Rozdział 2
Wróciłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz. Mogłam się tego spodziewać i nie iść do tego durnego parku. Musiałam to przemyśleć, wzięłam z kuchni szklankę z wodą i usiadłam na kanapie. Czego on mógł ode mnie chcieć? Musiało to być ważne, skoro zaryzykował przyjście do parku, w końcu uciekł z więzienia, na pewno go szukają. Z zamyślenia wyrwał mnie Alex.
- Co się stało? - Zapytałam. - Miałeś być już w łóżku.
- Miałem zły sen.
- Siadaj tu obok mnie i opowiedz co ci się śniło.
- Wielki potwór.
- Ojej, biedaku. To musiało być straszne. - Powiedziałam, przytulając go do siebie.
- A co, jak on wróci, gdy znowu zasnę?
- Obiecuję, że nie wróci, a jeżeli tak, to przyjdź do mnie i razem coś wymyślimy. -Powiedziałam, odprowadzając Alexa do pokoju. Poczekałam, aż zaśnie i również się położyłam.
Gdy się obudziłam, nie byłam w swoim pokoju. Leżałam na materacu, w jakimś małym pomieszczeniu bez okien. Jedynym źródłem światła, była mała lampka po przeciwnej stronie pomieszczenia. Pokój wyglądał na nieużywany, nie było tam mebli, a ściany pomalowane zostały na biało. Wstałam z materaca i podbiegłam do drzwi, pociągnęłam za klamkę i nic, zamknięte. Zobaczyłam kartkę przyczepioną do drzwi.
Gdy się obudziłam, nie byłam w swoim pokoju. Leżałam na materacu, w jakimś małym pomieszczeniu bez okien. Jedynym źródłem światła, była mała lampka po przeciwnej stronie pomieszczenia. Pokój wyglądał na nieużywany, nie było tam mebli, a ściany pomalowane zostały na biało. Wstałam z materaca i podbiegłam do drzwi, pociągnęłam za klamkę i nic, zamknięte. Zobaczyłam kartkę przyczepioną do drzwi.
Nie próbuj się wydostać to na nic.
Wróciłam na materac, zastanawiając się co dalej. Po chwili usłyszałam przekręcanie klucza w zamku i do środka wszedł Loki.
- Ty cholerny draniu! - Krzyknęłam zrywając się z materaca. - Porwałeś mnie! Gdzie jest Alex?! Jeżeli coś mu zrobiłeś to pożałujesz!
- Dzieciakowi nic nie jest. Śpi sobie spokojnie, nawet nie wie, że nie ma cię w domu.
- Co nie zmienia faktu, że mnie porwałeś. Nie ważne, nic ci to nie da. Zrozum, że ja nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a teraz żegnam. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi, które zamknęły mi się tuż przed nosem.
- Pójdziesz, kiedy ja ci pozwolę.
- Czyżby? Wypuść mnie, albo zadzwonię na policję.
- I co im powiesz? Nawet nie wiesz gdzie jesteś, a poza tym twój telefon został w domu.
- No dobra, czego ode mnie chcesz?
- Najpierw obiecaj mi, że nie wydasz mnie T.A.R.C.Z.Y ani avengersom. Reszty dowiesz się później.
- Niech ci będzie, obiecuję.
- To teraz mi powiedz od kiedy masz problem z panowaniem nad mocą?
- Skąd ty o tym wiesz. Nikomu o tym nie powiedziałam.
- Nie musiałaś.
- Przestań grzebać mi w głowie!
- Nic takiego nie zrobiłem, nie panujesz nad tym, gdy śpisz. Sama mi powiedziałaś. Więc od kiedy?
- Jakiś rok po powrocie z Asgardu, ale dlaczego o to pytasz?
- Bo taki brak kontroli jest bardzo niebezpieczny. Nie tylko dla ciebie, ale również dla osób w twoim otoczeniu.
- Co znaczy niebezpieczny? Co może się stać?
- Wiele rzeczy. Nie będę cię straszył.
- No to mnie pocieszyłeś. Jak mam nad tym panować?
- Nuczę cię tego. Na początek zacznij kontrolować emocje.
- To że się wkurzyłam to twoja wina. Mogłeś dać mi spokój.
- Nie porwałbym cię, gdybyś wtedy w parku ze mną porozmawiała.
- Aha, czyli teraz twierdzisz, że to moja wina tak? I jeszcze jedno, dlaczego tak nagle chcesz mi pomóc. Nie ufam ci jakoś.
- Wszystkiego się dowiesz, teraz możesz już iść.
- Jakiś ty łaskawy. - Powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami. Byłam wściekła, przez trzy lata miałam spokój i miałam nadzieję, że tak zostanie, ale oczywiście nie, on musiał wrócić i znów przewrócić mi życie do góry nogami. Wróciłam do domu, obudziłam Alexa i dałam mu śniadanie. Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć. W wejściu stała kobieta w czarnym stroju. Miała rude włosy i niebieskie oczy.
- Jestem Natasha Romanoff, z tajnej agencji rozpoznania i zwalczania terroryzmu. - Przedstawiła się, pokazując mi jakąś odznakę.
- Dzień dobry. W czym mogę pani pomóc?
- Jesteś Jessica, prawda? Mogę wejść? Muszę z tobą porozmawiać.
- No dobrze. - Odpowiedziałam, wpuszczając ją do domu. Domyśliłam się po co przyszła.
- Pamiętasz inwazję obcych rok temu? - Zapytała rozglądając się po salonie, jakby czegoś szukała.
- Tak, trudno zapomnieć o czymś takim.
- Jej sprawca zbiegł z więzienia i podejrzewamy, że ukrywa się gdzieś na Ziemi.
- Rozumiem, ale co ja mam z tym wspólnego?
- Wiemy o twojej wizycie w Asgardzie, podejrzewamy że Loki może chcieć się z tobą skontaktować. Nie działo się ostatnio coś dziwnego? Nikt cię nie zaczepiał? Nie dostawałaś dziwnych wiadomości?
- Nie, nie widziałam go i nic dziwnego się nie działo. - Skłamałam, przez chwilę kusiło mnie, żeby powiedzieć prawdę, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. W końcu obiecałam mu, że go nie wydam.
- Na pewno? Nie bój się go, jeżeli ci groził, to zapewnimy ci ochronę.
- Nikt mi nie groził. Nie potrzebuję waszej ochrony.
- No dobrze, zostawiam ci numer telefonu do naszej agencji, jakby coś się działo to dzwoń.
- Dziękuję, ale raczej nie będzie takiej potrzeby. - Powiedziałam odprowadzając ją do drzwi.
- Ty cholerny draniu! - Krzyknęłam zrywając się z materaca. - Porwałeś mnie! Gdzie jest Alex?! Jeżeli coś mu zrobiłeś to pożałujesz!
- Dzieciakowi nic nie jest. Śpi sobie spokojnie, nawet nie wie, że nie ma cię w domu.
- Co nie zmienia faktu, że mnie porwałeś. Nie ważne, nic ci to nie da. Zrozum, że ja nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a teraz żegnam. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi, które zamknęły mi się tuż przed nosem.
- Pójdziesz, kiedy ja ci pozwolę.
- Czyżby? Wypuść mnie, albo zadzwonię na policję.
- I co im powiesz? Nawet nie wiesz gdzie jesteś, a poza tym twój telefon został w domu.
- No dobra, czego ode mnie chcesz?
- Najpierw obiecaj mi, że nie wydasz mnie T.A.R.C.Z.Y ani avengersom. Reszty dowiesz się później.
- Niech ci będzie, obiecuję.
- To teraz mi powiedz od kiedy masz problem z panowaniem nad mocą?
- Skąd ty o tym wiesz. Nikomu o tym nie powiedziałam.
- Nie musiałaś.
- Przestań grzebać mi w głowie!
- Nic takiego nie zrobiłem, nie panujesz nad tym, gdy śpisz. Sama mi powiedziałaś. Więc od kiedy?
- Jakiś rok po powrocie z Asgardu, ale dlaczego o to pytasz?
- Bo taki brak kontroli jest bardzo niebezpieczny. Nie tylko dla ciebie, ale również dla osób w twoim otoczeniu.
- Co znaczy niebezpieczny? Co może się stać?
- Wiele rzeczy. Nie będę cię straszył.
- No to mnie pocieszyłeś. Jak mam nad tym panować?
- Nuczę cię tego. Na początek zacznij kontrolować emocje.
- To że się wkurzyłam to twoja wina. Mogłeś dać mi spokój.
- Nie porwałbym cię, gdybyś wtedy w parku ze mną porozmawiała.
- Aha, czyli teraz twierdzisz, że to moja wina tak? I jeszcze jedno, dlaczego tak nagle chcesz mi pomóc. Nie ufam ci jakoś.
- Wszystkiego się dowiesz, teraz możesz już iść.
- Jakiś ty łaskawy. - Powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami. Byłam wściekła, przez trzy lata miałam spokój i miałam nadzieję, że tak zostanie, ale oczywiście nie, on musiał wrócić i znów przewrócić mi życie do góry nogami. Wróciłam do domu, obudziłam Alexa i dałam mu śniadanie. Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć. W wejściu stała kobieta w czarnym stroju. Miała rude włosy i niebieskie oczy.
- Jestem Natasha Romanoff, z tajnej agencji rozpoznania i zwalczania terroryzmu. - Przedstawiła się, pokazując mi jakąś odznakę.
- Dzień dobry. W czym mogę pani pomóc?
- Jesteś Jessica, prawda? Mogę wejść? Muszę z tobą porozmawiać.
- No dobrze. - Odpowiedziałam, wpuszczając ją do domu. Domyśliłam się po co przyszła.
- Pamiętasz inwazję obcych rok temu? - Zapytała rozglądając się po salonie, jakby czegoś szukała.
- Tak, trudno zapomnieć o czymś takim.
- Jej sprawca zbiegł z więzienia i podejrzewamy, że ukrywa się gdzieś na Ziemi.
- Rozumiem, ale co ja mam z tym wspólnego?
- Wiemy o twojej wizycie w Asgardzie, podejrzewamy że Loki może chcieć się z tobą skontaktować. Nie działo się ostatnio coś dziwnego? Nikt cię nie zaczepiał? Nie dostawałaś dziwnych wiadomości?
- Nie, nie widziałam go i nic dziwnego się nie działo. - Skłamałam, przez chwilę kusiło mnie, żeby powiedzieć prawdę, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. W końcu obiecałam mu, że go nie wydam.
- Na pewno? Nie bój się go, jeżeli ci groził, to zapewnimy ci ochronę.
- Nikt mi nie groził. Nie potrzebuję waszej ochrony.
- No dobrze, zostawiam ci numer telefonu do naszej agencji, jakby coś się działo to dzwoń.
- Dziękuję, ale raczej nie będzie takiej potrzeby. - Powiedziałam odprowadzając ją do drzwi.
Akcja zaczyna się rozkręcać :D Ach... Loki i te jego sposoby XD Ja chcę więcej! Rozdział super, jak zwykle. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
npanka
A co mi tam xD Hejt xD Hejt xD
OdpowiedzUsuń