poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 11


Nie pamiętam, kiedy ostatnio obudziłam się tak wypoczęta. Poleżałam jeszcze chwilę i postanowiłam wstać. Jakiś czas później usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. 
- Jak się spało? - Zapytała Neira, wchodząc do pokoju.
- Świetnie, dawno tak nie wypoczęłam.
- Zanim zejdziemy na śniadanie, chcę ci coś dać, wiem o twoich problemach z panowaniem nad mocą, pomożemy ci wziąć ją pod kontrolę. - Powiedziała, podając mi naszyjnik z okrągłym niebieskim kamieniem otoczonym małymi kryształkami.
- To jest prześliczne, ale nie mogę tego przyjąć. Na pewno jest bardzo drogie.
- Drogie? Może byłoby tam gdzie żyłaś do tej pory, u nas nie ma takiego pojęcia, wszystko co ktoś wykonuje jest dla dobra nas wszystkich, dzięki temu każdy z nas jest tak samo ważny. Nie daję ci tego bez powodu, jeżeli ten błękitny kamień zacznie mocno świecić i drgać, to będzie znaczyło, że twoja moc wymyka się z pod kontroli, moc naszyjnika pomoże ci się uspokoić i wchłonie nadmiar mocy. Wiele elfów posługuje się magią i początkowo, każdy dostaje taki kamień, ten należał do mnie, gdy  uczyłam się panować nad swoją mocą.
- Dziękuję, na pewno się przyda. - Powiedziałam, zakładając naszyjnik.
- A teraz chodźmy na śniadanie. - Droga do jadalni była bardzo prosta i od razu ją zapamiętałam, zastanawiałam się co jadają elfy, sama nie wiem czego się spodziewałam, na stole stało wiele potraw, większość z warzyw lub owoców, mięso też było, jednak w bardzo małych ilościach, tyle nasłuchałam się bajek i opowieści o elfach, że zdziwiła mnie nawet ta drobna ilość mięsa. W sali siedziało już kilka innych elfów, pogrążonych w rozmowach. Po śniadaniu wyszłyśmy do ogrodu, gdzie miałam uczyć się kontroli nad moimi zdolnościami. Usiadłyśmy pod jednym z drzew, niedaleko strumienia płynącego przez cały ogród.
- Zaczniemy od czegoś łatwego. Widzisz tamto jabłko? - Zapytała Neira pokazując na owoc, wiszący kilka metrów nad nami, kiwnęłam tylko głową w odpowiedzi. - Spróbuj je zerwać, nie ruszając się z miejsca.Wyobraź sobie, jak przylatuje ci do ręki, spróbuj narzucić mu swoją wolę. To jedna z najważniejszych zasad, żeby kontrolować swoją moc, musisz wyćwiczyć sobie siłę woli.
Skupiłam swój wzrok na jabłku i wyobraziłam sobie jak leci w moją stronę, po chwili owoc oderwał się i powoli przyleciał do mojej dłoni.
- Doskonale, właśnie o to chodziło. Trudność tego ćwiczenia, zależy od wielkości przedmiotu. Skoro poszło ci tak dobrze, spróbujemy z czymś większym. Przed nami leży dosyć duża zerwana gałąź, spróbuj przysunąć ją bliżej.
Skoncentrowałam się na gałęzi, wyobraziłam sobie jak się przysuwa, dokładnie tak jak zrobiłam z jabłkiem, ale tym razem nie było efektu. - Nie dam rady. - Powiedziałam po kilku próbach.
- A ja ci mówię, że dasz radę. Weź parę głębokich oddechów, odpręż się, oczyść umysł, ze wszystkich innych myśli. Jak to zrobisz, wtedy skoncentruj się na gałęzi i spróbuj jeszcze raz.
Posłuchałam tej rady i po kilku kolejnych próbach, gałąź powoli przesunęła się w moją stronę.
- Udało mi się! - Krzyknęłam uradowana.
- Mówiłam, że ci się uda, to łatwiejsze niż się wydaje. Teraz spróbujemy czegoś trudniejszego, spróbuj tak samo jak podniosłaś gałąź, podnieść siebie.
- To na pewno mi się nie uda. Ledwo podniosłam tę gałąź.
- Tylko spróbuj, to jak podnoszenie przedmiotu, tylko w przypadku człowieka, musisz pokonać jego wolę i narzucić mu własną.
Znów spróbowałam podobnie jak z gałęzią, tylko tym razem skupiłam się na sobie, jednak nic z tego nie wyszło. - Nie dam rady, to dla mnie za trudne. - Powiedziałam po kilku próbach.
- Nie przejmuj się, chciałam sprawdzić jaki jest limit twoich możliwości, to ćwiczenie zazwyczaj udaje się dopiero po dłuższym treningu. Pokażę ci jak to działa, gdy już to wyćwiczysz. Wstań i złap mnie za ręce. - Powiedziała Neira, gdy to zrobiłam, elfka zamknęła oczy i po chwili unosiłyśmy się kilka metrów nad ziemią, spojrzałam w dół i trochę zakręciło mi się w głowie, jednak uczucie, było wspaniałe, wszystko w dole wydawało się takie małe. Neira uśmiechnęła się widząc zachwyt na mojej twarzy i zaczęłyśmy powoli zbliżać się do ziemi, aż w końcu poczułam grunt pod nogami.
- To było niesamowite! Nie mogę się doczekać, aż będę tak potrafiła.
- Spokojnie, na dzisiaj wystarczy tych wrażeń, wracajmy do zamku. - Zjadłam obiad, a potem miałam czas dla siebie, wróciłam więc do ogrodu, położyłam w cieniu jednego z drzew, rozkoszowałam się pięknym zapachem kwiatów i obserwowałam latające nade mną ptaki.
- Nie jesteś tu bezpieczna. - Usłyszałam, momentalnie zaczęłam się rozglądać, za kimś kto to powiedział, ale nikogo nie zauważyłam. Pomyślałam, że pewnie coś mi się wydawało, jednak to co usłyszałam nie dawało mi spokoju. Postanowiłam przejść się do miasta, żeby czymś się zająć. Chodziłam po uliczkach, przyglądałam się różnym przedmiotom na straganach, zatrzymałam się przy okrągłej fontannie na rynku, z której tryskały strumienie czystej wody, poczułam chłód, gdy kilka kropli wody spadło mi na twarz.
- Nie możesz tu zostać. Uciekaj. - Znów ten sam głos tym razem, byłam pewna, że mi się nie wydawało, dochodził z wąskiej uliczki, podeszłam bliżej i w cieniu budynku ujrzałam młodego chłopaka, przyglądającego mi się uważnie, gdy tylko zorientował się, że go zauważyłam zaczął uciekać w głąb uliczki.
- Hej! Zaczekaj! - Zawołałam i zaczęłam biec za nim, jeżeli to on twierdził, że nie jestem tu bezpieczna to niech mi chociaż wyjaśni, dlaczego. Goniłam go dosyć długo, jednak w pewnym momencie dobiłam do młodej elfki, niosącej owoce w koszu, które wysypały się pod wpływem zderzenia.
- Przepraszam. - Powiedziałam i schyliłam się, żeby pomóc jej pozbierać owoce.
- Nic się nie stało. Dokąd tak pędziłaś?
- Nie ważne. Znasz może, takiego młodego chłopaka, miał krótkie jasne włosy, średniego wzrostu, ubrany na czarno.
- Pytasz o księcia Moraga?
- Księcia?
- Tak, Morag jest synem naszej królowej. Dlaczego o niego pytasz?
- Widziałam go, gdy spacerowałam po mieście. Wydał mi się trochę dziwny.
- Pewnie przez ten jego czarny strój. Ubiera się tak od śmierci ojca. Kiedyś, był zupełnie inny, bardzo wesoły i pełen życia.
- Co się stało z jego ojcem? Jeżeli mogę wiedzieć.
- Zginął na wojnie jakieś trzy lata temu. Wszyscy bardzo to przeżyli, jednak Morag nie potrafi sobie z tym poradzić. Całymi dniami włóczy się po mieście jak duch, królowa obawia się, że zostanie już taki na zawsze.
- To przykre. Musiał bardzo kochać swojego ojca.
- Tak, podobno byli bardzo zżyci ze sobą. Morag nie widział świata poza nim.
- Dziękuje ci...
- Jestem Sjena.
- Dziękuje ci Sjeno, bardzo mi pomogłaś.
- Nie ma za co. Nie jesteś stąd prawda? Inaczej byś o tym wiedziała.
- Tak, nie jestem stąd. Chyba to widać?
- Troszkę, muszę teraz iść, ale jak będziesz miała ochotę pogadać to wpadnij do mnie, mieszkam w tym domu po prawej.
Pożegnałam się ze Sjeną i wróciłam do zamku, następnego dnia postanowiłam odszukać Moraga i dowiedzieć się o co mu chodziło. Po tylu wrażeniach zasnęłam bardzo szybko.
Morag spał bardzo niespokojnie, znów śniła mu się ta kraina pogrążona w wiecznych ciemnościach. Nigdy tam nie był, nie wiedział gdzie się znajduje, a jednak od pewnego czasu co noc widział ją w swoich snach. Zawsze było tam całkowicie pusto, tylko zniszczony zamek z czarnego kamienia, jednak tej nocy, było inaczej. Zobaczył postać ubraną w długie czarne szaty, wyglądało to jakby unosiła się kilka centymetrów nad ziemią, wszędzie było całkowicie ciemno. Postać weszła do dużej sali, na końcu której na starym, kamiennym zniszczonym tronie siedziała inna postać o żółtych świecących w ciemności oczach, i pożółkłych kościstych dłoniach spoczywających na oparciach tronu. Wyglądało, jakby nie miała twarzy, tylko te świecące oczy pod kapturem i ciemność.
- Jakie wieści przynosisz tym razem? - Zapytał, gdy tylko pierwszy stwór zbliżył się do tronu. Jego głos był słaby, jednak słychać go było bardzo wyraźnie.
- Czarodziejka odnalazła dziewczynę.
- Świetnie gdzie ona jest?
- Ostatnio widziała ją na małej planecie nazywanej ziemią. Czarodziejce udało się ją schwytać, jednak, musiała ją uwolnić. Żeby nie wzbudzić podejrzeń.
- Czyich podejrzeń? Kto był tam na tyle potężny by móc nam zagrozić?
- Jeden z asgardczyków, mój panie. Przyszedł, zanim czarodziejka zdążyła przekazać nam dziewczynę, ale znajdziemy ją, przysięgam.
- No to na co jeszcze czekasz?! Jesteś moim najwierniejszym sługą Murrak, jednak moja cierpliwość ma swoje granicę, weź kilku pomocników i sprowadźcie ją do mnie. Już zbyt długo czekam.
- Tak jest.
Kilka minut później Murrak na czele siedmiu innych stworów udał się na poszukiwania. Wiedział dobrze, że tym razem nie może zawieść swojego władcy.
W tym momencie sen Moraga się skończył, chłopak znów obudził się przerażony w swoim łóżku. Wiedział, że to co przed chwilą zobaczył wydarzyło się naprawdę lub wydarzy w najbliższym czasie. 

3 komentarze:

  1. Uwielbiam twoje opowiadanie!!! Jest takie tajemnicze i niezwykłe. Pisz dalej i nie przestawaj... Czekam na szybki next ^^
    Pozdrawiam,
    Vivilet

    OdpowiedzUsuń
  2. w KOŃCU i Rachel się przysiadła i zaczęła skrobać bloga.Opowiadanie o Bogu kłamstw nordyckim Lokim który wciąga w swe niecne sidła dziewczynę o identycznym charakterze Danielle.Serdecznie zapraszam
    http://asgards-mirror-everybody-lies.blogspot.com/
    Ps.Zarąbiszczy blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za zaproszenie, na bloga na pewno zajrzę.

      Usuń