sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 8



Powoli otworzyłam oczy, widziałam tylko rozmazane plamy o nieokreślonych kształtach. Wciąż leżałam skulona na podłodze. Powoli usiadłam, obraz dalej rozmazywał mi się przed oczami, a do tego wszystko zaczęło dziwnie wirować. Zamrugałam kilka razy i przetarłam dłonią oczy, niewiele to pomogło, ale przynajmniej widziałam coś więcej niż kolorowe plamy. Posiedziałam jeszcze przez chwilę i spróbowałam wstać.
- Pomóc ci? - Zignorowałam wyciągniętą w moją stronę dłoń Lokiego i nadal próbowałam stanąć o własnych siłach. Trochę to trwało, ale w końcu udało mi się wyprostować. Szkoda tylko, że nie pomyślałam co dalej, miałam wrażenie, że wszystko wiruje jeszcze szybciej. Zrobiłam jeden niepewny krok i straciłam równowagę, spodziewałam się bliskiego spotkania z podłogą, jednak zamiast tego znalazłam się w ramionach Lokiego, który złapał mnie, nie kryjąc rozbawienia.
- Puść mnie. - Zażądałam, próbując się uwolnić.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł, skoro nie potrafisz utrzymać się na nogach?
- No dobra tym razem masz rację.
Loki odprowadził mnie do pokoju, usiadłam na łóżku, a on rozglądał się po pomieszczeniu. Jego wzrok zatrzymał się na zdjęciu stojącym, na półce, podniósł je i przyglądał mu się przez chwilę.
- Kto to jest? - Zapytał, pokazując dwójkę ludzi na zdjęciu.
- To? Moi rodzice.
- Po co trzymasz ich zdjęcie?
- Sama nie wiem. Już dawno miałam się go pozbyć, ale jakoś nigdy nie potrafiłam. Na początku wierzyłam, że kiedyś do mnie wrócą, chociaż to, co usłyszałam podczas ostatniej rozmowy, raczej nie pozostawiało żadnych nadziei.
Przerwałam na chwilę, nawet po tylu latach, te wspomnienia wciąż bolały, za każdym razem tak samo mocno. Loki odłożył zdjęcie na miejsce i usiadł obok mnie.
- Kiedy nie wrócili, przez cały następny dzień próbowałam się do nich dodzwonić. W końcu wieczorem, po niezliczonej ilości telefonów odebrała moja matka, od razu zasypałam ją pytaniami. Co się stało? Dlaczego jeszcze nie wrócili? Nie była szczęśliwa, słysząc mój głos, powiedziała, że nigdy nie wrócą, że nareszcie są szczęśliwi, że nic dla nich nie znaczę i zmarnowałam im siedem lat życia. To chyba najgorsza rzecz, jaką dziecko może usłyszeć od własnej matki. Za każdym razem, gdy widziałam, bawiące się dzieci, czy szczęśliwe rodziny, zastanawiałam się, co takiego zrobiłam, że moi rodzice mnie zostawili.
Loki otarł łzę, która spłynęła po moim policzku i zrobił kolejną już tego dnia rzecz, której nigdy bym się po nim nie spodziewała, objął mnie ramieniem i mocno przytulił. Odruchowo próbowałam się wyrwać, jednak on tylko mocniej przyciągnął mnie do siebie. Przestałam się opierać i wtuliłam w niego, słuchałam jak spokojnie i miarowo bije jego serce. Chciałam, żeby ta chwila trwała jak najdłużej, mimo że rozsądek podpowiadał, że powinnam to jak najszybciej przerwać i nie pozwolić, aby taka sytuacja kiedykolwiek się powtórzyła. Może po prostu tego potrzebowałam, czyjeś bliskości, kogoś, kto zna mój sekret, a mimo tego się mnie nie boi. Cały czas starałam się wykryć jakiś podstęp w jego dziwnym zachowaniu, wtedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że może nie ma żadnego podstępu, może po prostu mówił prawdę.
- Już, jutro pełnia. - Powiedziałam, odsuwając się od niego, żeby móc swobodnie rozmawiać. - Może mi wreszcie powiesz, co zamierzasz?
- Wiesz wszystko, co musisz wiedzieć.
- Co, jeżeli ci się nie uda? Pokonali cię ostatnim razem, skąd pewność, że teraz będzie inaczej? - Wpatrywałam się w niego jak szczeniak, proszący o smakołyk, jednak on tylko wstał i wyszedł. Tak było, za każdym razem, gdy pytałam o coś, czego nie chciał mi powiedzieć, od razu zmieniał temat, ignorował mnie, albo wychodził. Jutro wszystkiego się dowiem, chociaż nie byłam wcale taka pewna czy to dobrze.

1 komentarz:

  1. Rozdział na uspokojenie :)
    Bardzo mi się podobał, a ta historia z rodzicami porusza serce. Czemu ją zostawili? Czy to przez jakieś ultimatum?
    Rozdział krótki i mam jedną radę. Twórz trochę krótsze zdanie, gdyż z twojego jednego, spokojnie dałoby się zrobić dwa :)
    Pozdrawiam, Viv

    OdpowiedzUsuń