niedziela, 6 września 2015

Rozdział 26


Musiało wydarzyć się coś złego.Władcy z innych światów raczej nie wpadają sobie z niezapowiedzianą wizytą, na pogawędkę. Wolałabym, aby moje przypuszczenia nie były słuszne. Jednak przez dwa dni wiele się zmieniło. W zamku wyraźnie przybyło żołnierzy, atmosfera była wyraźnie napięta. Lokiego praktycznie nie widywałam. Mimo że według uzdrowiciela wyczerpałam już limit na stres. Zbyt wiele już przeszłam jak na pierwszy miesiąc ciąży. Jednak zmartwienia nie dawały mi spokoju. Nie da się nie denerwować, równocześnie mając świadomość, że nadchodzi wojna i nie można jej już uniknąć. Mimo tych wszystkich zapewnień, że zamek jest nie do zdobycia i chronią go najlepsi żołnierze, jakieś przeczucie nie dawało mi spokoju. Przecież nikt nie wypowiada wojny wiedząc, że przegra.Loki trochę za bardzo lekceważył avengersów, jakby zapomniał, że już raz go pokonali. Teraz mają przecież sojusznika i armię. Teraz już było zbyt późno, żeby cokolwiek zmienić. Miałam tylko nadzieję, że moje przeczucie nie okaże się słuszne.
  
***

Wszyscy starali się wypocząć przed kolejnym trudnym dniem. Omawiali plan do ostatniej chwili. Wynik wojny zadecyduje o ich dalszym losie. Nie było więc miejsca na pomyłkę. Thor powiedział im o obronie zamku wszystko co tylko mogło się jakoś przydać. Dużym problemem okazała się różnica w ilości żołnierzy. Trzeba było jakoś wyrównać szansę.
- Żadna armia, nawet najlepsza nie może sprawnie walczyć na dwóch frontach. Szczególnie jeżeli nie spodziewa się ataku. - Powiedziała Wdowa, podczas ostatniej narady. Długo zastanawiała się nad tym co przyszło jej do głowy już jakiś czas temu. Wiązało się to z dużym ryzykiem i narażeniem wielu cywili.
- Co masz na myśli? - Zapytał Njord.
- To niebezpieczne i nie jestem nawet pewna czy możliwe/ Byłaby możliwość, żeby ktoś z nas przedostał się z powrotem na Ziemię?
- Sądzę, że tak.
- Ludzie wciąż chcą walczyć. Na pewno nie poddali się do końca. Potrzebują tylko kogoś kto ich poprowadzi. Jeżeli połączą siły i staną do walki mogą narobić Lokiemu sporych i niespodziewanych kłopotów.
- Nie możemy narażać ludzi. To nie ich wojna, nie są żołnierzami, nie potrafią walczyć. Zginą. - Zaprotestował Kapitan Ameryka.
- Cały czas umierają i to nadaremno. Nie chcę nikogo zmuszać, to będzie ich decyzja. Niech sami ją podejmą. Jeżeli znajdzie się dość dużo chętnych, żołnierze na pewno wezwą pomoc. To zwiększy szanse na wygranie tej wojny. 
- Nie podoba mi się to, ale niech będzie. Powiedzmy, że to zadziała, przedrzemy się przez żołnierzy i mur obronny, ale co dalej? Thor, wspominałeś coś o jakieś niezniszczalnej barierze, którą Heimdall może uruchomić. Da się to jakoś powstrzymać? 
- Barierę uruchamia specjalny mechanizm, nie zadziała tylko wtedy jeżeli zostanie zniszczony.
- Gdybym miał odpowiednie materiały. Mógłbym zrobić bomby, które wybuchną przy próbie włączenia mechanizmu. Tylko ktoś musiałby je podłożyć, a to niemożliwe skoro ten wasz strażnik widzi wszystko. - Stwierdził Stark.
- Heimdall widzi wszystko, ale zawsze kierował się też dobrem Asgardu. Nie koniecznie będzie o wszystkim informował Lokiego. Sądzę, że możemy liczyć na jego pomoc. - Odparł Thor.
- Świetnie, gdy bomby będą gotowe, Stark wracasz z Wdową na Ziemię. W walce polegasz na pancerzu, bez niego na niewiele nam się przydasz. Będzie wam łatwiej i przekonacie więcej ludzi. -Powiedział Rogers.
- Czyli wszystko ustalone, bierzemy się do pracy, bo czasu mamy naprawdę niewiele. 

***
Nie mogłam pojąć, dlaczego mam siedzieć w swojej komnacie, aż ktoś przyjdzie mi powiedzieć, że jest bezpiecznie, skoro nie było możliwości, aby wrogowie wdarli się do zamku. Wytrzymałam zaledwie godzinę takiej bezczynności. Ciekawość była silniejsza, wyszłam, szybko przemierzyłam kilka pustych korytarzy. Panująca cisza była aż dziwna, dopiero gdy zeszłam kilka pięter niżej usłyszałam hałasy. Z tego co wiedziałam były tam sale przeznaczone do pomocy rannym żołnierzom. Uzdrowiciele mieli pełne ręce roboty, mimo że zajmowali się tylko najciężej rannymi. Opatrywaniem lżejszych ran zajmowała się grupa pomocników. Mimo że było ich naprawdę wielu, potrzebujących pomocy wciąż przybywało. Wiedziałam, że przyda się każda pomoc, znałam się trochę na opatrywaniu ran, postanowiłam więc zabrać się do pracy. Podeszłam do młodej kobiety, która od dłuższego czasu próbowała zaszyć głębokie rozcięcie na przedramieniu żołnierza. Z daleka widziałam jak trzęsą jej się ręce, w takim stanie nikomu nie pomoże.
- Daj, ja to zrobię. - Powiedziałam łagodnie. - Przynieś mi wodę i czyste opatrunki. - Kobieta nadal stała bez ruchu. - No już. - Ponagliłam ją i dopiero wtedy wykonała moje polecenie.
- Potrafisz zszywać rany, pani? - Zapytał żołnierz, najwyraźniej z obawą czy moja pomoc nie będzie taka jak mojej poprzedniczki.
- Tak. Zdarzyło mi się zaszyć kilka. - No dobra, trochę nagięłam prawdę. Robiłam to tylko dwa razy w życiu. Nigdy też nie spotkałam się z tak głęboką raną. Na szczęście, gdy wróciła kobieta, którą wysłałam po opatrunki, już prawie kończyłam. Byłam całkiem zadowolona ze swojej pracy, żołnierz chyba też nie miał zastrzeżeń, bo tylko skinął z uznaniem głową. Umyłam dokładnie ręce i zabrałam się za pomaganie kolejnym. Byłam tak pochłonięta pracą, że spędziłam na opatrywaniu kilka godzin. Dopiero wtedy postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę, wyszłam na korytarz i usiadłam na podłodze opierając się o ścianę. Ubranie które miałam na sobie nadawało się wyłącznie do wyrzucenia. Zarówno spodnie jak i bluzka były tak umazane krwią, jakbym sama była ciężko ranna. Nic dziwnego, że kilka osób zapytało mnie czy nie potrzebuję pomocy. Posiedziałam tak może pół godziny i mino protestów obolałych nóg, wróciłam do pracy.

***

 - Hawkeye! Niech łucznicy osłaniają Hulka. Musimy zniszczyć ten mur, inaczej przegramy! - Zawołał Kapitan Ameryka. Bitwa trwała już od kilku godzin i wszyscy byli już zmęczeni. Coraz bardziej dawało się też odczuć przewagę liczebną przeciwnej armii. Po chwili świst kilkuset strzał przeciął powietrze. Dało się słyszeć krzyki trafionych. - Hulk! Teraz! - Wielka zielona bestia przebiła się przez osłabiony szyk żołnierzy, odrzucając na boki każdego kto stanął jej na drodze, na koniec potężną pięścią uderzyła w mur. Dało się słyszeć huk i na powierzchni muru pojawiło się kilka głębokich pęknięć. Kolejne potężne uderzenie pięści. Żołnierze desperacko i bezskutecznie starali się odciągnąć Hulka zanim zniszczy mur do końca. Ostatnie uderzenie i dziura wystarczająca, aby przedostało się nią kilkudziesięciu żołnierzy na raz, była gotowa.
- Thor, idziemy! - Zawołał Rogers. - Trzeba dopaść, Lokiego i to zakończyć! Hulk, ty zostajesz, przepuszczasz tylko naszych.

***

- Wrogowie przedostali się do zamku, panie. - Oznajmił żołnierz. - Pomaga im jakaś wielka zielona bestia. Nie mieliśmy szans.
- Wyślijcie tam destroyera niech zajmie się potworem.
- Jest jeszcze coś. Straciliśmy Midgard, panie. 
- Co? Jak to?
- Wszczęli potężny bunt, gdy tylko część żołnierzy wróciła do Asgardu, aby walczyć. Buntem dowodziło dwoje avengersów. Wysłaliśmy tam oddział, ale nie wrócił.
- Problemem ze śmiertelnikami zajmę się później...
- Niczym się już nie zajmiesz, Loki. Nie wyślesz też destroyera i nikt już nie zginie z twojego rozkazu. - Powiedział, Thor, sprawnie ogłuszając strażnika, który spróbował go zaatakować, Następnie wycelował miecz w stronę Lokiego. - Przegrałeś, poddaj się.
- A gdzie masz swój młotek? - Zapytał, odsuwając się poza zasięg ostrza.
- Powinieneś się cieszyć, że nie przy sobie. Nie chcę cię zabijać, wciąż możemy się dogadać - Thor wyciągnął przed siebie kawałek papieru. - Wiesz co to jest, podpisz to.
- Naprawdę wzruszające, że wciąż trzymasz ten świstek. Po tym jak odebrałem ci królestwo, ojca, planetę, którą miałeś chronić, zabiłem twoją ukochaną. - W tym momencie silne uderzenie w twarz posłało Lokiego na podłogę.
- Podpisz to i nigdy więcej nie waż się wspominać przy mnie o Jane. - Wycedził wściekle Thor. 
- To twoja ostatnia szansa, drugą opcją jest śmierć. - Dodał Kapitan Ameryka.

***
 Znajome głosy przyciągnęły moją uwagę. Wyglądało na to, że moje przeczucia się spełniły, wszyscy dookoła mówili o przegranej. Nie wiedziałam, gdzie jest Loki i coraz bardziej się martwiłam. Odetchnęłam, gdy usłyszałam jego głos, w końcu znalazłam się w korytarzu z którego dochodziła rozmowa. Przyspieszyłam chcąc jak najszybciej znaleźć się bliżej.
- Co się dzieje? - Zapytałam, stając na przeciw Lokiego, który przed chwilą podniósł się z podłogi.
- Przegraliśmy. - Odparł, wyrwał Thorowi jakiś kawałek papieru i zniknął gdzieś na chwilę. Spojrzałam pytająco na dwóch avengersów, jednak oni nic nie powiedzieli, Minęło kilka minut w zupełnej ciszy po czym Loki pojawił się z powrotem. Oddał zabraną wcześniej kartkę, właścicielowi, mierząc go lodowatym spojrzeniem. Cokolwiek było na tym kawałku papieru najwyraźniej bardzo mu się nie podobało.
- Przekaż pozostałym, że wojna dobiegła końca.- Powiedział Thor, ten drugi tylko skinął głową i natychmiast pobiegł przekazać wieści. - Dobra decyzja. - Dodał jeszcze. Loki najwyraźniej już go nie słuchał, tylko wyraźnie zaniepokojony przyglądał się krwi na moich ubraniach.
- Nie jestem ranna. Pomagałam opatrywać żołnierzy. - Wyjaśniłam szybko, dzięki czemu zobaczyłam wyraźną ulgę w jego oczach.
- Miałaś zostać w swojej komnacie. - Wzruszyłam tylko ramionami i zrobiłam minę totalnego niewiniątka.
- Będziemy musieli jeszcze pogadać, ale chyba mogę dać wam kilka minut. - Stwierdził Thor. Cieszyłam się, że już nikt nikogo nie próbuje zabić, przynajmniej na razie. - Jednak Stark miał rację. - Usłyszałam jeszcze, zanim zostaliśmy sami. Wiedziałam, że koniec wojny nie oznacza wcale końca kłopotów. Postanowiłam jednak skorzystać z tych kilku minut i chwilowo niczym się nie przejmować.

6 komentarzy:

  1. Extra rozdział tylko szkoda, że przegrali :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Loki tak łatwo oddał władzę? Coś nie wierzę... Mam nadzieję, że ma w rękawie kilka asów :) Miałem nadzieję na sceny walki, bo świetnie opisujesz akcję. Chciałem poczuć proch bitwy, no ale cóż. Proszę, nadaj Lokiemu trochę pazura, bo za bardzo złagodniał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że jak na rozdział opisujący wojnę to akcji faktycznie bardzo mało. Jednak ostatnio totalnie nie mam głowy do opisywania walk. Postaram się wam to jakoś wynagrodzić. Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. :) Dziękuję za opinię.

      Usuń
  3. Yupi! Nowy rozdział. Matko koffciam to opowiadanie. Dodaj trochę zdziwienia ze strony Avengers gdy dowiedzą się o Lokim, Amy i ich dziecku. Plosie...
    Życzy duuuuuuużo weny
    Pierożek

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha! Kliknęłam 31 głos i liczba przeważyła na to, że dziecko będzie dziewczynką! :D Tak poza tym ekstra blog, szkoda, ze nie trafiłam na niego wcześniej. Szkoda, że Loki przegrał wojnę. ;)
    Życzę weeeeny!

    OdpowiedzUsuń