Część XII
W tym czasie w Asgradzie.
Obudziłam się i powoli otworzyłam oczy, mrużyłam je jeszcze próbując przyzwyczaić się do światła. W końcu udało mi się rozejrzeć po pomieszczeniu, próbowałam sobie przypomnieć skąd się tutaj wzięłam. W głowie miałam pustkę, nie pamiętałam powrotu do Asgardu. Nie czułam się najlepiej, bolał mnie brzuch, czułam pieczenie w gardle i suchość w ustach. Zaczęłam się więc rozglądać za czymś do picia, na stole stał dzban, prawdopodobnie z wodą, chciałam wstać i się napić, jednak gdy tylko usiadłam, ból brzucha nasilił się, zakręciło mi się w głowie i upadłam z powrotem na poduszki. W tym momencie drzwi otworzyły się i do środka wszedł Loki, gdy zobaczył, jak znów próbuję się podnieść podszedł do mnie i powiedział.
- Nie próbuj wstawać, bo pogorszysz swój i tak zły stan.
- Pić mi się chce. - Powiedziałam z trudem przez zaschnięte gardło.
Loki napełnił metalowy kubek wodą i podał mi. Wzięłam go i zaczęłam bardzo szybko pić i wtedy Loki po prostu wyrwał mi kubek z rąk.
- Pij, ale bardzo powoli.
- O co ci chodzi? Czuje się jakbym nie piła od dwóch tygodni.
- To były tylko dwa dni, ale jesteś odwodniona i musisz uważać.
- Nie obchodzi mnie to, oddawaj.
- Masz, ale pij powoli.
Miałam ogromną ochotę wypić wszystko za jednym razem, ale Loki cały czas mnie obserwował i gdybym spróbowała zapewne zabrałby mi wodę, a tego bardzo nie chciałam.
- Co się stało? - Zapytałam, choć nie byłam pewna czy chcę wiedzieć.
- Nie pamiętasz? Zostałaś ranna podczas walki.
Gdy tylko to powiedział, wszystko sobie przypomniałam. W głowie znów zobaczyłam wszystko co wydarzyło się na Jotunheimie, przerażona zrzuciłam z siebie kołdrę, żeby zobaczyć ranę, jednak luźna biała bluzka i bandaże na brzuchu mi to uniemożliwiły, chciałam je z siebie zedrzeć, ale Loki powstrzymał mnie łapiąc za nadgarstki. Próbowałam mu się wyrwać, ale byłam za słaba.
- Uspokój się. - Powiedział i puścił moje ręce, cały czas mnie obserwując.
- Skąd ja się tutaj wzięłam? I jakim cudem jeszcze żyje?
- Gdy zostałaś ranna z pomocą magi utrzymałem cię przy życiu i zabrałem cię do Asgardu, gdzie zajęli się tobą medycy.
- Jednak miałam rację.
- Rację? O czym ty mówisz?
- Powiedziałam ci kiedyś, że wcale nie jesteś taki zły. Miałam rację.
- Skąd ci to znowu przyszło do głowy?
- Sam powiedziałeś, że użyłeś magi, żeby mi pomóc, a teraz się mną opiekujesz.
- Pomogłem ci tylko dlatego, że musiałem, a teraz muszę już iść. - Powiedział i ruszył w stronę drzwi.
Postanowiłam coś sprawdzić. Zamknęłam oczy i zaczęłam ciężko oddychać. Loki był już przy drzwiach, jednak momentalnie zawrócił.
- Nabrałam cię. - Powiedziałam śmiejąc się.
- Udawałaś?
- Tak. Szkoda, że nie widziałeś swojej miny.
- To nie było zabawne
- Wiesz co? Jak na boga dowcipów, jesteś czasem strasznie ponury.
- Ze mnie się nie żartuje. - Odparł, był już wyraźnie zły.
- No dobra, panie poważny, wyluzuj. - Postanowiłam zmienić temat, wolałam go bardziej nie złościć.- Gdzie Thor? Może w końcu pozwoli mi wrócić do domu?
- Na razie to nie możliwe, bo musisz odpoczywać, a Thor jest jeszcze w Jotunheimie i jak dobrze pójdzie to nie wróci stamtąd żywy.
- Jak możesz mieć nadzieje, że Thor nie wróci? Przecież to twój brat.
- Nie jesteśmy spokrewnieni. Nic mnie z nim nie łączy.
- Nic? Całe życie mieszkaliście razem. Razem się wychowaliście, to dla ciebie nic?
- Owszem, ale to chyba nie twoja sprawa. Nie zmienisz tego, odpuść sobie.
- Ale dlaczego?
- Chyba kazałem ci sobie odpuścić.
- Nie odpuszczę dopóki się nie dowiem, więc mi odpowiedz. Dlaczego?
Jednak nie doczekałam się odpowiedzi, Loki tylko patrzył na mnie przez jakiś czas, jakby chciał mnie zamordować, po czym wyszedł trzaskając drzwiami. Leżałam więc dalej i zastanawiałam się co powiedzą rodzice, gdy w końcu wrócę do domu i jak wyjaśnię im skąd ta rana na brzuchu. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi, do środka wszedł Idryl. Wziął sobie krzesło i postawił obok mojego łóżka.
- Witaj. Jak się czujesz? - Zapytał.
- Nawet dobrze, tylko rana mi trochę dokucza, ale cieszę się, że żyje.
- Nie martw się, po ranie z czasem zostaną tylko nieprzyjemne wspomnienia. Miałaś gościa?
- Tak, Loki tu był. Skąd wiedziałeś?
- Minąłem go, gdy tu szedłem. Wyglądał na zdenerwowanego. Coś się stało?
- Chyba podjęłam drażliwy temat, ale nie wiedziałam, że tak go tym zdenerwuje.
- Można wiedzieć o czym rozmawialiście?
- Próbowałam się dowiedzieć dlaczego, aż tak nienawidzi Thora, przecież są braćmi. Może uda mi się ich jakoś pogodzić.
Idryl popatrzył na mnie z politowaniem i powiedział.
- Oj Jessico, lepiej sobie odpuść marny trud.
- Czemu?
- Bo to co chcesz osiągnąć jest raczej niemożliwe, poza tym widziałaś czym kończą się takie rozmowy.
- Nie potrafię zrozumieć takiego zachowania.
- Niestety nie potrafię ci pomóc, ale jeżeli chcesz nadal próbować to życzę powodzenia.
- Dziękuję przyda się.
- No dobrze, odpoczywaj sobie. Ja muszę wracać do swoich obowiązków.
- Odwiedzisz mnie jeszcze?
- Oczywiście że tak.
Idryl wyszedł, a ja powoli znów zapadłam w sen, jednak nie dane mi było spać spokojnie. We śnie znów widziałam bitwę na Jotunheimie, znów poczułam to lodowate ostrz przeszywające moje ciało. Obudziłam się z krzykiem, byłam przerażona. Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie jestem sama. Znowu odwiedziła mnie ta kobieta, co kiedyś w więzieniu.
- Witaj ponownie. Widzę, że podjęłaś decyzję po czyjej stronie staniesz. Dobrze, uszanuję to. Jednak musisz wiedzieć, że ta decyzja wiąże się z bardzo nieprzyjemnymi konsekwencjami. Swoją rodzinę możesz już uważać za martwą.
- Co? O czym ty mówisz? Zostaw moją rodzinę w spokoju ty wiedźmo!
- Powstrzymaj mnie. - Powiedziała i zniknęła tak nagle, jak się pojawiła.
Ehhh... Ta Amora to naprawdę okropna dziewucha. Coś czuję, że wykorzysta Jessicę do naprawdę złych rzeczy :/
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy ;)
Pozdrawiam
Margaret :*
Więcej, więcej, więcej... Czuję ogromny niedosyt. Twoje opowiadanie jest genialne!!! Strasznie podoba mi się jak przedstawiasz charakter Lokiego. A upór Jessici jest niesamowity. Coś czuję, że Loki się jeszcze z nią namęczy... Pisz dalej. Nie mogę się doczekać kontynuacji.
OdpowiedzUsuń