środa, 15 stycznia 2014


                                             Część I

Witaj tajemniczy czytelniku.
Jestem Jessica i mam 17 lat. Wyglądam jak przeciętna nastolatka mam długie, proste, kasztanowe włosy i niebieskie oczy. Jestem dosyć niska jak na swój wiek bo mam tylko 165 cm. wzrostu. Jestem zwykłą nastolatką, a przynajmniej byłam do pewnego momentu mojego życia. Jak każdy w tym wieku chodzę do szkoły, uczę się, mam swoich przyjaciół i swoje problemy. Mieszkam w małym miasteczku w Polsce, chociaż urodziłam się w USA. Moi rodzice przeprowadzili się tu, gdy byłam jeszcze bardzo mała i tak oprócz imienia nie ma we mnie nic amerykańskiego, może oprócz niektórych moich problemów rodem z Hollywood. Zapewne skoro jeszcze to czytasz to chcesz się dowiedzieć o nich znacznie więcej hmm... 
No dobrze wszystko zaczęło się gdy pewnego dnia z powodu choroby zostałam sama w domu. Jak zwykle w taki dzień wstałam rano, poszłam  pod prysznic, ubrałam się i zjadłam śniadanie. Rodzice mieli wrócić późno w nocy, więc czekała mnie samotność i nuda. Postanowiłam poczytać książkę, a że uwielbiam fantastykę, legendy, mity itd. to mój wybór padł na "Wiedźmina". Po około godzinie usłyszałam pukanie do drzwi, co było dziwne, bo nie spodziewałam się gości, a większość ludzi używa dzwonka do drzwi. Zeszłam więc po schodach minęłam hol, aż dotarłam do drzwi, otworzyłam je i to co zobaczyłam prawie zwaliło mnie z nóg. Stał w nich mężczyzna był wysoki, bardzo szczupły, miał czarne włosy, które opadały mu na ramiona.
W tym momencie był cały brudny i poszarpany, wyglądał jakby przed kimś uciekał od dłuższego czasu.
- Potrzebuję... pomocy.... proszę...
Zdołał powiedzieć ciągle przerywając, aby złapać oddech. Szczerze, byłam przerażona, nie znałam go mógł być kryminalistą uciekającym przed policją. Jednak coś w nim sprawiło, że postanowiłam mu pomóc.
- Wchodź- powiedziałam i szybko zamknęłam za nim drzwi na klucz. Zaprowadziłam go do salonu.
- Wezwać lekarza? Wyglądasz, jakby dopadło cię stado wściekłych psów.
- Nie- odpowiedział stanowczo i zaczął mi się uważnie przyglądać. Czułam jakby mógł poznać wszystkie moje myśli i uczucia. Jakby przewiercał mnie na wylot swoimi intensywnie zielonymi oczami.
- No dobrze, jak chcesz, nie denerwuj się, ale sądzę że prysznic dobrze ci zrobi.
Nie odpowiedział kiwnął tylko głową co uznałam za potwierdzenie.
- Chodź za mną- powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia z salonu. Stał w miejscu jeszcze przez jakiś czas jak by nie wiedział czy może mi ufać, lecz po chwili niepewnie ruszył za mną. Zaprowadziłam go do łazienki, podałam z szafki ręcznik i wyszłam. Wróciłam do salonu i po chwili usłyszałam szum wody w łazience. Zaczęłam się zastanawiać co ja właściwie mam teraz zrobić. Wpuściłam do domu obcego mężczyznę tak jak by  był to mój stary znajomy. A co jeżeli, któreś z rodziców wróci wcześniej z pracy? Jak ja im to wytłumaczę? A może on po prostu zaraz sobie pójdzie? A co jeżeli nie? Byłam okropnie zdenerwowana. Przez długi czas chodziłam po pokoju tam i z powrotem bijąc się z własnymi myślami. W końcu usłyszałam otwieranie drzwi od łazienki i kroki w stronę salonu. Gdy wszedł znowu ogarnęło mnie zdziwienie. Byłam pewna, że ma na sobie to samo ubranie co wcześniej, jednak zniknęły wszystkie dziury, przetarcia i brud. Nie miałam pojęcia jak to zrobił, przecież nie miał nic przy sobie. Zauważyłabym to. Poza tym sam jego strój był dziwny. Cały zielony, miejscami czarny i niektóre elementy wyglądały jak zbroja. Do tego coś w rodzaju peleryny. Mężczyzna chrząknął czym przerwał moje myślenie.
-Potrzebujesz czegoś? - zapytałam licząc, że odmówi i wyjdzie.
- Owszem schronienia. Wyjaśnię ci wszystko, jeżeli   mi pomożesz i mnie wysłuchasz.
- Schronienia? Na jak długo?
- Na razie na parę dni...
Nie wytrzymałam dłużej i przerwałam mu.
- Parę dni? Moi rodzice wracają wieczorem. Co mam im twoim zdaniem powiedzieć? O już wiem! Może powiem im tak: Hej to jest nieznajomy i zostanie u nas na parę dni. Chyba nie macie nic przeciwko? - Mężczyzna stał opart bokiem o framugę drzwi i czekał, aż skończę krzyczeć.
- Uspokój się wreszcie - powiedział spokojnie, ale bardzo stanowczo. Wzięłam więc parę głębokich wdechów i już spokojniejszym tonem powiedziałam.
- No dobrze, może na początek mi się przedstawisz?
- Jestem... tutaj urwał tak jakby myślał co powiedzieć po czym dokończył - Jestem Loki.
Nie wiedziałam jak mam zareagować, takie imię słyszałam do tej pory tylko w mitologii nordyckiej. Zanim oskarżyłam go o kłamstwo postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej. Może miał jakiś powód, aby ukrywać swoją tożsamość.
- No dobrze... Loki. Ja jestem Jessica. Powiedziałeś, że wszystko mi wytłumaczysz więc słucham.
- Może usiądziemy? - Zaproponował. - To długa opowieść.
No dobrze. - Wskazałam mu fotel, a sama usiadłam na drugim. - Więc mów.
- Powiedz mi... Słyszałaś kiedyś o Asgardzie?
Przyznam, że takiego pytania się nie spodziewałam.
- Coś tam słyszałam. To ta kraina zamieszkana przez mitycznych bogów. Jak byłam mała mama czytała mi bajki o Thorze, tęczowym moście to się chyba Bifrost nazywało... Zawsze bardzo lubiłam te opowieści.
- Wiesz więc całkiem sporo. Proszę teraz, żebyś mi nie przerywała, aż skończę i postaraj się nie uznać mnie za świra. Dobrze?
- Postaram się, ale nie rozumiem twojego poprzedniego pytania.
- Zaraz wszystkiego się dowiesz. No więc, jak już mówiłem nazywam się Loki i pochodzę właśnie z Asgardu. - Spojrzał na mnie, żeby upewnić się, że nie zamierzam mu przerwać. Jednak ja, byłam zbyt zszokowana jego słowami, by wydusić z siebie chociaż słowo. Zauważył to i kontynuował. - Mieszkałem tam przez całe moje życie, razem z moim przyrodnim bratem Thorem, ojcem Odynem i matką Friggą.
Jego opowieść, była naprawdę bardzo długa, dowiedziałam się trochę o jego dzieciństwie, jednak omijał ten temat jakby te wspomnienia były dla niego zbyt bolesne i nie chciał do nich wracać. W końcu doszedł do powodu z którego jest na ziemi.
- W Asgardzie dzieją się złe rzeczy, ktoś ukradł Tesseract. Ojciec wysłał mnie bym go odnalazł...
- Zaraz, zaraz, o czym ty mówisz? I co to jest ten Tesscośtam? Ty podobno jesteś bogiem zła i kłamstwa. Skąd mam wiedzieć że mogę ci ufać? A może to ty ukradłeś tą waszą zabawkę, ale nie potrafisz jej użyć i chcesz ukryć się tutaj przed gniewem ojca?
- Nie ukrywam się przed moim ojcem. Tesseract jest bardzo potężnym źródłem mocy i szukają go równie potężni czarodzieje, jeżeli go znajdą to nie tylko wasza planeta będzie miała kłopoty, ale także 8 innych światów. Poza tym, jeżeli zrobię coś co nie spodoba się mojemu ojcu lub bratu to trafię do więzienia, a tego bardzo nie chcę.
- Nie no to jest jakiś absurd. - Wtedy już nie wiedziałam czy ten koleś mówi prawdę i przybył z innego świata, czy może to jakiś czubek uciekający przed policją.
- Nie wierzysz mi? - Był wyraźnie poruszony moją reakcją na jego opowieść.
- Oczywiście, że nie. Przychodzisz tutaj, opowiadasz mi o Asgardzie, podajesz się za mityczną postać, prosisz mnie o schronienie, zapewne cały czas mnie okłamujesz, powinnam była zatrzasnąć ci drzwi przed nosem. Jesteś jakimś cholernym świrem!
Nawet nie zauważyłam, kiedy w nerwach podniosłam się z fotela. Nie miałam już ochoty go słuchać, ani oglądać. nie obchodziło mnie co zrobi, po prostu wyszłam z salonu, weszłam po schodach na górę, trzasnęłam drzwiami od pokoju i rzuciłam się na łóżko. Musiałam to przemyśleć.  



2 komentarze:

  1. Hahaha Loki? czemu spodziewałam się tam Wiedźmina? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha - świetna decyzja - w domu jest jakis szaleniec? Pójdę sb przemyslec w pokoju co dalej.
    Hahahaha xD
    A ja się zetknelam z imieniem Loki w Atlantydzie wyspie ognia.
    To byli chyba cos jak duchowi lekarze czy cos w tym stylu.
    Na początku myslalam, ze to ty piszesz o sb jak to czasem sie pisze na blogach xD tzn wstęp przed rozdzialem.
    Rozdział jak widać chyba pierwszych mych slowach ( hahaha ) bardzo mnie rozbawil, głównie chyba komizmem sytuacji xd
    Jeszcze nwm czy wrócę, nic nie obiecuję ;-)
    Pozdrawiam ;-)
    ukryci-wiezniowie-iluzji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń