czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 1

Minęły trzy lata od mojej przygody w Asgardzie. Bardzo szybko udało mi się wrócić do normalnego życia. W tym czasie nie działo się nic ciekawego, oprócz ataku obcych na Nowy Jork, ale nie o tym chciałam wam opowiedzieć.
Od dwóch dni zajmowałam się czteroletnim synkiem mojej sąsiadki, która musiała pilnie wyjechać, a nie miała, z kim zostawić dziecka. Chłopiec chętnie zgodził się, ze mną zostać, bo już wcześniej się nim zajmowałam. Trzeciego dnia, gdy gotowałam obiad, Alex bawił się w ogrodzie, nagle wbiegł do domu, krótkie brązowe włosy miał rozczochrane przez wiatr, a ręce całe brudne. Położył mi jakąś kartkę na stole i zanim zdążyłam się odezwać pobiegł się dalej bawić. Pomyślałam, że to jakiś rysunek, więc skończyłam gotować obiad i zawołałam Alexa do domu. Gdy chłopiec jadł obiad, wzięłam ze stołu kartkę, którą przyniósł. Zdziwiłam się, bo na papierze zamiast jakiegoś rysunku, był napis:
Spotkajmy się w parku dziś wieczorem. 
Bądź sama.
- Alex, kto dał ci tą kartkę? - Zapytałam siadając obok chłopca.
- Jakiś pan.
- Aha, a czy ten pan się jakoś nazywał?
- Nie wiem.
- No to może zapamiętałeś, jak wyglądał?
- Zabronił mi mówić, ale dał mi cukierka.
-Co ja ci mówiłam o braniu słodyczy od obcych? Nie możesz tego robić, przecież mogło ci się coś stać.
- Ale ten pan, był bardzo miły.
- To, że był miły, nie oznacza, że nie był niebezpieczny. Obiecaj mi, że jak znów go zobaczysz, to od razu do mnie przyjdziesz.
- No dobrze, obiecuję. Obejrzysz, ze mną bajkę?
- Nie wiem czy sobie zasłużyłeś...
- Proszę... - Nie umiałam mu odmówić, gdy patrzył na mnie takimi słodkimi oczami.
- Dobrze już, niech ci będzie. Idź coś wybrać, a ja zaraz przyjdę.
Włączyłam chłopcu bajkę i usiadłam na kanapie. Nie zwracałam jednak uwagi na to co dzieje się na ekranie.
Zastanawiałam się nad autorem tajemniczego listu. Wykluczyłam wszystkich znajomych, bo oni by po prostu zadzwonili. Obawiałam się pójścia do parku, ale moja ciekawość, była silniejsza ode mnie. Gdy słońce zaczęło zachodzić, wzięłam Alexa i wyszłam z domu. Chodziłam po parku, trzymając chłopca za rękę i rozglądałam się za kimś kto mógł zostawić mi tą dziwną wiadomość. Nagle chłopiec wyrwał mi się i podbiegł do jakiegoś mężczyzny siedzącego na ławce.
- Alex, wracaj tu natychmiast. - Zawołałam, idąc za nim.
- Ale to ten pan, który dał mi cukierka.
Nie widziałam twarzy tego człowieka, bo czytał jakąś gazetę, dopiero gdy byłam parę kroków od niego odłożył gazetę na ławkę i powiedział.
- Witaj, nie sądziłem, że przyjdziesz.
Stałam jak sparaliżowana, chciałam się poruszyć, odejść, myślałam że to jakiś zły sen, że zaraz się obudzę. Miałam nadzieję nigdy więcej go nie zobaczyć.
- Co ty tu robisz? Loki. - Zapytałam, gdy otrząsnęłam się z szoku.
- Musimy pogadać.
- Ale my nie mamy o czym rozmawiać. Trzymaj się ode mnie z daleka, albo narobię ci kłopotów. - Odpowiedziałam, złapałam Alexa za rękę i skierowałam się w stronę wyjścia z parku.
- Jessica, czekaj. - Usłyszałam, ale nie zatrzymałam się, po chwili poczułam jak ktoś łapię mnie za ramię.
- Wiesz co? Mam ci do powiedzenia tylko dwa słowa, odwal się.
- Nadal jesteś zła?
- Zła? Ależ skąd. O co mam być zła? O to, że mnie oszukałeś? Czy o to, że rok temu rozwaliłeś pół Manhattanu?
- Posłuchaj chociaż co mam ci do powiedzenia.
- Nie obchodzi mnie to. Daj mi spokój. - Powiedziałam i odeszłam. 

1 komentarz:

  1. Jej! Kontunuujesz poprzednią historię. Nawet nie wiesz jak wielką radość mi tym zrobiłaś. Ciekawa jestem co Loki ma Jessice do powiedzenia.
    Pozdrawiam,
    npanka

    OdpowiedzUsuń