niedziela, 6 kwietnia 2014

Część XVI



- Witaj Heimdallu, dobrze znów cię widzieć. Wiesz może jak się czuje Jessica? - Zapytał Thor.
- Niestety, o tej śmiertelniczce wiem tylko tyle, że wczoraj opuściła Asgard razem z twoim bratem i jak na razie, żadne z nich nie powróciło.
- Słucham? Przecież Lokiemu nie wolno opuszczać Asgardu. Dokąd się udali?
- Za zgodą Odyna udali się do Midgardu, nic więcej nie wiem. Mam ci przekazać, że ojciec chce cię widzieć tak szybko jak to możliwe.
- Dobrze, natychmiast pójdę z nim porozmawiać. - Powiedział i odszedł w stronę zamku, a następnie do sali tronowej.
- Witaj ojcze, chciałeś mnie widzieć?
- Owszem, cieszę się że udało wam się bezpiecznie wrócić.
- Mieliśmy parę problemów, ale bywało gorzej.
- Wysłałem już posłańca do Jotunheimu, żeby na nowo ustalić warunki pokoju, wojna to ostatania rzecz, której nam teraz trzeba.
- Dlaczego pozwoliłeś żeby Jessica opuściła Asgard? Jej stan chyba nie poprawił się tak szybko.
- Dziewczyna jest bardzo uparta i tak postawiłaby na swoim.
- A czemu pozwoliłeś Lokiemu pójść z nią?
- Właśnie ze względu na to w jakim była stanie, sama nie miałaby szans.
- Loki miał przy sobie tesseract.
- Nie miał, przyniósł mi go zaraz po powrocie. Gdyby tego nie zrobił, nie pozwoliłbym mu opuścić Asgardu.
- Jest jeszcze jedna sprawa.
- O co chodzi?
- W Jotunheimie spotkaliśmy kogoś  kto twierdził, że to ktoś z Asgardu przyniósł im tesseract i zawarł z nimi jakąś umowę.
- Czy powiedział kto to był i co to za umowa?
- Niestety nie. Nie mamy też pewności, że powiedział nam prawdę.
- Nie mamy powodów, by sądzić, że kłamie. Każda informacja o możliwości zdrady musi być sprawdzona. Masz jakieś podejrzenia, kim mógł być zdrajca.
- Nie, ale Sif podejrzewa, że to Loki
Odyn przez chwilę nie odpowiadał, patrzył przed siebie, jakby głęboko nad czymś myślał, po czym powiedział.
- Trzeba będzie go więc sprowadzić z powrotem, jeżeli podejrzenia Sif się potwierdzą, to ja już nie wiem co mam z nim zrobić. Nie działają na niego ani moje prośby, ani groźby, z więzienia też nic sobie nie robi. Muszę się zastanowić. Jeżeli to wszystko to możesz odejść.
                                                                      ***
W tym czasie na ziemi.
Czułam się już coraz lepiej, ustały zawroty głowy i osłabienie. Rodzice wyszli do kuchni, chcieli o czymś porozmawiać, wiedziałam że potrzebują czasu, żeby pogodzić się z tym czego się dowiedzieli.
- Chcesz tu zostać przez jakiś czas? - Zapytałam.
- Twoi rodzice, nigdy się na to nie zgodzą.
- Moimi rodzicami się nie przejmuj, już ja ich przekonam. - Powiedziałam, zrzucając z siebie koc i wstając z kanapy.
- Mogę mieć do was prośbę? - Zapytałam wchodząc do kuchni.
- Oczywiście, potrzebujesz czegoś? - Zapytała mama.
- Nie nie. Nie chodzi o mnie, tylko o Lokiego. Chciałam was zapytać, czy mógłby tutaj zostać przez jakiś czas?
- A dlaczego po prostu nie wróci tam skąd przyszedł? - Zapytał tata.
- No proszę was, on pomógł mi wrócić do domu i jest tutaj gościem, nie mogę go tak po prostu wyrzucić za drzwi.
- No dobrze ale nie na długo. - Odpowiedział tata.
- Dzięki, kocham was. - Powiedziałam i wróciłam do salonu.
- I co? - Zapytał Loki.
- Możesz zostać, ale nie na długo. Myślałam, że będzie trudniej ich przekonać. Chodź pokażę ci gdzie będziesz spał. - Powiedziałam. Pokój nie był duży, ale było tam wszystko co trzeba.
- Czuj się jak u siebie, jak byś czegoś potrzebował to powiedz. Masz tu nawet telewizor, ale ty chyba nie wiesz jak to działa. Wyjaśnić ci?
- No dobra, chociaż pewnie nie będzie mi to potrzebne.
Wyjaśniłam mu jak włączyć i wyłączyć telewizor i jak się zmienia kanały.
- Chyba sobie poradzisz, ja idę do rodziców, bo strasznie się za nimi stęskniłam. - Powiedziałam i poszłam do kuchni. Po paru minutach rozmowy z rodzicami usłyszałam dzwonek do drzwi, poszłam więc otworzyć.
Za drzwiami stała moja najlepsza przyjaciółka Amelia, gdy tylko mnie zobaczyła, rzuciła mi się na szyję i zaczęła przytulać.
- Hej, spokojnie. Ja też się cieszę, że cię widzę, ale nie musisz mnie dusić z tej okazji.
- Jess, kochana. Gdzie ty się podziewałaś tyle czasu? Ja rozumiem zniknąć na dzień, albo dwa, ale prawie miesiąc. Co się z tobą działo?
- Musiałam pilnie wyjechać do babci za granicę. - Skłamałam, jakoś nie miałam ochoty opowiadać tego wszystkiego jeszcze raz.
- Oj Jess jesteś fatalnym kłamcą, wiesz? Przecież znamy się od dziecka i wiem, że nie masz kontaktu, ze swoją rodziną w Ameryce. Poza tym co z twoim telefonem? Nie powiesz mi, że za granicą nie działają komórki.
- No dobra dobra. Może kiedyś ci wszystko opowiem, ale na razie nie mam ochoty. Mam wrażenie, że i tak byś mi nie uwierzyła.
- Daj spokój przecież nie powiesz mi, że porwali cię kosmici.   
-Nie no, coś ty, aż tak źle nie jest. - Amelia nie miała pojęcia, że tym stwierdzeniem, była nawet całkiem blisko prawdy.
- Okej, nie chcesz o tym gadać, rozumiem. Nie będę nalegać.
Nagle usłyszałam, jakiś hałas z pokoju gościnnego.
- Macie gościa? - Zapytała Amelia.
- Tak, zostań tutaj, a ja sprawdzę co się stało. - Odpowiedziałam i ruszyłam sprawdzić co się stało.
- Co ty wyprawiasz? - Zapytałam, wchodząc do pokoju, nawet nie musiałam czekać na odpowiedź, bo w oczy od razu rzucił mi się rozwalony pilot do telewizora.
- Naciskanie guzików, nie wymaga, aż tak dużej siły, wiesz?
- I tak  nie działało. - Odpowiedział Loki.
- To było przyjść i powiedzieć. No dobra nic nie powiem rodzicom, ale więcej niczego nie niszcz.
- Rany, nerwowy ten twój gość. - Powiedziała Amelia wchodząc, za mną do pokoju.
- Miałaś poczekać w salonie.
- Byłam ciekawa co się stało. Kto to?
- Mój znajomy?
- Znajomy? Nigdy wcześniej go nie widziałam. Jak się nazywasz? - Zapytała, patrząc na Lokiego.
- Nie twój interes. - Odwarknął.
- Co on taki zły na cały świat?
- Po prostu nie jest zbyt towarzyski. - Odparłam.
 - Okej, spoko. Dziwnych masz znajomych wiesz? No nic ja się będę zbierać, bo już wieczór. - Powiedziała wychodząc do holu.
- Spoko, dzięki, że mnie odwiedziłaś.
- Nie ma sprawy. To do zobaczenia. - Powiedziała zamykając drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz