sobota, 11 lipca 2015

Hej, mam dla was małą niespodziankę. Pewien mały hejter, który czyta to opowiadanie i zawsze chętnie mówi co się nie podobało, napisał(a) dla was alternatywną wersję ostatniego rozdziału(20). Nie ma to żadnego wpływu na dalszą historię, po prostu nieco inna wersja zdarzeń. Tak więc zapraszam was do czytania i szczerego komentowania. 


Nie żałowała. To rozsądna cena za wolność Asgardu. Tak powinno być. Czuła bicie swego serca... Tak nieświadomego, że im szybciej bije tym skuteczniej pozbawia ją życia. Z rozcięć precyzyjnych jak od skalpela płynęła gęsta krew. Miała wrażenie, że został tylko ból. Dlaczego umiera na oczach tylu ludzi, a jednak tak samotna? Wiedziała czemu i była z tego dumna. Mogła teraz popatrzeć prosto w oczy Kłamcy i powiedzieć: Nie masz nade mną władzy. Mogłaby, gdyby... miała więcej czasu. 
Wszystko zaczęło się jeszcze przed śmiercią Odyna. Po zwycięstwie nad mrocznymi elfami. Trwała żałoba z powodu śmierci Friggi oraz Lokiego. Jakież było jej zaskoczenie, gdy pojawił się w jej domu. Gdzie mieszkała wraz ze swym starym ojcem. Był środek nocy, mimo to nie spała, Pisała raport na temat zniszczeń poczynionych przez mroczne elfy. Była zbyt pochłonięta pracą, by zauważyć czyjąś obecność.
- Witaj Anais. - Na te słowa powoli odwróciła głowę.
- Loki? Nie powinieneś być...
- Martwy? Tak. Jednak nastąpiła zmiana planu, a ty jesteś jego istotną częścią.
- Czego chcesz? - Spytała podejrzliwie.
- Od kiedy Odyn postanowił, że rada królewska będzie mieć wpływ na to, kto zostanie nowym władcą, pojawił się nowy problem. Problem, który może być może być również wybawieniem. Muszę mieć w radzie ludzi, którzy będą mi posłuszni. 
Spojrzał znacząco na Anais.
- Co jeśli nie przystanę na te warunki? - Zapytała spokojnie. 
- Byłoby to równoznaczne z wydaniem wyroku śmierci na twego ojca. A ja przecież nie żądam zbyt wiele.
Uśmiechnął się, chociaż uśmiech ten wcale nie dosięgną oczu, które dalej pozostawały zimne i pozbawione uczuć.
Milczała, jednak po chwili z rezygnacją w głosie spytała:
- Jaka jest moja rola?
- Wkrótce się dowiesz. Miło się z tobą robi interesy. - Zakończył i zniknął. 
Nie wiedziała kiedy Loki zamienił się miejscem z Odynem, jednak wiadome było, że w dniu, w którym Thor wrócił na Midgard, Odyna nie było już w Asgardzie, ani w świecie żywych. Kiedy oficjalnie stwierdzono śmierć Wszechojca, "cudownie" zjawił się Loki.A rada królewska wybrała go na króla. Nie tylko Anais miała słabości, każdy je ma, a Loki wie jak to wykorzystać. 
Jednak nie wszystko było stracone. Anais ostrożni zaczęła dobierać przeciwników nieuczciwie zdobytej przez Kłamcę władzy.Rzeź jaką urządził na Midgardzie przysporzyła jej tylko zwolenników. W dniu sądu Thora, buntownicy na których czele stała Anais zdecydowali się działać. Priorytetem było ocalenie Thora od śmierci i ukrycie go. Gdyby zginął Asgard zostałby na łasce Lokiego i pogrążył się w chaosie. Jednak żeby uciec z tego świata potrzebowali pomocy Hemidalla, który ciągle pozostawał niewiadomą w tym równaniu.
- Strażniku mostu...
- Wiem po co przybyłaś Anais.      
- Zatem wiesz o co chce cię prosić?
- Moim obowiązkiem jest służyć królowi - takiej odpowiedzi obawiała się Anais - jednak jest nim także ochrona Asgardu... - Anais z nadzieją przyglądała się złotookiemu. -  Przyszłość, którą widzę wypełnia: ból, ogień i chaos. Jeśli można temu zapobiec poświęcę nawet swoje życie, by ocalić Asgard, przed zagładą. 
Panowała absolutna cisza. Mimo, że sala tronowa była przepełniona ludźmi,nie można było usłyszeć nawet najcichszego szmeru. Oprócz regularnego zgrzytu, który wydawał topór ostrzony przez kata. Stał na specjalnym podwyższeniu, górując nad tłumem. Czarny kaptur nasunięty na twarz ukrywał jego emocje. 
Przeciągły jęk zawiasów sprawił, że wszyscy odwrócili się w kierunku wielkich dwuskrzydłowych drzwi, przez które został wprowadzony skazany. Thor wyglądał jeszcze gorzej niż poprzednim razem. Sińce wokół oczu, zapadnięte policzki i włosy pozlepiane w strąki. Mnóstwo zaschniętej krwi w kolorze rdzy. Ubranie wisiało na nim, co świadczyło o tym jak bardzo schudł. Utykał, mimo to szedł o własnych siłach z wysoko podniesioną głową, patrząc prosto na swego oprawce. Jednak nie z nienawiścią czy gniewem, ale ze smutkiem. Loki również nie mógł oderwać oczu od brata. Jednak w nich można było zauważyć tylko chorobliwą satysfakcję. Całe jego ciało było napięte, jak u węża tuż przed skokiem na ofiarę. Gromowładny dotarł wreszcie do końca swej zielonej mili. Wszedł na postument, cicho podzwaniając łańcuchami.
Loki wstał z tronu, dalej nie spuszczając wzroku z brata.
- Thorze, synu Odyna. Za swe zbrodnie, zostałeś skazany, na karę śmierci. - Powiedział sycąc się każdym słowem, - Czy masz ostatnie słowo? - Zakończył.
Thor opuścił głowę i przymknął oczy. Po chwili milczenia z powrotem podniósł wzrok na brata.
- Jedyne o co chcę cię prosić, to żebyś nie przelał już krwi niewinnych i oszczędził moich przyjaciół. Jedna śmierć wystarczy. 
Potem posłusznie ukląkł przed kamieniem i położył na nim głowę. Kat powoli zaczął podnosić topór.
- Loki... zawsze będziesz moim młodszym braciszkiem. 
Topór opadł, jednak nie po to by przerwać życie niewinnej istoty. Przeciął kajdany krępujące nadgarstki Thora na plecach. I nagle wiele rzeczy stało się na raz. Anais mająca pozycję blisko tronu, jako członkini rady królewskiej. Wybiegła z tłumu, od jednego ze strażników, biorącego udział w buncie, odebrała włócznie i zanim ktokolwiek zdążył się zorientować przeszyła nią prawe ramię Lokiego. Z mściwą satysfakcją wbiła ją głębiej, przyszpilając króla do tronu. Patrzyła mu przy tym prosto w oczy, gdzie najpierw ujrzała zaskoczenie, a potem ból i wściekłość. Puściła włócznię, odwróciła się w stronę drzwi i głośno zagwizdała. Natychmiast otworzyły się z hukiem, do środka wbiegł koń w galopie z jeźdźcem na grzbiecie. Na podwyższeniu kat zdjął kaptur z twarzy, pod którym ukazała się twarz Sif. Pomogła Thorowi stanąć na nogach. Gniady koń z Hogunem na grzbiecie zatrzymał się przy postumencie. Wojowniczka pomogła wciągnąć gromowładnego na wierzchowca. 
Wrzask i wiwaty wypełniły sale tronową. Zaraz uciszane przez strażników, którzy rzucili się w stronę postumentu. Anais przewidziała i to, zagwizdała, drugi raz, a z tłumu wypadły uzbrojone postacie, które zaciekle broniły postumentu. Sif zaraz również rzuciła się w wir walki.
- Przyjacielu, co teraz? - Krzyknął Thor do Hoguna.
- Na tęczowy most. - Odkrzyknął mu tamten, tratując przy tym paru żołnierzy, którzy stali na drodze do drzwi.
- Ale oni... Wojowników Lokiego jest zbyt wielu!
- Thorze, nie pomożemy im. Wiedzieli na co się decydują! - Zakończył Wan, wydostając się z sali.
Walka trwała jeszcze przez chwile, dopóki na niebie, nie ukazał się wielobarwny błysk, poprzedzany cichym hukiem, oznaczający otwarcie Bifrostu.
- Zwyciężyliśmy! - Krzyknęła Anais. Odwróciła się w stronę Lokiego, by rzucić mu to prosto w twarz, Jednak Kłamcy nie było już na tronie. Stał tuż przy niej, kilka cali od jej twarzy. Włócznia leżała koło tronu, a dziura po niej wciąż krwawiła. To tylko kwestia czasu, za parę dni nie będzie po niej śladu. Jednak na razie osłabiała go. Jego oczy płonęły tą specyficzną ciemną zielenią. Był to kolor jego magii. Jednak nie to najbardziej przeraziło Anais. Zobaczyła chory obłęd i pierwotną rządzę, która niszczyła go od środka.
Ciało dziewczyny nagle naprężyło się do granic możliwości. Ręce rozłożyła na boki, a głowę w tył. Usta miała szeroko otwarte. Jej nogi oderwały się od ziemi.
Uniosła się na taką wysokość, by wszyscy dokładnie widzieli, jaki los czeka tych, którzy będą sprzeciwiali się woli władcy. Zielone wiązki magii, przypominające łakome macki zaczęły wpinać się po jej ciele. 
Loki dyszał ciężko, jednak z lekkim uśmiechem na ustach powiedział:
- Anais, za zdradę stanu... - magia wspięła się na wysokość pasa - ...skazuję cię... - sięgnęła ramion -...na śmierć. - Zielone wici przez otwarte usta, dostały się do organizmu ofiary. Na całej powierzchni jej ciała zaczęły pojawiać się drobne, lecz głębokie rany, które szybko zaczęły się rozrastać. Były precyzyjne, jakby niewidzialne skalpele, łagodnymi ruchami krok po kroku pozbawiały istotę skóry i życia. Krew kapała i tworzyła malutką plamę na podłodze, która po chwili urosła do rozmiarów kałuży i połączyła się z krwią innych ofiar. Jednak nie żałowała. Powtarzała te słowa w myślach, słuchając dyrygenta, który coraz bardziej przyspieszał tempo. Bezlitosnego serca. Nie była samotna. Umierała wraz z tymi, którzy odważyli się walczyć w imię wolności. Krew zalewała jej oczy... jeśli faktycznie jeszcze je miała... Zwycięstwo, zwycięstwo, słodki smak łez wrogów...
Ciało z plaśnięciem przyprawiającym o mdłości spadło na podłogę. Trzymało się w całości, chyba tylko dzięki tkankom mocno związanym z kośćmi.
- Nie! - Ciszę jaka po tym nastała rozdarł krzyk. Amy biegła między przerażonymi lub martwymi ludźmi. Uklękła przy zwłokach, mocząc spodnie we krwi. Wodziła poparzonymi dłońmi, po ciele naiwnie usiłując odebrać mu ból.
- Nie żyje. - Powiedział Loki, stając za dziewczyną. Amy powoli odwróciła ku niemu głowę i ze łzami spływającymi po twarzy spytała:
- Coś ty zrobił?!
- Niedobitki do lochu, a ją zamknąć w komnacie. - Rzucił polecenie w kierunku żołnierzy. Pozostali buntownicy z Sif na czele poddali się bez walki. Strażnicy siłą odciągnęli Amy od zwłok i zaciągnęli do jej komnaty. Do mieszkańców dziewięciu światów powróciła nadzieja.

By Bambi (jak kazała się podpisać) 

Normalny rozdział pojawi się w ciągu dwóch dni, na razie komentujcie i dajcie znać czy chcecie więcej jej twórczości o ile namówię ją do napisania jeszcze czegoś :)
             

4 komentarze:

  1. Opowiadanie bardzo dobre, podoba mi się ;) Zachęcam Cię (Bambi) do utworzenia bloga, wystarczy mieć pomysł, a reszta pójdzie z górki :D Oczywiście chcę więcej twojej twórczości, a także czekam na normalny rozdział ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej tu dawna Kerra,
    O mother, za dużo krwi! Nigdy więcej! Czekam na normalny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię postać Lokiego i Amy on ją kocha ale nie chce tego zbytnio okazywać a przydałoby się :) loki mógłby zmienić troche swój zły charakter na milszy . szkoda że rozdziały nie są dodawane co 2-3 dni . czekam na normalny rozdział i na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka. Tu autorka ( nie pozostawiajmy niedomówień) tego rozdziału. Po pierwsze... do jasnej cholery! Nie Bambi! ( założycielka bloga wie o co chodzi). W najbliższym czasie znajdę sobie lepszy pseudonim ;_; . Po drugie dzięki za komentarze ^^ . Było to moje pierwsze pisadełko wrzucone na jakiegokolwiek bloga i byłam ciekawa opini. I po ostatnie, postaram się jeszcze kiedyś gościnnie tu wytąpić. Do tego czasu możecie tylko wzdychać z tęsknotą ;) .

    OdpowiedzUsuń