środa, 29 stycznia 2014

                                              Część V




Brakowało mi tutaj kogoś z kim mogłabym pogadać, nawet te warknięcia Lokiego by mnie zadowoliły. Właśnie Loki, nie rozmawiałam z nim od przybycia tutaj. Postanowiłam go poszukać, ze względu na to, że zamek jest ogromny spodziewałam się, że zajmie mi to trochę czasu. Długo chodziłam po zamku, aż w końcu dałam za wygraną. Odnalezienie jednej osoby w tak wielkim miejscu, graniczyło z cudem. Wróciłam więc do swojej komnaty i przejrzałam książki na półkach. Fajnie by było gdybym rozumiała te symbole. To musiał być ten język Asów, o którym mówił rano Loki. Pograłam trochę na telefonie, tutaj i tak się do niczego więcej nie nadawał. Potem kręciłam się po komnacie i tak, aż do kolacji. Tym razem jednak nie jadłam w samotności, bo przy stole siedział Thor. I wiecie co? Nie spodziewałam się, że ktoś może tyle zjeść.
- Co się dzieje z Lokim? - Zapytałam, starając się, by zabrzmiało to obojętnie.
- Z Lokim? A co ma się z nim dziać?
- Nie wiem. Nie było go na obiedzie, na kolacji też się nie zjawił. Nie spotkałam go także, gdy chodziłam po zamku.
- Nie przejmuj się nim. On nie jest zbyt towarzyski. Zazwyczaj jada w swojej komnacie. Siedzi tam całymi dniami czytając książki, ćwicząc zaklęcia i robiąc jakieś dziwne mikstury.
-  Mogłabym go odwiedzić? Może ze mną pogada.
- Jak chcesz. Powiem strażnikowi, żeby pokazał ci jego komnatę, ale nie zdziw się, jak od   razu cię stamtąd wyrzuci.
Okazało się, że przechodziłam koło jego komnaty już kilka razy. Strażnik wskazał mi drzwi i wrócił do swoich obowiązków. Wahałam się jeszcze przez jakiś czas, po czym zapukałam i ostrożnie weszłam do środka. To pomieszczenie mocno różniło się od innych. Była tu cała masa książek, eliksirów i dziwnych substancji, a w powietrzu unosił się dziwny zapach, trochę jak w pracowni chemicznej, jednak znacznie przyjemniejszy. I jeszcze jedno rzucało się tutaj w oczy, a mianowicie zielony kolor. Pościel na łóżku, zasłony w oknach, a nawet dywan wszystko było zielone. Loki siedział w fotelu z książką, od której nawet nie oderwał wzroku gdy weszłam, tak jakby w ogóle mnie zauważył.
- Przeszkadzam? - Zapytałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Na stole zobaczyłam nie ruszony obiad.
- Wystygło ci, nic nie zjadłeś. - I znów cisza.
- Możemy pogadać?
Loki zamknął książkę i z hukiem odłożył na stół.
- Czego ty ode mnie chcesz? - Zapytał, wyraźnie nie zadowolony z mojej obecności.
- Niczego, przyszłam dotrzymać ci towarzystwa.
-  Ale ja nie potrzebuję twojego towarzystwa. Ani twojego, ani nikogo innego. Zrobiłem, to co do mnie należało. Jak masz jakiś problem, to idź do Thora. On tu jest od pomagania, ja jestem ten zły. Pamiętasz?
- Nie prawda, ja wcale nie uważam, że jesteś zły.
- Słucham? A co ty możesz o mnie wiedzieć? Znamy się jeden dzień. Jeżeli dalej chcesz mieć o mnie dobre zdanie, to lepiej żebyś mnie nie poznała. Radzę ci wyjdź i nie przychodź tu więcej.
- To jak ludzie cię postrzegają, co o tobie myślą i jak cię traktują zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Od tego co mówisz i co robisz.
- Nie próbuj mnie tutaj umoralniać! - Znów patrzył na mnie tak, że miałam ochotę stamtąd uciec, jednak przemogłam się i spojrzałam mu w oczy. To była najdłuższa i najgorsza minuta mojego życia, ale udało mi się nie odwrócić wzroku.
- Nie zamierzam cię umoralniać, ale na twoim miejscu spróbowałabym szczerej rozmowy z rodziną.
- Nie wiem o czym mówisz, ale wyjdź. Natychmiast.
- Jak sobie życzysz. - Wyszłam i wróciłam do swojej komnaty.
Loki leżał na łóżku i myślał. Jak zwykła śmiertelniczka śmiała tak się do niego odzywać? Jak śmiała go pouczać? I jak wytrzymała jego spojrzenie? Do tej pory udało się to tylko Thorowi i Odynowi. Co ona w ogóle chciała osiągnąć tą idiotyczną rozmową?
Następnego dnia obudziłam się, zjadłam śniadanie i od razu poszłam do wieży na pierwszą lekcje. Byłam bardzo ciekawa, jak będzie wyglądała nauka magii. Gdy dotarłam Idryl już na mnie czekał.
- Witaj. - Powiedział. - Jak samopoczucie?
- O wiele lepiej. Dziękuję. Nie mogę się już doczekać, aż nauczę się jakiegoś zaklęcia.
Idryl zaśmiał się.
- Spokojnie, zaczniemy od nauki języka, bo żeby uczyć się zaklęć musisz umieć je przeczytać. Tutaj masz kartkę z symbolami i objaśnienie jak się je czyta.
Idryl wytłumaczył mi też gramatykę. Przez godzinę próbowałam czytać, pisać i zapamiętywać te wszystkie symbole. Cała lekcja trwała do obiadu, a zaraz po posiłku musiałam udać się na plac treningowy, gdzie czekała już na mnie Sif.
- Witaj, świetnie że jesteś, bo mamy dziś dużo pracy. Po pierwsze, to jest twoja broń treningowa. - Powiedziała i wręczyła mi drewniany miecz. - Po drugie, musimy pójść do kowala, aby wykuł dla ciebie zbroję i miecz. Następnie pójdziemy do stajni, gdzie dostaniesz swojego konia, na czas pobytu tutaj. Musisz codziennie do niego chodzić, karmić go i dbać o niego, a po jakimś czasie stworzy się między wami silna więź. Chodźmy już.
Poszłyśmy do kowala, który wziął dokładne pomiary i powiedział, że zbroja i miecz będą gotowe w przyszłym tygodniu. Sif tylko kiwnęła głową i ruszyła w stronę stajni. Chodziła bardzo szybko i czasami miałam problem, za nią nadążyć. Weszłyśmy do stajni, była naprawdę duża i jak to w stajni pachniało świeżym sianem i końmi.
- To jest twoja klacz. Możesz ją nazwać. - Powiedziała, wskazując na śliczną białą klacz o złotej grzywie.
- No dobrze. Może być błyskawica?
- Oczywiście, przecież to twój koń. A teraz wracajmy na plac treningowy.
Wojownikiem po tym szkoleniu nie będziesz, ale poznasz podstawy walki i nie zginiesz od pierwszego ciosu.
Najważniejsza jest odpowiednia postawa. Nogi musisz mieć cały czas lekko ugięte w kolanach, podczas walki patrz na przeciwnika, a nie na broń. Wiesz już jak się ustawić więc pokażę ci parę ciosów. To jest uderzenie górne, co nie oznacza, że masz ciąć mieczem pionowo z góry na dół, tylko pod lekkim kątem. O tak. Spróbuj teraz ty.
Powtórzyłam ruch za Sif, która kiwnęła głową z zadowoleniem.
- Świetnie. Tylko pamiętaj, że prawdziwy miecz jest o wiele cięższy i trudniej się nim zamachnąć. Teraz uderzenie dolne, jak zapewne się domyślasz jest przeciwieństwem górnego i wygląda o tak. Podejdź do manekina i próbuj na zmianę uderzeń górnych i dolnych.
Miecz mimo że drewniany był dosyć ciężki i po jakimś czasie zaczęły boleć mnie ręce.
- Dobrze wystarczy. Nieźle, jak na pierwszy raz. Teraz spróbuj  uderzenia krzyżowego, czyli w poziomie, najpierw w prawą stronę.
Ćwiczyłam jeszcze wiele cięć i pchnięć po czym dostałam chwilę przerwy. Usiadłam więc na trawie i starałam się ochłonąć. Było mi gorąca, a ubrania lepiły się do mnie od potu. Oczywiście do ćwiczeń dostałam specjalny stój, bo nie wyobrażam sobie walki w sukience.
- Koniec przerwy. - Oświadczyła Sif. Mimo że siedziałam dosyć długo miałam wrażenie, że powiedziała to po minucie.
- Jestem już wykończona, możemy już kończyć?
- Niestety nie, ale już nie długo. Wstawaj na polu walki przeciwnicy nie będą patrzyli na twoje zmęczenie.
Bardzo niechętnie podniosłam się z trawnika.
- Oprócz ataku musisz umieć się też bronić czyli parować ciosy przeciwnika. Zasłona musi być szybka i zdecydowana, bo inaczej możesz stracić życie. Pokażę ci, spróbuj zaatakować mnie tak jak się dziś uczyłaś.
Zaatakowałam najpierw dołem potem górą i znów dołem. Sif bez problemu odbijała moje ciosy.
- No dobrze, teraz ja zaatakuję a ty spróbuj sparować mój cios. Sif zaatakowała z góry, a ja uniosłam miecz. Mimo że bardzo się starałam siła uderzenia zwaliła mnie z nóg.
- Nie było źle. - Powiedziała Sif.- Pamiętaj żeby po każdym ataku stosować jakąś zasłonę, to bardzo ważne. Jednak nie każdy cios da się sparować, niektóre są na to po prostu za silne. Wtedy trzeba wykonać unik, ale tym zajmiemy się kiedy indziej. Na dziś to wszystko możesz iść.


Zgodnie z prośbą będę teraz zamieszczać rozdziały w całości, więc odstępy między dodawaniem kolejnych rozdziałów mogą być dłuższe. Pozdrawiam wszystkich czytelników.  


1 komentarz:

  1. Ejejej kochana pisz od razu wszystko, bo wtedy czyta się lepiej ;) A rozdział jak narazie boski :D
    Pozdrawiam
    Margaret :*

    OdpowiedzUsuń