Rozdział 15
Obudziłam się w nocy, gdy poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramię, a po chwili usłyszałam wołanie. Przetarłam zaspane oczy, było całkowicie ciemno, więc nie wiedziałam kto mnie wołał. Zobaczyłam postać stojącą przy moim łóżku, odruchowo złapałam wazon z kwiatami, stojący na szafce przy łóżku, w tym momencie świece w pokoju zapaliły się i zobaczyłam Lokiego.
- Co ty tutaj robisz?! - Zapytałam odstawiając wazon na miejsce, amulet na mojej szyi wciąż drgał i świecił, jednak nie zwróciłam na to uwagi.
- Nie krzycz...
- Jak mam nie krzyczeć?! - Nie dałam mu dokończyć.- Zjawiasz się tutaj w środku nocy, budzisz mnie! Tylko mi nie mów że uciekłeś!
- Nie, tak po prostu mnie wypuścili.
- Ty idioto! Sam się prosisz żeby wrócić do więzienia!
- Przestań wrzeszczeć, bo ktoś cię usłyszy.
W tym momencie w pokoju znów zrobiło się całkowicie ciemno. Mrok był tak gęsty, że nie widziałam wyciągniętej przed siebie dłoni, usłyszałam głuchy odgłos, jakby coś uderzyło o ścianę. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam parę żółtych świecących oczu tuż przy mojej twarzy, odskoczyłam i na oślep ruszyłam w stronę drzwi, otworzyłam je i wybiegłam na korytarz, zaczęłam biec ile sił w nogach jak najdalej od tego stwora, jednak cały czas słyszałam szelest jego szaty tuż za mną. Ulżyło mi gdy zobaczyłam strażnika na końcu korytarza, zaczęłam wołać o pomoc, jednak on tylko stał jak zahipnotyzowany i patrzył w jeden punkt przed sobą, nie miałam czasu sprawdzić co mu się stało, ale wiedziałam, że nie mogę liczyć na jego pomoc. Przyspieszyłam bieg, mimo braku tchu, a to co mnie goniło nie okazywało oznak zmęczenia, nagle pojawiło się tuż przede mną, nie zdążyłam się zatrzymać i wpadłam prosto w kościste ręce tego stwora. Zaczęłam krzyczeć i się rzucać, jednak jego uchwyt był niesamowicie silny, spojrzałam na niego, próbowałam dostrzec twarz pod kapturem i z przerażeniem stwierdziłam, że jej nie ma, tylko te świecące ślepia o pionowych źrenicach, pamiętam jeszcze tylko to jego spojrzenie, nie wiem co działo się później, cały czas byłam przytomna, ale wszystko wyglądało jak we śnie, wspomnienia nakładały się na na siebie i zacierały.
- Co ty tutaj robisz?! - Zapytałam odstawiając wazon na miejsce, amulet na mojej szyi wciąż drgał i świecił, jednak nie zwróciłam na to uwagi.
- Nie krzycz...
- Jak mam nie krzyczeć?! - Nie dałam mu dokończyć.- Zjawiasz się tutaj w środku nocy, budzisz mnie! Tylko mi nie mów że uciekłeś!
- Nie, tak po prostu mnie wypuścili.
- Ty idioto! Sam się prosisz żeby wrócić do więzienia!
- Przestań wrzeszczeć, bo ktoś cię usłyszy.
W tym momencie w pokoju znów zrobiło się całkowicie ciemno. Mrok był tak gęsty, że nie widziałam wyciągniętej przed siebie dłoni, usłyszałam głuchy odgłos, jakby coś uderzyło o ścianę. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam parę żółtych świecących oczu tuż przy mojej twarzy, odskoczyłam i na oślep ruszyłam w stronę drzwi, otworzyłam je i wybiegłam na korytarz, zaczęłam biec ile sił w nogach jak najdalej od tego stwora, jednak cały czas słyszałam szelest jego szaty tuż za mną. Ulżyło mi gdy zobaczyłam strażnika na końcu korytarza, zaczęłam wołać o pomoc, jednak on tylko stał jak zahipnotyzowany i patrzył w jeden punkt przed sobą, nie miałam czasu sprawdzić co mu się stało, ale wiedziałam, że nie mogę liczyć na jego pomoc. Przyspieszyłam bieg, mimo braku tchu, a to co mnie goniło nie okazywało oznak zmęczenia, nagle pojawiło się tuż przede mną, nie zdążyłam się zatrzymać i wpadłam prosto w kościste ręce tego stwora. Zaczęłam krzyczeć i się rzucać, jednak jego uchwyt był niesamowicie silny, spojrzałam na niego, próbowałam dostrzec twarz pod kapturem i z przerażeniem stwierdziłam, że jej nie ma, tylko te świecące ślepia o pionowych źrenicach, pamiętam jeszcze tylko to jego spojrzenie, nie wiem co działo się później, cały czas byłam przytomna, ale wszystko wyglądało jak we śnie, wspomnienia nakładały się na na siebie i zacierały.
***
Gdy Loki się obudził, było już całkowicie jasno, wiedział, że nie powinno go tam być, nim zdążył do końca się opamiętać, usłyszał skrzypienie otwieranych drzwi i zobaczył młodą elfkę wchodzącą do pokoju. Początkowo nawet go nie zauważyła, dopiero po chwili zorientowała się, że coś jest nie w porządku. Spojrzała na niego i odruchowo cofnęła się kilka kroków.
- Co się tu dzieje? Gdzie jest Jessica?
- Nie mam czasu na pogawędki.
- Zostań tam. Nie ruszaj się.
- A kto mnie zatrzyma? Ty?
- Ja? Nie, ale nie muszę. - W tym momencie do pokoju wbiegło kilku uzbrojonych strażników. - Nie tylko ty znasz magiczne sztuczki.
Strażnicy odprowadzili Lokiego do lochu i zamknęli w celi. Nie minęło wiele czasu, a do środka wpadł wściekły Thor, złapał Lokiego za gardło i uderzył nim o ścianę.
- Co ty znowu kombinujesz? Gdzie jest Jessica?
- Pogadamy, jak łaskawie przestaniesz mnie dusić.
- Gadaj i nie próbuj mnie okłamywać, bo pożałujesz. - Powiedział Thor, rozluźniając uścisk na tyle, żeby Loki mógł swobodnie oddychać.
- Domyślam się,kto ją porwał, ale muszę to sprawdzić. Z więzienia raczej tego nie zrobię.
- Dobra, idę z tobą, nie możesz sobie tutaj tak po prostu chodzić wolny.
***
Dziwne otępienie minęło dopiero, w sali tronowej jakiegoś zniszczonego zamku, to miejsce było przerażające, panowała tu całkowita ciemność, domyśliłam się, że te stworzenia nie znoszą światła, ale wciąż nie wiedziałam czego ode mnie chciały.
- Nareszcie. - Usłyszałam chrapliwy i bardzo nieprzyjemny głos. Stwór, który mnie tu przyprowadził cofnął się parę metrów.
- Kim ty jesteś? Czego wy chcecie?
- Cóż za odwaga, tak się odezwać bez pozwolenia. Nie obawiaj się jednak, nie skrzywdzimy cię, chcę tylko odebrać to co należy mi się już od bardzo dawna.
- O czym ty gadasz?
- O tym, że powinnaś tu trafić już jako niemowlę. Arrydzi byli spokojnym ludem, jednak oni też mieli swoje mroczne tajemnice. Przez długi czas, co roku składali mi w ofierze jedno niemowlę, to dawało mi potrzebną siłę i zyskiwałem nowego mieszkańca, jednak 20 lat temu ofiary nie było, wysłałem więc oddział, aby sprawdził co się stało, okazało się, że matka nie chciała złożyć ofiary, Arrydzi zbuntowali się przeciwko nam i zginęli, jednak matce z dzieckiem udało się uciec. Nie wiedziałem, że udało im się stworzyć specjalną broń, którą mogli nas pokonać. Przez te lata cały czas słabłem, jednak nareszcie się doczekałem, dzięki tobie stane się silniejszy niż kiedykolwiek przedtem.
- Nigdy ci się to nie uda. Nie stanę się jedną z was.
- Nie masz na to wpływu, z czasem po prostu zmienisz się w jedną z nas, a ja wchłonę twoją moc. Potrwa to trochę dłużej, bo jesteś starsza, ale ja jestem cierpliwy, czekałem tyle lat, poczekam jeszcze trochę.
Stwór za mną znów złapał mnie za rękę i zaciągnął do czegoś co kiedyś było więzieniem, nie było tam kompletnie nic. Nie wiem jak długo tam siedziałam, bo straciłam poczucie czasu, pory dnia tutaj niczym się od siebie nie różniły, cały czas było całkowicie ciemno, bardzo szybko stało się to nie do zniesienia, strasznie tęskniłam, za jakimkolwiek światłem. Cały czas jednak szukałam jakiegokolwiek sposobu na wydostanie się, z tego okropnego miejsca.
Jest kolejny rozdział, mam nadzieję, że się podobał. Czekam na wasze komentarze.