Rozdział 21
- Spadajmy stąd, zanim sobie o nas przypomną. - Powiedział Stark, obserwując powstałe zamieszanie. Strażnicy na chwilę całkowicie przestali się nimi interesować, Loki również był zbyt zajęty, żeby im przeszkodzić.
- Thor, musimy iść. - Kapitan Ameryka, położył dłoń na ramieniu boga piorunów, który wciąż przyciskał do siebie martwą Jane. - Nic już nie możemy dla niej zrobić. Chodźmy. - Pomógł wstać, Thorowi, który bardzo niechętnie wypuścił z rąk ciało kobiety.
Przedostanie się do drzwi zajęło im dłuższą chwilę. Znajdujący się w pomieszczeniu ludzie, wcale nie ułatwiali ucieczki. Dalej wcale nie było lepiej, korytarze pełne były żołnierzy, którzy mieli tylko jeden cel. Uniemożliwić im ucieczkę. Dzięki temu, że Thor doskonale znał zamek, udało im się w miarę szybko wydostać na zewnątrz. Podejmowanie walki z oddziałem uzbrojonych strażników, nikomu nie wydało się rozsądnym pomysłem. Zmusili się więc do morderczego biegu, mimo osłabienia, wciąż byli szybsi od ubranych w ciężkie zbroje żołnierzy. W końcu udało im się zgubić pogoń. Nikt jednak nie skakał z radości, za wolność zapłacili bardzo wysoką cenę. Jako, że nikt nie miał ochoty rozmawiać o tym co się stało, szli w całkowitej ciszy, jeszcze przez wiele godzin. Byle jak najdalej od zamku.
***
Loki nie miał żadnych informacji o stanie zdrowia Amy, odkąd zabrali ją uzdrowiciele. Właśnie szedł się czegoś dowiedzieć, gdy w drodze zatrzymał go jeden z żołnierzy.
- O co chodzi? Złapaliście ich? - Zapytał, licząc na choć jedną dobrą informację.
- Niestety nie, panie. Zdołali uciec. - Odparł, wyraźnie zestresowany żołnierz.
- Macie dwa dni żeby ich znaleźć. Później zabije każdego strażnika który był wtedy na sali. - Wycedził wściekle, Loki.
- A... ale, panie. Dwa dni to bardzo mało.
- No to trzeba było ich lepiej pilnować. - Warknął. Od samego rana nic nie szło zgodnie z planem. Tak więc, gdy zobaczył uzdrowiciela, spodziewał się dosłownie wszystkiego.
- Co z nią?
- Żyje, ale jest nieprzytomna. Straciła dużo krwi, żebra ma połamane, a jedno z nich przebiło płuco. Przykro mi, panie, że nie mam lepszych wiadomości, ale w tej chwili zarówno ona jak i dziecko mogą umrzeć w każdej chwili.
- Zaraz, jakie dziecko? - Jednak nie wszystkiego się spodziewał, a już na pewno nie tego.
- Dziewczyna jest w ciąży. Nie wiedziałeś, panie?
- Nie, nic mi nie mówiła. Mogę do niej wejść?
- Jeżeli cokolwiek się zmieni natychmiast powiadomię. Jednak w tej chwili odwiedziny nie są wskazane.
Loki totalnie wstrząśnięty wrócił do swojej komnaty. Zastanawiał się, dlaczego Amy nic mu nie powiedziała. Możliwe, że sama jeszcze o niczym nie wiedziała. Przed oczami wciąż miał obraz, jak ostrze przebija jej ciało. Ostrze, które to jego miało zabić. Nie mógł sobie przypomnieć, który z avengersów zadał cios, ale to nieważne dopadnie ich prędzej, czy później i zapłacą, za to co zrobili. Nie było w tym momencie miejsca w dziewięciu światach, gdzie mogliby czuć się bezpiecznie.
Tak jak obiecałam jest normalny rozdział. Mam nadzieję, że się podobał. Cieszę się, że coraz więcej osób zostawia komentarze i bardzo wam za to dziękuje. To bardzo motywuje, na tyle że kolejny rozdział jest już prawie gotowy i powinien pojawić się dosyć szybko :)
- O co chodzi? Złapaliście ich? - Zapytał, licząc na choć jedną dobrą informację.
- Niestety nie, panie. Zdołali uciec. - Odparł, wyraźnie zestresowany żołnierz.
- Macie dwa dni żeby ich znaleźć. Później zabije każdego strażnika który był wtedy na sali. - Wycedził wściekle, Loki.
- A... ale, panie. Dwa dni to bardzo mało.
- No to trzeba było ich lepiej pilnować. - Warknął. Od samego rana nic nie szło zgodnie z planem. Tak więc, gdy zobaczył uzdrowiciela, spodziewał się dosłownie wszystkiego.
- Co z nią?
- Żyje, ale jest nieprzytomna. Straciła dużo krwi, żebra ma połamane, a jedno z nich przebiło płuco. Przykro mi, panie, że nie mam lepszych wiadomości, ale w tej chwili zarówno ona jak i dziecko mogą umrzeć w każdej chwili.
- Zaraz, jakie dziecko? - Jednak nie wszystkiego się spodziewał, a już na pewno nie tego.
- Dziewczyna jest w ciąży. Nie wiedziałeś, panie?
- Nie, nic mi nie mówiła. Mogę do niej wejść?
- Jeżeli cokolwiek się zmieni natychmiast powiadomię. Jednak w tej chwili odwiedziny nie są wskazane.
Loki totalnie wstrząśnięty wrócił do swojej komnaty. Zastanawiał się, dlaczego Amy nic mu nie powiedziała. Możliwe, że sama jeszcze o niczym nie wiedziała. Przed oczami wciąż miał obraz, jak ostrze przebija jej ciało. Ostrze, które to jego miało zabić. Nie mógł sobie przypomnieć, który z avengersów zadał cios, ale to nieważne dopadnie ich prędzej, czy później i zapłacą, za to co zrobili. Nie było w tym momencie miejsca w dziewięciu światach, gdzie mogliby czuć się bezpiecznie.
***
Rozsiedli się pod drzewami, zapadał zmierzch nie było więc sensu iść dalej. Wszyscy byli wycieńczeni. Potrzebowali jedzenia, wody, czegoś do opatrzenia ran i trochę spokoju.
- Martwię się o niego. - Powiedział Wdowa wskazując skinieniem głowy na Thora, który przez te kilka minut zdążył zasnąć. - Nie przyzna tego, ale jest z nim znacznie gorzej niż z nami. Widziałam jak po drodze wiele razy się zatrzymywał. Jego ubrania są przesiąknięte krwią, powierzchowne rany nie krwawią tak mocno.
- Potrzebuje czasu, żeby dojść do siebie. - Odparł Clint, obejmując ją ramieniem.- Najważniejsze, że plan Lokiego się nie powiódł.
- Pójdę poszukać jakiegoś strumienia.- Wstała i zniknęła między drzewami.
Kilka minut później z pobliskich zarośli dało się słyszeć szelest. Wszyscy, oprócz śpiącego Thora, jak na komendę odwrócili się w tamtym kierunku. Chwila ciszy i znów niepokojący dźwięk. Z krzaków wyłoniła się para długich szarych uszu, należących do okazałego zająca.
-Hawykay rzucasz kamieniami tak celnie jak strzelasz? - Zapytał, Stark, obserwując jak nieświadome zagrożenia zwierzę podskubuje trawę.
- Czyżbyś wątpił w moje umiejętności? - Wszyscy w napięciu obserwowali, jak Barton podnosi kamień, oceniając jego wagę. Chwila skupienia i zwierzę leżało martwe. - No to mamy kolacje. - Zawołał uradowany podnosząc zająca za uszy wysoko do góry jak trofeum. Radość nie trwała jednak zbyt długo, gdyż okazało się, że obdarcie zwierzęcia ze skóry nie jest takie proste, gdy nie ma się pod ręką ostrego noża.
- Nie chcę was martwić - powiedział Rogers - ale chyba nie powinniśmy rozpalać ogniska. To tak jakbyśmy wysłali im wiadomość "tu jesteśmy, chodźcie i nas złapcie."
- Daj spokój, Kapitanie. Musimy coś jeść. Po za tym nie wiem jak ty ale ja jestem okropnie głodny. Ostatnio jadłem tą dziwną papkę, nieznanego pochodzenia, którą dawali w więzieniu. Więc jak mam okazję zjeść coś, czego nie będę miał ochoty natychmiast zwrócić to chętnie skorzystam. - Oświadczył Stark.
- No dobrze, masz rację.
Jakiś czas później, dało się wyczuć zapach pieczonego mięsa. Nastroje trochę się poprawiły, gdy Wdowa wróciła z informacją, że całkiem niedaleko jest strumień, z którego można spokojnie pić. A gdy każdemu przypadła niewielka porcja mięsa, które mimo że nie przyprawione wydawało się przepyszne, w porównaniu z tym co jedli przez ostatni miesiąc. Wszyscy byli całkiem szczęśliwi.
Tak jak obiecałam jest normalny rozdział. Mam nadzieję, że się podobał. Cieszę się, że coraz więcej osób zostawia komentarze i bardzo wam za to dziękuje. To bardzo motywuje, na tyle że kolejny rozdział jest już prawie gotowy i powinien pojawić się dosyć szybko :)
Amy jest w ciąży???!!! No to robi się ciekawie... Hehe- wyobraziłam sobie Lokiego jako opiekuńczego tatusia XD
OdpowiedzUsuńCoś jak Lord Vader dla Luka i Lei... W każdym razie POWODZENIA!
Dziecko....dziecko...zaraz dziecko?! Jeszcze to do mnie nie dotarło.... Dziecko? Nie....to niemożliwe...mały Loki? Nie wiem co siedzi w twojej głowie, że wymyślasz takie historie, ale pośpiesz się, bo nie wytrzymam dłużej!
OdpowiedzUsuń