czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 9

Rano odprowadziłam Alexa do przedszkola, gdy wróciłam Loki jeszcze spał, trochę mnie to zdziwiło bo do tej pory wstawał dosyć wcześnie. Miałam trochę wolnego czasu, więc zaczęłam słuchać muzyki. Po pewnym czasie przerwał mi telefon od Amelii, która dzwoniła, żeby przypomnieć mi o naszym dzisiejszym wyjściu do kina. Początkowo próbowałam jej odmówić, ale tak nalegała, że w końcu się zgodziłam. Uprzedziłam Amelię, że pójdzie z nami ktoś jeszcze, nie byłam pewna o której wrócę, wolałam nie zostawiać Lokiego samego w domu na dłużej niż godzinę.
- Wstawaj. - Zawołałam wchodząc do pokoju, jednak Loki nawet nie drgnął. - Pobudka śpiąca królewno. - Powiedziałam szarpiąc go za ramię.
- Spadaj. - Usłyszałam w odpowiedzi.
- Wstawaj, bo ja wychodzę, a ty nie możesz zostać tu sam na tak długo.
- Ja się stąd nie ruszam. Idź sobie, chcę spać.
- Zaraz się ruszysz. - Powiedziałam, nie zamierzałam mu tak łatwo odpuścić. Wyszłam z pokoju, a po chwili wróciłam z kubkiem wypełnionym zimną wodą. - Wstajesz?
- Nie, daj mi spokój.
- Sam tego chciałeś.- Odpowiedziałam, wylewając na niego wodę.
- Co ty wyprawiasz?! - Krzyknął Loki zrywając się z łóżka.
- Mówiłam ci, że masz wstać, ale to zignorowałeś, musiałam znaleźć jakiś skuteczniejszy sposób.
- Teraz i tak nigdzie nie pójdę, bo jestem cały mokry.
- Ojej, a to pech. Jestem pewna, że jakoś poradzisz sobie z tym problemem i przebież się w to co ci ostatnio dałam.
Nie musiałam długo czekać, po chwili Loki wyszedł z pokoju wyraźnie zły.
- Nie zapomniałeś o czymś? - Zapytałam.
- Niby o czym?
- Nie denerwuj mnie, dobrze wiesz o czym. Nie zabiorę cię nigdzie, jak będziesz wyglądał jakbyś się przeniósł w czasie ze średniowiecza.
- Ja się nigdzie nie wybieram, więc nie wiem o co ci chodzi.
- Dobra, jak wolisz siedzieć cały dzień w domu to proszę bardzo, ale jak wrócę to nie chcę znaleźć ani jednej zniszczonej rzeczy. - Odpuściłam mu, miałam wrażenie, że ta rozmowa i tak nic nie da, a ja jedynie będę miała zły humor przez resztę dnia. Wyszłam z domu pocieszając się, że po południu się go pozbędę, doszłam pod kino, gdzie czekała na mnie Amelia.
- Hej, co ty taka zdenerwowana?
- A daj spokój, nie mam ochoty o tym gadać.
- Mówiłaś, że przyjdziesz z kimś.
- Trochę się pozmieniało, idziemy?
- No dobra ale wyluzuj się.
Przynajmniej na filmie udało mi się zrelaksować i zapomnieć o tym co się ostatnio działo, byłam wdzięczna Amelii, że mnie na to namówiła. Po wyjściu z kina poszłyśmy jeszcze na krótki spacer i odebrałyśmy Alexa z przedszkola. Tam pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę.
- Wróciłam. - Zawołałam, wchodząc do domu, jednak nikt nie odpowiedział, przeszłam przez cały dom, ale Lokiego nie było. Postanowiłam pójść go poszukać, długo chodziłam po okolicy i pytałam różnych ludzi, ale nikt go nie widział, gdy już chciałam zrezygnować z dalszych poszukiwań jedna kobieta powiedziała mi, że widziała jak wchodził do pobliskiej knajpy. Podziękowałam jej, za tą informację, z jednej strony cieszyłam się, że nie poszedł nigdzie daleko, z drugiej byłam na niego wściekła, za chwilę mieli po niego przyjechać, a on się wybrał na piwo, no gorszego momentu nie mógł sobie znaleźć. Kazałam Alexowi poczekać chwilę na zewnątrz, to nie było odpowiednie miejsce dla dziecka, a sama weszłam do środka. Rozejrzałam się i zaczęłam chodzić między stolikami, szukając Lokiego, czym dłużej to trwało tym większą miałam nadzieję, że go tam jednak nie znajdę. Niestety moja nadzieja prysła, gdy zobaczyłam go siedzącego w towarzystwie kilku mężczyzn, z czego jeden opowiadał coś gestykulując przy tym rękami.
- Czy możesz mi wyjaśnić co ty tu do cholery robisz?!
- Alee dlaczeegooo tyyy na mnie krzyyczyyysz?
- Ty jesteś kompletnie pijany.
- Nie, ja jestem całkowicie trze.. terze.. nie pijany.
- Mhm no właśnie widzę, pożegnaj się ze swoją wesołą kompanią i idziemy.
- Nie mogę... bo... tego... my tu za chwilę będziemy z kolegami świat podbijać.
- No jasne, raczej izbę wytrzeźwień, rusz się nim stracę cierpliwość.
- Ale nie denerwuj się tak, mamy czas, usiądź, napij się z nami. - Powiedział ciągnąc mnie za rękę.
- Puszczaj mnie! Jeżeli za moment nie zobaczę cię na zewnątrz, to przysięgam, że wylecisz najbliższym oknem.
Loki przez chwilę patrzył na mnie jak zbity pies, ale w końcu wstał i obijając się o wszystkie stoły i ścianę wyszedł na zewnątrz. Doprowadzenie go do domu nie było łatwym zadaniem i parę razy miałam ochotę wepchnąć go pod jadące auto, albo po prostu zostawić. Gdy w końcu dotarliśmy, pod domem stał już zaparkowany czarny samochód, z którego wysiadło dwóch agentów.
- Mamy zabrać Lokiego na lotnisko.
- Świetnie nie mam nic przeciwko, zabierajcie go.
- Czy on jest pijany?
- Jak widać, życzę miłej podróży. - Trochę współczułam tym agentom to będzie dla nich naprawdę długa podróż.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz