czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 3


Jeden błąd, tylko jeden i wszystko na nic, tyle lat doświadczenia w ogóle się nie przydało. Byłam już tak blisko i wtedy usłyszałam kroki za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam kilkunastu mężczyzn z bronią wymierzoną prosto we mnie. Zanim zdążyłam się ruszyć, leżałam na ziemi, a ktoś boleśnie wykręcał mi ręce, poczułam chłód kajdanek na nadgarstkach. Zostałam brutalnie zawleczona do jakiegoś pomieszczenia i posadzona na krześle. Czarne ściany, podłoga i sufit, brak okien i bardzo jasne światło. Musiałam zachować spokój, duży strach lub stres mogły spowodować przemianę, a tego wolałam uniknąć. Drzwi otworzyły się i zobaczyłam wysokiego ciemnoskórego mężczyznę w czarnym płaszczu, był uzbrojony tak jak pozostali, podszedł najpierw do dwóch za mną, rozmawiali przez chwilę, po czym tamci opuścili pomieszczenie. Ignorowałam tego co został, uparcie wpatrując się w podłogę, jakby było tam coś naprawdę interesującego.
- Czekam na jakieś wyjaśnienia. - Powiedział, na co obrzuciłam go tylko pogardliwym spojrzeniem. To sobie poczekasz - pomyślałam, nie zamierzałam z nim rozmawiać. - Kim jesteś? Dla kogo pracujesz? Po co tu przyszłaś? - Nadal nie zwracałam na niego uwagi. - Zobaczymy czy będziesz taka uparta po kilku dniach w celi, bez jedzenia i wody. 
Musiało być już późno, bo w celi bardzo szybko zgasło światło, było tu tylko małe niewygodne łóżko, jednak nie bardo mi to przeszkadzało, pewnie dlatego, że nie przywykłam do zbytnich wygód. Nie spałam większość nocy, było to spowodowane zbliżającą się pełnią i niewiele miało wspólnego z pobytem w więzieniu. Zazwyczaj moje zmysły, były znacznie bardziej wyczulone niż u zwykłych ludzi, a na kilka dni przed pełnią wyostrzały się coraz bardziej, w tej chwili słyszałam bicie serca strażnika za drzwiami i dosyć wyraźnie czułam jego zapach, była to dla mnie wskazówka, że do pełni zostały może trzy lub cztery dni. Miałam wrażenie, że od zaśnięcia do nagłej i nieprzyjemnej pobudki, minęło ledwie kilka sekund. Znów zabrali mnie do tego samego pomieszczenia co dzień wcześniej i znów przyszedł ten sam mężczyzna. Tym razem nie zaczął od razu zadawać pytań, tylko przez jakiś czas uważnie mi się przyglądał, odruchowo chciałam zasłonić czymś twarz, ale przypomniałam sobie, że przecież nie mam czym.
- Co się tak gapisz? Chcesz drugie oko stracić? - Zapytałam.
- No proszę, czyli jednak umiesz mówić. To teraz powiedz mi kim jesteś i kto cię przysłał?
- Powiem ci. - Zbliżyłam się do niego i zanim zdążył zareagować walnęłam go pięścią między oczy, byłam silniejsza niż normalny człowiek, więc efekt mnie zadowolił, gdy usłyszałam trzask łamanej kości. Niestety to nie wystarczyło, żeby zakończyć przesłuchanie, a jedynie rozzłościło mężczyznę, który po chwili oszołomienia, skuł mi ręce za plecami.
- Jeszcze jeden taki wybryk i inaczej sobie pogadamy. - Zagroził. - A teraz dobrze ci radzę zacznij gadać.
- Dobra, ale słuchaj uważnie, bo powiem to tylko raz. Wal się. Dotarło?
- Ty chyba nie rozumiesz, sytuacji w jakiej się znajdujesz?
- Ależ rozumiem, zostałam złapana przez kilkanaście tresowanych goryli w garniturach, a teraz tracę czas w towarzystwie jakiegoś pirata, zadającego w kółko te same pytania. 
- Niczego się od wczoraj nie nauczyłaś. 
Znów odprowadzili mnie do celi. Martwiło mnie, że naprawdę odkąd tu trafiłam nie dostałam nawet szklanki wody, przez co byłam osłabiona, a pragnienie i głód robiły się nie do zniesienia, głównie przez suchość w ustach i uciążliwy ból głowy nie ustępujący już kilka godzin. Położyłam się, mając nadzieję że poczuję się trochę lepiej i zasnęłam. Pełnia nastała znacznie szybciej niż się spodziewałam, w nocy obudził mnie potworny ból związany z przemianą. Oczy zmieniły mi kolor na żółty, czułam jak ręce i nogi przekształcają mi się w wilcze łapy, a paznokcie w ostre pazury.Ciało pokrywało mi się rudawym futrem, uszy stawały się szpiczaste jak u wilka. Twarz zamieniła się w wilczy pysk z szeregiem ostrych białych zębów i długich kłów. Miałam ochotę krzyczeć z bólu, ale powstrzymałam się, wiedziałam, że to za chwilę minie. oddychałam ciężko i nieregularnie. Wyczuwałam okropnie dużo zapachów, które drażniły wrażliwy nos, w głowie łomotało mi od bicia serc tak wielu osób. Mimo całkowitej ciemności widziałam tak dobrze jak w dzień.
Podeszłam do drzwi, wbiłam w nie pazury i pociągnęłam rozcinając i wyrywając drzwi z zawiasów, które przewróciły się robiąc sporo hałasu. Wyszłam na korytarz, zobaczyłam strażnika, który odprowadzał mnie na przesłuchania, był w szoku, gdy zamiast dziewczyny zobaczył wilka, Wymierzył we mnie broń, a drugą ręką sięgnął do słuchawki w uchu.
- Alarm, ucieczka więźnia, cela numer 27. Powtarzam..
Skoczyłam na niego, łapą wytrąciłam mu słuchawkę z ucha, a zębami wyrwałam broń i odrzuciłam daleko za siebie. Próbował uciekać, jednak opierałam się o niego przednimi łapami, przyciskając go do ściany, i gdy tylko drgnął, warknęłam, pokazując imponujące kły. Widziałam jak zbladł, ze strachu, jego serce które wcześniej mocno przyspieszyło, teraz waliło jak oszalałe. Instynkt podpowiadał mi, żeby go zabić, ale odsunęłam od siebie tę myśl, jeżeli go zabiję, nie skończy się na jednej ofierze, a ja nie chciałam rozlewu krwi. Wciąż pamiętałam po co tutaj przyszłam i ile zaryzykowałam, dalej chciałam wykonać zadanie. Zostawiłam strażnika, który i tak był zbyt przerażony żeby choć spróbować mi przeszkodzić i pobiegłam w stronę magazynu z bronią, zręcznie omijając lub powalając, każdego kto stanął mi na drodze. Przeraźliwe wycie alarmu, nie pozwalało mi się skupić i sprawiało, że miałam ochotę rozwalić wszystko naokoło. W końcu dotarłam, zatrzymałam się na progu i rozejrzałam, pomieszczenie było duże i pełne regałów, ze skrzyniami w których znajdowała się broń. Zaczęłam węszyć szukając odpowiedniego zapachu, trochę mi to zajęło, bo skrzynie i ich ilość sprawiały, że zapach był słabszy i wszystkie się ze sobą mieszały. Przy jednym z regałów zapach był silniejszy niż w innych miejscach, dochodził gdzieś z górnych półek, rozbiegłam się i zwinnie wskoczyłam na odpowiednią półkę, zrucając kilka skrzyń. Regał niebezpiecznie się zachwiał, jednak na szczęście nie przewrócił. Znalazłam odpowiednie pudło, nie miałam teraz czasu sprawdzać co jest w środku, wzięłam więc skrzynie do pyska i zeskoczyłam z regału. Chciałam szukać wyjścia z magazynu, ale drogę zastąpiło mi kilkunastu mężczyzn. Warknęłam na nich ostrzegawczo, nie chciałam robić im krzywdy. Niestety nie zareagowali, spróbowałam ich wyminąć, na co jeden z nich zastąpił mi drogę.  Nie mogłam tracić więcej czasu, na ostrzeganie ich. Zaatakowałam stojącego najbliżej mnie. Pazurami tworząc mu głębokie rany na nodze, mężczyzna krzyknął i upadł na podłogę, upuszczając broń. Poczułam ostry zapach krwi, co jeszcze bardziej utrudniało mi kontrolowanie chęci zabijania. Przeskoczyłam nad rannym i wybiegłam na korytarz, słyszałam strzały, na szczęście żaden nie trafił. Nie miałam czasu szukać drzwi, podbiegłam do okna, oceniłam wysokość i wyskoczyłam tłukąc szybę. Wylądowałam, a parę odłamków szkła wbiło mi się w łapę, rana od razu się zagoiła. Niestety szkło pozostało i sprawiało ból przy każdym kroku Kulejąc pobiegłam dalej, o świcie dotarłam do domu, dowlokłam się do mojego pokoju i skuliłam na łóżku, jeszcze raz przyjrzałam się skaleczonej łapie, ale stwierdziłam, że odłamkami szkła zajmę się, gdy będę człowiekiem. Usłyszałam kroki na korytarzu, po chwili drzwi się uchyliły i zobaczyłam Leo, również jeszcze w swojej wilczej postaci, był ode mnie sporo większy, miał czarne futro i czerwone oczy, które były znakiem dla innych wilkołaków, że to on jest alfą w naszym stadzie. Obawiałam się jego reakcji na nieposłuszeństwo, okazało się że niepotrzebnie, początkowo widziałam gniew w jego oczach, jednak po chwili zastąpiła go ulga, że wróciłam. Spojrzał na skrzynię leżącą przy łóżku, skinął głową, z zadowoleniem i wyszedł z pokoju pozwalając mi odpocząć i nabrać sił.

1 komentarz:

  1. Jestem pod wrażeniem. Według mnie, to Twój najlepszy rozdział! Wszystko tak dokładnie i starannie opisałaś. Czułam się, jakbym była razem z naszą bohaterką w celi, na przesłuchaniach... Brawo! Możesz czuć się dumna z tego dzieła ;)
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń