piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 15


Obudziłam się w nocy, gdy poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramię, a po chwili usłyszałam wołanie. Przetarłam zaspane oczy, było całkowicie ciemno, więc nie wiedziałam kto mnie wołał. Zobaczyłam postać stojącą przy moim łóżku, odruchowo złapałam wazon z kwiatami, stojący na szafce przy łóżku, w tym momencie świece w pokoju zapaliły się i zobaczyłam Lokiego.
- Co ty tutaj robisz?! - Zapytałam odstawiając wazon na miejsce, amulet na mojej szyi wciąż drgał i świecił, jednak nie zwróciłam na to uwagi.
- Nie krzycz...
- Jak mam nie krzyczeć?! - Nie dałam mu dokończyć.- Zjawiasz się tutaj w środku nocy, budzisz mnie! Tylko mi nie mów że uciekłeś!
- Nie, tak po prostu mnie wypuścili.
- Ty idioto! Sam się prosisz żeby wrócić do więzienia!
- Przestań wrzeszczeć, bo ktoś cię usłyszy.
W tym momencie w pokoju znów zrobiło się całkowicie ciemno. Mrok był tak gęsty, że nie widziałam wyciągniętej przed siebie dłoni, usłyszałam głuchy odgłos, jakby coś uderzyło o ścianę. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam parę żółtych świecących oczu tuż przy mojej twarzy, odskoczyłam i na oślep ruszyłam w stronę drzwi, otworzyłam je i wybiegłam na korytarz, zaczęłam biec ile sił w nogach jak najdalej od tego stwora, jednak cały czas słyszałam szelest jego szaty tuż za mną. Ulżyło mi gdy zobaczyłam strażnika na końcu korytarza, zaczęłam wołać o pomoc, jednak on tylko stał jak zahipnotyzowany i patrzył w jeden punkt przed sobą, nie miałam czasu sprawdzić co mu się stało, ale wiedziałam, że nie mogę liczyć na jego pomoc. Przyspieszyłam bieg, mimo braku tchu, a to co mnie goniło nie okazywało oznak zmęczenia, nagle pojawiło się tuż przede mną, nie zdążyłam się zatrzymać i wpadłam prosto w kościste ręce tego stwora. Zaczęłam krzyczeć i się rzucać, jednak jego uchwyt był niesamowicie silny, spojrzałam na niego, próbowałam dostrzec twarz pod kapturem i z przerażeniem stwierdziłam, że jej nie ma, tylko te świecące ślepia o pionowych źrenicach, pamiętam jeszcze tylko to jego spojrzenie, nie wiem co działo się później, cały czas byłam przytomna, ale wszystko wyglądało jak we śnie, wspomnienia nakładały się na na siebie i zacierały.

***

Gdy Loki się obudził, było już całkowicie jasno, wiedział, że nie powinno go tam być, nim zdążył do końca się opamiętać, usłyszał skrzypienie otwieranych drzwi i zobaczył młodą elfkę wchodzącą do pokoju. Początkowo nawet go nie zauważyła, dopiero po chwili zorientowała się, że coś jest nie w porządku. Spojrzała na niego i odruchowo cofnęła się kilka kroków.  
- Co się tu dzieje? Gdzie jest Jessica? 
- Nie mam czasu na pogawędki.
- Zostań tam. Nie ruszaj się. 
- A kto mnie zatrzyma? Ty? 
- Ja? Nie, ale nie muszę. - W tym momencie do pokoju wbiegło kilku uzbrojonych strażników. - Nie tylko ty znasz magiczne sztuczki. 
 Strażnicy odprowadzili Lokiego do lochu i zamknęli w celi. Nie minęło wiele czasu, a do środka wpadł wściekły Thor, złapał Lokiego za gardło i uderzył nim o ścianę.
- Co ty znowu kombinujesz? Gdzie jest Jessica?
- Pogadamy, jak łaskawie przestaniesz mnie dusić.
- Gadaj i nie próbuj mnie okłamywać, bo pożałujesz. - Powiedział Thor, rozluźniając uścisk na tyle, żeby Loki mógł swobodnie oddychać.
- Domyślam się,kto ją porwał, ale muszę to sprawdzić. Z więzienia raczej tego nie zrobię.
- Dobra, idę z tobą, nie możesz sobie tutaj tak po prostu chodzić wolny.

***

Dziwne otępienie minęło dopiero, w sali tronowej jakiegoś zniszczonego zamku, to miejsce było przerażające, panowała tu całkowita ciemność, domyśliłam się, że te stworzenia nie znoszą światła, ale wciąż nie wiedziałam czego ode mnie chciały.
- Nareszcie. - Usłyszałam chrapliwy i bardzo nieprzyjemny głos. Stwór, który mnie tu przyprowadził cofnął się parę metrów.
- Kim ty jesteś? Czego wy chcecie? 
- Cóż za odwaga, tak się odezwać bez pozwolenia. Nie obawiaj się jednak, nie skrzywdzimy cię, chcę tylko odebrać to co należy mi się już od bardzo dawna.
- O czym ty gadasz? 
- O tym, że powinnaś tu trafić już jako niemowlę. Arrydzi byli spokojnym ludem, jednak oni też mieli swoje mroczne tajemnice. Przez długi czas, co roku składali mi w ofierze jedno niemowlę, to dawało mi potrzebną siłę i zyskiwałem nowego mieszkańca, jednak 20 lat temu ofiary nie było, wysłałem więc oddział, aby sprawdził co się stało, okazało się, że matka nie chciała złożyć ofiary, Arrydzi zbuntowali się przeciwko nam i zginęli, jednak matce z dzieckiem udało się uciec. Nie wiedziałem, że udało im się stworzyć specjalną broń, którą mogli nas pokonać. Przez te lata cały czas słabłem, jednak nareszcie się doczekałem, dzięki tobie stane się silniejszy niż kiedykolwiek przedtem.
- Nigdy ci się to nie uda. Nie stanę się jedną z was.
- Nie masz na to wpływu, z czasem po prostu zmienisz się w jedną z nas, a ja wchłonę twoją moc. Potrwa to trochę dłużej, bo jesteś starsza, ale ja jestem cierpliwy, czekałem tyle lat, poczekam jeszcze trochę.
Stwór za mną znów złapał mnie za rękę i zaciągnął do czegoś co kiedyś było więzieniem, nie było tam kompletnie nic. Nie wiem jak długo tam siedziałam, bo straciłam poczucie czasu, pory dnia tutaj niczym się od siebie nie różniły, cały czas było całkowicie ciemno, bardzo szybko stało się to nie do zniesienia, strasznie tęskniłam, za jakimkolwiek światłem. Cały czas jednak szukałam jakiegokolwiek sposobu na wydostanie się, z tego okropnego miejsca. 

Jest kolejny rozdział, mam nadzieję, że się podobał. Czekam na wasze komentarze.

czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 14


Loki z samego rana wrócił  do magazynu, od razu zabrał się, za przerysowanie run, było to czasochłonne zajęcie, bo niektóre symbole były bardzo skomplikowane. Gdy skończył runy zapaliły się na czerwono, tak jak powinny jeżeli wszystko zostało dobrze zrobione. Teraz wystarczyło poczekać, na efekt, do kilku dni, powinien odzyskać większą część swojej mocy. Wrócił do Stark Tower, po kilku godzinach, spróbował użyć kilku zaklęć i żadne nie sprawiło większych kłopotów. Do tej pory tak jak mu kazali pozostawał na jednym piętrze, jednak teraz postanowił zobaczyć większą część budynku, zwłaszcza, że w domu oprócz niego, był tylko Stark, gdzieś w swojej pracowni. Spodziewał się, że gdy tylko, opuści to piętro, włączy się jakiś alarm, jednak nic takiego się nie wydarzyło, nawet ten irytujący komputer nie zaczął, nic mówić. Schodził więc coraz niżej, nie znajdując nic ciekawego, gdy już chciał wracać, zza jednych drzwi usłyszał dziwny głos, nie rozpoznał do kogo należał i Loki nie zrozumiał co ten ktoś powiedział. Ostrożnie uchylił drzwi i zajrzał do środka, zobaczył dziwną postać unoszącą się kilka centymetrów nad ziemią, ubraną w długą czarną szatę i kaptur. W pomieszczeniu panował, półmrok, co nie było normalne, w południe.
- Mógłbym wiedzieć, kim pan jest i jak się tutaj dostał? - Zapytał Stark, wyraźnie zły.
- To ja tutaj zadaje pytania. - Odpowiedziała dziwna postać, a jej głos był nieprzyjemny i chrapliwy.
- Posłuchaj, nie wiem kim jesteś, ani czego chcesz, ale masz natychmiast stąd wyjść.
- Nie tym tonem. A teraz mów gdzie jest dziewczyna?
- Jaka dziewczyna? Chyba pomyliłeś domy.
- Powtarzam ostatni raz. Gdzie jest dziewczyna?
- Przecież ci mówię, nie wiem gdzie jest dziewczyna, której szukasz, a teraz wynoś się z mojego domu.
- Moja cierpliwość się wyczerpała, zginiesz, skoro nie chcesz gadać.
- Już się boję, nie ty pierwszy mi grozisz. - Odparł Stark, wracając do pracy przy nowej zbroi, w tym momencie poczuł ostry ból w płucach, upadł na podłogę i zaczął kaszleć, próbował złapać oddech, jednak nie potrafił.
Loki wiedział, że jeżeli nic nie zrobi, to Stark się udusi, jednak wejście tam będzie oznaczało konieczność użycia magii i wszystko się wyda. Nie wiedział, czy poradzi sobie z tym stworzeniem, w tym momencie, było ono znacznie potężniejsze. Sam do końca nie wierzył w to co chciał zrobić, ale postanowił pozbyć się tego stwora.
- Zamknij oczy! - Zawołał, wchodząc do środka i po chwili pomieszczenie wypełniło się oślepiającym światłem, stwór zawył rozpaczliwie, jakby światło, go raniło po czym zniknął, nie zostawiając po sobie śladu.
- Co to było? - Zapytał Stark, gdy udało mu się trochę ochłonąć i złapać oddech.
- Coś czego nie powinieneś denerwować.
- Zaraz zaraz... skąd ty się tu wziąłeś? Nie powinno cię tu być i chyba przed chwilą użyłeś magii, jak? Skoro nie masz swojej mocy.
- Przed chwilą uratowałem ci życie, może jakieś dziękuje?
- Nie zmieniaj tematu. Wiem co zrobiłeś, nie jestem głupi.
- Czyli tak wygląda twoja wdzięczność za uratowanie ci życia? Teraz mnie zamkniesz i powiesz pozostałym?
- Powinienem... ale nie zrobię tego, nie powiem nikomu co tu się wydarzyło, tylko nie każ mi tego żałować.

Tony już następnego dnia pożałował, tego co zrobił, okazało się, że Loki uciekł, avengersi przeszukali już wszystko, jednak nic nie znaleźli, nie było żadnych śladów, niczego. Teraz siedzieli w kuchni i czekali na Furego, musieli go powiadomić, mimo że nikt nie miał na to ochoty.
- Może lepiej mu nie mówić? - Zapytał Hawkey, wpatrując się w blat stołu.
- Czego mają mi nie mówić? - Fury od razu zauważył, że stało się coś złego. Na chwilę zapadła, bardzo nieprzyjemna cisza. - No powie mi ktoś w końcu o co chodzi?
- Loki uciekł. - Powiedział w końcu Bruce.
- Co? Może ktoś powtórzyć, bo chyba się przesłyszałem.
- Niestety nie, uciekł i nie mamy pojęcia, gdzie może być, przeszukaliśmy już wszystko.
- Jak?! Jak udało mu się uciec?! Jest was tutaj pięciu i żaden z was niczego nie zauważył?!
- Udało mu się odzyskać moc. - Powiedziała Natasha.
- No jeszcze lepiej! - Wrzasnął Fury uderzając dłonią w stół, tak że avengersi podskoczyli na krzesłach. - Jak wyście go pilnowali?! Już zwykła nastolatka radziła sobie lepiej od was! Musicie coś wiedzieć, skupcie się, nie mówił czegoś, co wzbudziło by podejrzenia, nie zauważyliście czegoś dziwnego?
- Ja wiedziałem, że odzyskał moc. - Powiedział Tony, a wszyscy spojrzeli na niego zszokowani, tym co usłyszeli.
- Coś ty powiedział Stark? - Zapytał Fury, starając się zapanować nad nerwami.
- Wiedziałem od wczoraj.
- I postanowiłeś to trzymać w tajemnicy, bo?
- Gdyby nie on, byłbym martwy.
- To niczego nie zmienia! Nadal jest jednym z najniebezpieczniejszych przestępców jakiego znamy. Powinieneś od razu go zamknąć i mnie powiadomić.
- Przecież odzyskał moc i tak by uciekł.
- Po coś dostałeś te kajdanki z Asgardu, żeby w razie takiej sytuacji uniemożliwić mu ucieczkę. Najważniejsze teraz to odnaleźć go jak najszybciej, wszyscy moi agenci będą go szukać, wy też spróbujcie jeszcze coś znaleźć. Jak Thor się pojawi, ma od razu się do mnie zgłosić.
Fury wyszedł, a wszyscy odetchnęli z ulgą i jak najszybciej zabrali się do pracy. 

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 13


Rano obudziłam się i zeszłam na śniadanie, Neira już czekała na mnie w ogrodzie.
- Witaj, gotowa na kolejną lekcję?
- No pewnie. Co będziemy dziś robić?
- Chciałam wyjaśnić sprawę twojego pochodzenia, w końcu ci to obiecałam i wiem jakie to dla ciebie ważne.
- Dowiedziałaś się czegoś więcej? - Zapytałam, naprawdę ciekawa odpowiedzi.
- Rozmawiałam z paroma osobami, jedna z nich chcę cię koniecznie zobaczyć. Sądzi, że znała twoją matkę.
- Naprawdę? To wspaniale, chodźmy do niej. - Powiedziałam bardzo podekscytowana. Skoro ta kobieta znała moją matkę, to może wie gdzie mogę ją znaleźć.
- Spokojnie, ta kobieta nawet jak na elfkę, jest już bardzo stara, więc ostrzegam, że rozmowa musi być krótka.
- Rozumiem.
- Dobrze, chodźmy więc. - Poszłyśmy do miasta i skręciłyśmy w jedną z bocznych uliczek. Neira wprowadziła mnie do małego domku, w środku unosił się zapach gotowanego obiadu. Dom składał się tylko z salonu i małego pokoiku, w którym na łóżku leżała starsza kobieta. Jej oczy były zamglone, włosy całkowicie siwe, a twarz pomarszczona.
- Witaj dziecinko, usiądź przy mnie. - Powiedziała drżącym głosem, gdy weszłam do pokoju. Wzięłam więc jedno z krzeseł i usiadłam przy łóżku. - Ale ty wyrosłaś, gdy ostatnio cię widziałam, byłaś niemowlęciem, w ramionach swojej matki.
- Skąd wiesz, że to ja skoro byłam wtedy taka mała?
- Widzę to moje dziecko. Jesteś tak podobna do swojej matki. Masz jej oczy, dokładnie takie same.
- Skąd znasz moją matkę? Opowiesz mi o niej? - Zapytałam, z każdą chwilą moja ciekawość rosła.
- Niecałe 20 lat temu, gdy byłam w okolicznym lesie i zbierałam owoce. Znalazłam pod drzewem młodą kobietę, nie była elfką, leżała tam wyczerpana, brudna i ranna, a w ramionach trzymała niemowlę. Pomogłam jej, zabrałam ją do domu, opatrzyłam,  leczyłam przez długi czas i zajmowałam się dzieckiem, aż wróciła jej część sił. Wtedy opowiedziała mi co się wydarzyło, była z plemienia Arrydów, jako jedna z nielicznych ocalała z masakry jaka dotknęła ich lud. Zostali zaatakowani nocą, przez dziwne stworzenia, jednak nie chciała powiedzieć dokładniej jak wyglądały, za bardzo się ich bała. Powiedziała, że nie potrafiła złożyć ofiary i nie zrobiła tego. Jednej nocy zginęli prawie wszyscy w tym jej mąż, który poświęcił się, żeby ona mogła żyć i ocalić dziecko. Poradziłam jej, żeby poszła do zamku i opowiedziała co się stało, ci którzy dopuścili się czegoś takiego, powinni odpowiedzieć, za swoje zbrodnie, jednak ona uparła się, że to bez sensu, że teraz już nikt nie może jej pomóc. Kilka dni później, po prostu zniknęła, zostawiając niemowlę i list w którym podziękowała za pomoc i poprosiła o znalezienie dziecku bezpiecznego domu. Zaniosłam więc dziecko do kapłanki, która oddała cię tym, którzy cię wychowali.
- To straszne, co ją spotkało. Ale dlaczego mnie zostawiła?
- Chciała cię chronić, nie chciała żebyś poznała prawdę. Chciała ci zapewnić normalne życie, bez zmartwień i strachu.
- Miałam prawo wiedzieć. - Powiedziałam i poczułam jak łzy napływają mi do oczu. - Czy ona żyje? Wiesz gdzie jest teraz moja matka?
- Przykro mi, ale nie. Zanim odeszła przysięgłam jej, że nigdy nikomu nie powiem o tym co się wydarzyło, jednak po tylu latach, sądzę, że powinnaś znać prawdę. A teraz przepraszam cię, ale muszę odpocząć.
- Dziękuję. - Powiedziałam, czując jak coraz bardziej chcę mi się płakać, wyszłam z domku i najszybciej jak mogłam, poszłam do swojego pokoju, gdzie przestałam powstrzymywać łzy, tak chciałam poznać prawdę, a teraz wolałabym, nigdy nie usłyszeć tej historii. Po pewnym czasie do pokoju weszła Neira.
- Jak się czujesz? - Zapytała z troską w głosie.
- Beznadziejnie, żałuje, że poznałam prawdę. Mogę zostać sama?
- Oczywiście, jakbyś czegoś potrzebowała to jestem w pobliżu. - Powiedziała kładąc mi rękę na ramieniu w uspokajającym geście i wyszła.
Leżałam tak jeszcze przez jakiś czas i w końcu zasnęłam, zmęczona płaczem. Spałam bardzo krótko i miałam dziwny sen, usłyszałam tylko: "Nie możesz tutaj zostać." I się obudziłam, rozpoznałam ten głos, brzmiał jak wtedy w ogrodzie, to był Morag, musiałam go znaleźć. Wstałam i przez jakiś czas chodziłam po korytarzach, w końcu zobaczyłam go przez uchylone drzwi jego pokoju, stał przy oknie, wyglądał na zamyślonego. Ostrożnie zapukałam i weszłam do środka.
- Hej, możemy pogadać? - Zapytałam trochę niepewnie.
- Wiem po co przyszłaś. Chcesz zapytać o te ostrzeżenia, prawda?
- Tak, skąd o tym wiesz? - Ten chłopak był dziwny i zaczynałam się go bać.
- Miałem sen, widziałem już tą rozmowę i wiem co się za niedługo wydarzy. Musisz odejść, nie narażaj nas na niebezpieczeństwo.
- O czym ty mówisz? Dlaczego mam odejść i dokąd?
- Nie rozumiesz, oni przyjdą po ciebie, już cię szukają, widziałem jak wyruszyli. Wszyscy o nich zapomnieli, nikt się ich już nie boi, ale ja ich widziałem. - Gdy to mówił, był przerażony, widziałam jak trzęsą mu się ręce.- On też przyjdzie ale...
- Tak? Co dalej?
- Nie wiem. Nie widziałem.
- Ale kto po mnie przyjdzie? Jacy oni? - Zapytałam, ta rozmowa coraz mniej mi się podobała, kiedyś nie wierzyłam w prorocze sny, ale po tym co przeżyłam to było całkiem normalne.
- Cienie, upiory nocy. Będą bezwzględne, bo boją się gniewu swego władcy.
- Trzeba, kogoś powiadomić.
- Nikt ci nie uwierzy. Nigdy nikt nie wierzy, a to się stanie, ja wiem. A teraz odejdź, chcę być sam.
Postanowiłam go zostawić, miałam wrażenie, że i tak nic mi już nie powie. Zastanawiałam się kto może powiedzieć mi coś więcej o tych upiorach. Czułam, że muszę z kimś pogadać, postanowiłam odwiedzić Sjenę, był już wieczór, więc powinna być w domu. Wróciłam do miasta i bardzo szybko znalazłam odpowiedni dom. Zapukałam i chwilę później w drzwiach zobaczyłam uśmiechniętą Sjęnę.
- Hej, fajnie że przyszłaś, wchodź, moja mama upiekła ciasteczka. - Powiedziała, jednak jej uśmiech zniknął gdy zobaczyła, moje wciąż czerwone od płaczu oczy. - Coś się stało?
- Możemy pogadać? 
- Pewnie, chodź ze mną. - Powiedziała i zaprowadziła mnie do mniejszego pomieszczenia, w którym stało tylko łóżko i szafka nocna, na której paliła się świeca. - Siadaj i mów co się dzieje?
Zazwyczaj nie zwierzam się nowo poznanej osobie, jednak potrzebowałam z kimś pogadać, a Sjena bardzo chętnie mnie wysłuchała i pocieszyła. 
- Mam do ciebie pytanie. - Powiedziałam, po chwili milczenia jaka zapadła po mojej opowieści.
- Możesz śmiało pytać.
- Słyszałaś kiedyś o cieniach, czy upiorach nocy? - Sjena uśmiechnęła się do mnie.
- A co? Chcesz mieć czym straszyć rodzeństwo jak wrócisz do domu? Czy interesują cię fikcyjne postacie?
- Nie mam rodzeństwa, a dlaczego mówisz, że fikcyjne?
- No bo wszyscy wiedzą, że one nie istnieją, straszy się nimi małe dzieci, mi też jak byłam mała rodzice mówili, że przyjdzie upiór nocy i mnie porwie, jak będę niegrzeczna.
- Czyli nie ma możliwości, żeby były prawdziwe?
- Nie, widzę, że ktoś cię porządnie nastraszył. 
- Trochę. Pójdę już późno się zrobiło. - Powiedziałam wstając i idąc w stronę wyjścia.
- Dobra, wpadnij kiedyś to znowu pogadamy.
Gdy wracałam było już ciemno, więc od razu poszłam do siebie. To był długi dzień i miałam nadzieję, że szybko zasnę.

Tak jak obiecałam jest kolejny znacznie dłuższy rozdział, mam nadzieję, że wam się podobał.

Rozdział 12


Po długich poszukiwaniach, Loki znalazł sposób na odzyskanie mocy, w księgach było ich kilka, jednak do jednego nie miał wymaganych składników i raczej nie znalazłby ich na ziemi, a drugie wymagało innego czarodzieja. Został mu więc ostatni sposób, który wymagał użycia run, było to dosyć ryzykowne, bo wystarczył jeden błąd, żeby runy zadziałały zupełnie inaczej. Pozostało jeszcze znaleźć miejsce, gdzie nikt nie będzie mu przeszkadzał. Postanowił zabrać się za to od razu, czym szybciej wydostanie się z tego miejsca tym lepiej.
- Dokąd to? - Zapytał Hawkeye, widząc, jak Loki kieruje się do wyjścia.
- Nie muszę ci tego mówić. - Odparł Loki i wyszedł z budynku, prosto na zatłoczony chodnik. Minął rok od czasu jak, był tutaj ostatnio i na ulicach wciąż widać było część zniszczeń jakie pozostawiła po sobie armia obcych. Po kilku godzinach, miał dosyć tłumu i hałasu jaki robiły ciągle przejeżdżające samochody, ale opłaciło się znalazł to czego szukał, był to stary opuszczony magazyn, do którego raczej nikt nie wchodził. Drzwi były uchylone, nie dało się ich zamknąć, bo ktoś poważnie uszkodził zamek. W środku znajdowało się jeszcze parę regałów, w kącie stały jakieś pudła. Było tam dosyć ciemno bo okna ktoś zabił drewnianymi deskami, jedynym źródłem światła, była migająca żarówka, która ledwo trzymała się na cienkim kablu. Rozejrzał się trochę po magazynie i postanowił wracać, na zewnątrz od dłuższego czasu było już całkowicie ciemno, a powrót zajmie mu trochę czasu.

W tym czasie w Stark Tower.
- Jak to nie powiedział gdzie idzie? - Zapytał Stark nerwowo chodząc po salonie.
- No normalnie, przecież sam mu powiedziałeś że nie musi. - Odparł Hawkeye.
- Wiem, ale może jednak trzeba było za nim iść. Przecież jak ucieknie, to Fury nas pozabija.
- Uspokój się, wymagamy od niego żeby przestrzegał zasad, więc sami też się do nich stosujmy. - Powiedział Kapitan Ameryka . - Jeżeli złamie te zasady, to wtedy będziemy działać.
- Jak złamie te zasady może być za późno na działanie.
- Zgadzam się z Kapitanem. - Powiedział Bruce. - Nie możemy kontrolować go na każdym kroku, bo tu zwariujemy.
- Niech wam będzie. Tylko potem mi nie mówcie, że nie ostrzegałem. - Odparł Tony i poszedł do swojego warsztatu. Musiał się czymś zająć.

Wiem, że ten rozdział wyszedł mi wyjątkowo krótki, dlatego jeszcze dziś pojawi się kolejny.  :)