sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 10

Parę minut po wejściu do domu usłyszałam kolejny podjeżdżający samochód, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam mamę Alexa, wysiadającą z samochodu.
- Zobacz kto wrócił. - Powiedziałam do chłopca.
- Mama! Nareszcie! - Wykrzyknął i pobiegł do ogrodu, się przywitać. Wyszłam chwilę za nim i zobaczyłam go w objęciach mamy.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, Jessico miło cię widzieć. Mam nadzieję, że Alex nie sprawiał ci kłopotów?
- Nie, to kochany dzieciak.
- Dziękuje, że się nim zajęłaś. Nie wiem jak ci się za to odwdzięczę.
- Nie musi pani. Proszę to potraktować jak sąsiedzką pomoc.
- Jeszcze raz ci dziękuje, rodzice muszą być z ciebie dumni. 
- Nie ma za co. Skoro Alex jest już bezpieczny, to ja będę się zbierać.
- Zostań jeszcze chwilę, jeżeli chcesz.
- Bardzo chętnie, ale na prawdę muszę już iść.
- No dobrze to do widzenia.
- Do widzenia. - Odpowiedziałam, pomachałam Alexowi na pożegnanie i powoli poszłam w stronę parku, nie spieszyło mi się, do ponownego opuszczania Ziemi. Po kilku minutach doszłam do parku, gdzie czekał już na mnie Thor.
- Gotowa? - Zapytał.
- Sama nie wiem, mam złe wspomnienia związane z opuszczaniem Ziemi.
- Nie masz się czego obawiać, elfy to jedne z najbardziej pokojowych istot. - Ostatnio gdy usłyszałam, że nie mam się czego obawiać omal nie zginęłam, więc ten argument jakoś mnie nie przekonał.
- Chyba nie mam wyboru. - Powiedziałam i po chwili przypomniało mi się dlaczego tak bardzo nienawidzę tych podróży, na szczęście trwają bardzo krótko. Gdy już pewnie stałam na ziemi zaczęłam się rozglądać, byłam bardzo zdziwiona, bo okazało się, że tym razem podróżowałam sama. Widok był naprawdę piękny, stałam na polanie, na której rosło mnóstwo kwiatów, większości nie rozpoznawałam, bo nigdy ich nie widziałam. Na około rosły drzewa, niektóre naprawdę ogromne.
- Jak tutaj jest pięknie. - Powiedziałam nie mogąc się powstrzymać od wyrażenia zachwytu.
- Cieszę się, że ci się podoba. - Usłyszałam w odpowiedzi i dopiero teraz zorientowałam się, że na przeciwko mnie stoi elfka, była tylko trochę wyższa ode mnie, miała długie jasne włosy zaplecione w warkocz i i brązowe oczy. - Jestem Neira, będę twoim opiekunem i przewodnikiem po naszym świecie.
- Miło mi, ja jestem Jessica.
- Znam już twoje imię, chodźmy przed nami dosyć długa droga, a ty na pewno masz mnóstwo pytań.
- Oj tak, na pewno chciałabym wiedzieć kim jestem. Czy to co się dowiedziałam do tej pory to prawda?
- Na to pytanie nie potrafię ci teraz odpowiedzieć. Na odpowiedź będziesz musiała trochę zaczekać.
Miałam jeszcze mnóstwo pytań, ale za bardzo pochłonęło mnie podziwianie widoków, żeby je w ogóle zadać. Po około godzinie, doszłyśmy do miasta, wszystkie domy wyglądały bardzo podobnie i wykonane były z prostych materiałów, gdy przechodziłyśmy mieszkańcy patrzyli na mnie z lekkim niepokojem, a dzieci przerywały zabawę, aby mi się przyjrzeć.
- Dlaczego oni tak na mnie patrzą? Wyglądają jakby się mnie trochę bali.
- Nie przejmuj się to normalne, raczej nie miewamy tutaj gości z innych światów. Nigdy nie widzieli nikogo z planety, z której pochodzisz.
Gdy dotarłyśmy do zamku, słońce już zachodziło. Neira odprowadziła mnie do mojego pokoju, nie był on duży i skromnie urządzony.
- Mam nadzieję, że ci się podoba. Odpocznij teraz, przyjdę po ciebie rano. - Neira wyszła, a ja po chwili położyłam się do łóżka i prawie od razu zasnęłam.

***
Loki obudził się w dosyć dużym łóżku, przez chwilę patrzył w sufit próbując sobie dokładniej przypomnieć co wydarzyło się poprzedniego dnia, to co pamiętał nie było zbyt dokładne, a podróż najwyraźniej przespał. Mimo to doskonale wiedział gdzie jest, te wszystkie drogie meble, ozdoby czy obrazy na ścianach, to z pewnością Stark Tower. Wstał i podszedł do okna, spojrzał w dół był bardzo wysoko, chyba obawiali się, że ucieknie oknem.
- Witam, mam nadzieję, że dobrze się spało. - Loki rozejrzał się po pokoju, jednak nikogo nie zobaczył.
- Kim i gdzie jesteś?
- Nazywam się Jarvis i jestem sztuczną inteligencją stworzoną przez Tonego Starka. Proszę mnie nie szukać nie mam widocznej postaci.
- Czego ode mnie chcesz? 
- Pan Stark prosi pana do salonu, za drzwiami w prawo i korytarzem prosto. 
Loki postanowił posłuchać tego dziwnego głosu dochodzącego gdzieś, ze ściany. Poszedł we wskazanym kierunku i dotarł do salonu. Stark siedział w fotelu i pił kawę.
- Jak tam? Boli głowa?
- Odwal się.
- Rozumiem, że zgadłem, nieźle się wczoraj urządziłeś, ale mniejsza o to, siadaj. - Powiedział pokazując  fotel na przeciwko. - Skoro już tu jesteś, to na początek parę zasad, żebyś nie myślał, że wszystko ci wolno.
Po pierwsze masz szanować wszystkich mieszkańców nawet Jarvisa, którego już poznałeś. Po drugie dostęp masz tylko do tego piętra i do parteru, moja pracownia, laboratoria i cała reszta budynku jest dla ciebie niedostępna. Tam gdzie się obudziłeś to twój pokój, tak jak w reszcie domu nie wolno ci niczego niszczyć, twoje humorki mnie nie obchodzą. Po trzecie nie toleruje żadnych głupich żartów, więc je sobie daruj . Możesz wychodzić i swobodnie poruszać się po całym mieście, nie musisz mówić gdzie idziesz, ale masz wracać przed północą, chcemy ci choć trochę zaufać. Nie próbuj w żaden sposób omijać tych zasad budynek przez cały czas jest pod czujną obserwacją Jarvisa, ty coś przeskrobiesz, a ja wiem o tym pierwszy. Jakieś pytania?
- A co, jeżeli nie zastosuje się do któreś z tych zasad?
- Dobre pytanie, to zależy, jeżeli np. spróbujesz ucieczki i cię złapiemy, to dostałem od twojego brata taki fajny prezent, kajdanki prosto z Asgardu, po za tym twój pokój można szczelnie zamknąć tak, że może pełnić funkcję więzienia, ale mam nadzieję, że nie będę zmuszony do użycia tej opcji. A teraz mam parę spraw do załatwienia, więc się czymś zajmij.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz