzi z tymi zwierzętami?
- O nic, tak jakoś mi się spodobało.
- Nie powinieneś mnie drażnić, bez tej swojej zbroi.
- Tutaj nie ma okien, ale za to są kamery i obserwują nas uzbrojeni agenci, więc jestem raczej spokojny.
- Jeżeli nie masz mi więcej cudownych wieści do przekazania to bądź tak miły i zejdź mi z oczu, bo przetestuję jak szybko ci agenci potrafią zareagować.
- Bardzo chętnie, tylko nigdzie nie idź. - Powiedział Stark i wyszedł.
W tym samym czasie.
Zawieźli mnie do jakiegoś budynku, musiało to być dosyć daleko, bo podróż trwała około godziny i strasznie mi się dłużyła, ale to pewnie przez stres. W budynku, było całkiem sporo ludzi, zapewne pracowników zajętych swoimi zadaniami.
- Chodź za mną. - Powiedział Fury.
- Zamierzasz zamknąć mnie do więzienia?
- Nie, nie będę się ośmieszał aresztowaniem nastolatki. Mam nadzieję, że więcej nie będziesz próbowała nas okłamać, bo nie zawsze jestem taki miły.
- Nie, ale nadal nie rozumiem, po co tu jestem?
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię. - Powiedział wpuszczając mnie do jakiegoś pomieszczenia, było tam tylko jakieś biurko z komputerem i pełno papierów. Pod ścianami stały regały i szafki i regały. Chciałam mieć tą rozmowę już za sobą i jak najszybciej wrócić do domu, może naoglądałam się za dużo filmów, ale to miejsce wydawało mi się jakieś dziwne i nie mogłam się uspokoić. - Siadaj. - Powiedział pokazując mi na krzesło, a sam usiadł po drugiej stronie biurka.
- Mogę wreszcie się dowiedzieć, o co tutaj chodzi?
- Oczywiście, chcemy żebyś nam w czymś pomogła.
- Niby w czym? Jest tutaj mnóstwo ludzi, którzy na pewno mogą się tym zająć.
- Moi agenci nie bardzo się do tego nadają.
- Ale do czego? O co chodzi?
- Chodzi o resocjalizację Lokiego. - Gdy to usłyszałam o mało nie spadłam z krzesła. Mówił, że mam im pomóc, a nie dokonać niemożliwego.
- Czekaj, możesz powtórzyć? Bo chyba źle zrozumiałam, albo to jakiś żart.
- Mówię całkiem poważnie.
- To jest jakiś absurd, resocjalizować można młodzież z poprawczaka, a mam dziwne wrażenie, że Loki jest już trochę starszy.
- Podejmiesz się tego czy nie?
- A co jeżeli odmówię?
- Wtedy odeślemy go do Asgardu, gdzie pewnie trafi z powrotem do więzienia.
- No dobrze, spróbuję. - Odparłam po chwili zastanowienia.
- Świetnie, za chwilę ktoś odwiezie, was pod dom. Oczywiście upewnimy się, że nic ci grozi, pamiętaj że możesz się w każdej chwili wycofać. Co jakiś czas ktoś będzie sprawdzał, jak sobie radzisz. Masz jakieś pytania?
- Nie, wszystko zrozumiałam.
- W takim razie życzę ci powodzenia. 

1 komentarz: