niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 4

Obudziłam się, z tępym bólem głowy, otworzyłam oczy, jednak przez światło ból tylko się nasilił. Rozejrzałam się, leżałam na kanapie, za oknem, było już ciemno, więc musiałam być nieprzytomna dosyć długo. Spróbowałam się podnieść, ale gdy oparłam się na lewej ręce poczułam silny ból, musiałam na nią upaść gdy straciłam przytomność.
- Widzę, że postanowiłaś, jednak wrócić do żywych. - Usłyszałam głos Lokiego.
- Co mi się stało?
- Użyłaś za dużo mocy. Za mało siły i ćwiczeń, proste. Ostrzegałem cię przed tym.
- Tak i obiecałeś, że nauczysz mnie nad tym panować.
- Tego nie da się nauczyć w pięć minut, trzeba całych lat ćwiczeń. Masz szczęście, że skończyło się tylko na utracie przytomności.
- Nie do końca, nie mogę poruszyć ręką.
- Jest spuchnięta.
- No co ty nie powiesz?
- Spróbuj poruszyć palcami.
- Przecież ci mówię, że nie mogę. 
- Wygląda na złamaną. Niesamowite, jacy wy jesteście delikatni.
- Świetnie! No to ręka na kilka tygodni do gipsu. Dlaczego zawsze jak się pojawiasz, to zaczynają się kłopoty? 
-Nie dramatyzuj, rękę możesz mieć sprawną w kilka minut.
- Ciekawe jak?
- Normalnie, wylecz się.
- Nie potrafię.
- Potrafisz, używałaś już magi, przypomnij sobie.
- Nigdy do leczenia, nie mam pojęcia, jak to zrobić.
- Próbuj, ja ci nie pomogę. Musisz radzić sobie sama. - Powiedział i wyszedł. Przez trzy lata zdążyłam zapomnieć, jaki on jest irytujący. Jakim cudem, w ogóle się zgodziłam żeby on tu został? Ostrożnie wstałam z kanapy i poszłam po apteczkę. Wyciągnęłam bandaż i po kilku próbach udało mi się usztywnić rękę. Poszłam do pokoju i położyłam się spać. Rano nawet zrobienie śniadania okazało się zadziwiająco trudne.
-Co ci się stało? - Zapytał Alex, wchodząc do kuchni i pokazując na moją rękę.
- To nic takiego. A ty już wstałeś? Jest jeszcze bardzo wcześnie.
- Obudziłem się i nie mogłem już zasnąć.
- To zjedz śniadanie, a potem zaprowadzę cię do przedszkola.
- Mogę dzisiaj zostać w domu?
- Dlaczego? Źle się czujesz? - Zapytałam, dotykając jego czoła, żeby sprawdzić czy nie ma gorączki.
- Nie po porostu, nie mam ochoty iść do przedszkola.
- A pamiętasz co obiecałeś mamie? Że będziesz grzecznie chodził do przedszkola.
- No dobrze, to pójdę.
Odprowadziłam Alexa do przedszkola, a gdy wróciła Loki siedział w salonie i pił kawę.
- Jak tam ręka? - Zapytał z drwiącym uśmiechem.
- Boli jak nie wiem, może byś mi pomógł, zamiast głupkowato się uśmiechać.
- No dobra.- Odparł Loki, a po chwili bandaże z mojej ręki zniknęły.
- Co ty robisz? Miałeś mi pomóc.
- Pomogłem, teraz się wylecz i przestań mi marudzić
- Nie marudzę, to ty upierasz się żebym zrobiła coś czego nie potrafię.
- Nawet nie próbowałaś, więc skąd wiesz, że nie potrafisz?
- No dobra. Zaraz się przekonasz, że miałam rację. - Powiedziałam i tak jak się spodziewałam mimo moich usilnych starań, nie było żadnego efektu. - A nie mówiłam? Beznadziejny z ciebie nauczyciel.
- Musisz po prostu ćwiczyć, nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Przez dwie godziny siedziałam na kanapie i próbowałam się wyleczyć, gdy w końcu mi się udało, byłam bardzo szczęśliwa, ale też zmęczona. Od jakiegoś czasu słyszałam, dziwne hałasy na zewnątrz, ale je zignorowałam, teraz postanowiłam to sprawdzić. Podeszłam do okna i wtedy moja radość, z wyleczenia się, zamieniła się w niepokój.
- O cholera!
- Co się stało? - Zapytał Loki. - Znowu sobie coś złamałaś?
- No bardzo zabawne. Ci agenci chyba się trochę zdenerwowali i przysłali posiłki.
- Co?!
- To co słyszałeś. - Odpowiedziałam i w tym momencie przez okno wpadł jakiś mały okrągły przedmiot migający na czerwono.
- Co to jest? - Zapytałam, teraz już byłam naprawdę przestraszona.
- Nie wiem i chyba nie chcę się przekonać. - Odpowiedział Loki wyrzucając przedmiot z powrotem, za okno.- Musimy się stąd wydostać. Jest tutaj drugie wyjście?
- Nie ma, a nawet gdyby było, to nie udało by się wyjść niezauważenie.
- Przeklęta T.A.R.C.Z.A!
-  Krzyki, ci raczej nie pomogą. Ty chyba możesz się teleportować, prawda?
- No właśnie w tej chwili nie mogę.
- Dlaczego?
Nie uzyskałam odpowiedzi, bo do pokoju wszedł wysoki ciemnoskóry mężczyzna, na jednym oku miał czarną opaskę. Ubrany w czarny strój i długi skórzany płaszcz, za nim weszła jeszcze dwójka ludzi, ta agentka, która była tu już wcześniej  i mężczyzna, średniego wzrostu, również ubrany na czarno, na plecach miał kołczan ze strzałami, a w ręce trzymał łuk.
- Jestem Nick Fury. - Powiedział mężczyzna z opaską na oku. - Jesteście aresztowani, poddajcie się, jeżeli stawicie jakikolwiek opór użyjemy siły. Współpraca będzie okolicznością łagodzącą, przynajmniej dla dziewczyny.
- Ciekawe, za co chcecie mnie aresztować? - Zapytałam krzyżując ręce na piersi.
- Za atak na dwóch agentów i ukrywanie zbiegłego więźnia, na początek chyba wystarczy.
- Nie zaatakowałam tych agentów, to oni chcieli siłą wejść do mojego domu. Ostrzegałam ich, ale nie posłuchali.
- Co nie zmienia faktu, że ukrywasz w domu zbiegłego przestępce. Nie sądzę, żeby nie dotarły do ciebie informację o tym co zrobił rok temu.
- Wiem co zrobił. - Odpowiedziałam już trochę mniej pewna siebie.
- Może od razu aresztujesz każdego kto minął mnie na ulicy? No wiesz tak dla bezpieczeństwa. - Powiedział Loki.
- Ty to się lepiej nawet nie odzywaj. Ciekawe czy będziesz taki mądry, gdy wrócisz do więzienia.
- Pytanie czy w ogóle tam trafię?
-Jesteś dobrą aktorką? - Usłyszałam w głowie, na co spojrzałam tylko na Lokiego pytającym wzrokiem.- Nie ważne. - Zanim zorientowałam się o co chodzi, Loki znalazł się za mną i przyłożył mi sztylet do gardła. Zrobił to tak nagle, że krzyknęłam ze strachu. Łucznik od razu naciągnął strzałę na cięciwę i wycelował w głowę Lokiego.
-Puść ją, bo strzelę, a wiesz, że ja nie pudłuję.
- Strzelaj, a będziesz miał tą dziewczynę na sumieniu.
Szarpnęłam się i poczułam, jak cienka strużka krwi spływa mi po szyi. - Nie szarp się, bo zrobisz sobie krzywdę, ten sztylet jest naprawdę ostry.
- Daj spokój. Dobrze wiesz, że nic ci to nie da, nie masz dokąd uciec. - Powiedział Fury, gdy to mówił zauważyłam, że Natasha gdzieś zniknęła, szturchnęłam Lokiego łokciem, żeby go ostrzec, ale to zignorował.
Po chwili Natasha, była już za nim, przyłożyła mu pistolet do pleców i strzeliła. Loki momentalnie puścił mnie i obrócił się w jej stronę.
- Coś ty mi zrobiła?!
- Dałam ci środek paraliżujący.
- Naprawdę  jesteś taka naiwna, myśląc że to na mnie podziała?
- Uwierz mi, że taka ilość na pewno podziała.
Loki po chwili zachwiał się na nogach, wyglądało to trochę, jakby był pijany, oparł się o ścianę próbując utrzymać równowagę, jednak substancja była zbyt silna i osunął się na ziemię.
- Załatwione. - Powiedziała Natasha do Furego. - Jest bezbronny jak niemowlę.
- Dobra robota.- Odpowiedział. - Zabierajcie go. - W tym momencie dwóch agentów, którzy do tej pory pozostawali na zewnątrz weszło do środka i zabrali Lokiego.
-A ty? Pójdziesz po dobroci, czy ciebie też mamy obezwładnić?
- Pójdę z wami.- Odpowiedziałam, nie miałam za bardzo wyboru, sprzeciwianie się nie miało sensu.
- Dobra decyzja. - Powiedział Fury.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz